ezekiel ezekiel
167
BLOG

Edukacja (anty)konsumpcyjna

ezekiel ezekiel Polityka Obserwuj notkę 42

Kilka razy skrobnąłem coś o edukacji seksualnej wzbudzając przy tym, nomen omen, niezdrowe podniecenie prawe strony sali. Pojawiały się zarzuty, że edukacja seksualna psuje dzieci, na co najlepszym dowodem była Wielka Brytania, gdzie po wprowadzeniu edukacji nagle zaczęło przybywać nastoletnich ciąż. Brytyjskie nastolatki niewinne, do momentu, aż w szkole zaczęłto rozstawiać automaty z prezerwatywami, nagle popadły w seksoholizm i zaczęły taśmowo produkować latorośl pod rozwagę zwolennikom edukacji seksualnej. Innym przykładem instytucjonalnego przyczyniania się do społeczno kancerogennych procesów był chociażby wprowadzony w 1979 roku zakaz stosowania kar cielesnych w Szwecji. Od tamtego czasu agresja rówieśnicza, podłóg twierdzeń niektórych, wzrosła pięciokrotnie. Nie wiadomo, tylko dlaczego wzrosła ona również w Polsce, w której przecież klasować można do woli, byle się sąsiedzi nie czepiali. Możliwe, że był to efekt uboczny wprowadzenia penalizacji kar cielesnych w Szwecji. Nie wiadomo też czym tłumaczyć wzrost liczby niechcianych ciąż w innych krajach niż  Wielka Brytania gdzie nie wprowadzono edukacji seksualnej. Obstawiałbym, że jest to spowodowane zakazem stosowania kar cielesnych w Szwecji.

 

Jako niepoprawne dziecko Oświecenia, przyznające się do swojego tatusia (mamusi?) uważam, że rozwiązaniem wielu kwestii społecznych może, a nawet powinna zająć się edukacja. Daleki jestem od poglądu rodzicocentryzmu, w których dziecko postrzegane jest bardziej jako własność tych, którzy go, za przeproszeniem, wyprodukowali, niż jako autonomiczna istota ludzka. Uważam, że szkoła powinna nie tylko uzupełniać wychowanie, ale również wychowywać, a czasami nawet korygować rodzicielskie sposoby wychowywania. Tym, którzy twierdzą, że szkoła jest tylko od tego, aby przekazywać wiedzę pragnę powiedzieć, że podczas wspólnego przebywania w klasach dzieci są wychowywane, tylko wychowanie to jest pochodne ich zachowaniom. Jeśli więc Jaś z Tomkiem biją Jarka, to Jarek (żadnych skojarzeń) zostanie wychowany na osobę, której celem życiowym będzie albo odegranie się na Jasiu i Tomku w pracy i w domu. Ewentualnie będzie osobą, która ciągle widzi cień Jasia i Tomka na ulicy. Za to Tomek i Jaś nie będą widzieli nic złego w znęcaniu się i poniżaniu. Szkoła wychowuje, czy tego rodzicocentrycy chcą, czy nie. Trzeba jej pomóc w wychowaniu jak najzdrowszych ludzi a nie lękliwych, połamanych z jednej strony, a z drugiej sadystów i psychopatów.

 

Świat się jednak zmienia zbyt szybko, żeby szkoła się do niego przystosowała. Mamy więc kupę zupełnie niepotrzebnych informacji, ale nastolatki nie wiedzą, że zdjęcie w bieliźnie na NK jest równoznaczne z paradowaniem w takim stroju przez miasto bez możliwości ubrania się przez kilka lat. Kwestią, która się edukacyjnie wydaje jeszcze istotniejsza jest kwestia edukacji konsumenckiej. Szkoła powinna uczyć rozsądnej, odpowiedzialnej konsumpcji. Oczywiście nie chodzi mi o przeciwdziałanie „duchowem spustoszeniu”, chociaż oczywiście takież tendencje dostrzec można, chociaż ja osobiście z całą pewnością bym ich tak nie nazwał.  Proponowałbym nazwę "odmóżdżenie". Szkoła powinna być przeciwwładzą wobec konsumpcyjnego dyskursowiu narzucanego przez kapitalistyczny system. Najwyższą instancją nie jest wolny rynek, a w apokastaza nie kryje się w kompulsywnych zakupach, któy to szczegół często wydaje się umykać dzieisjzym uczniom. Edukacja „etyka konsumpcji” powinna wskazywać na coś, czego wskazywanie nie leży w interesie kapitału. Jest to więc, między innymi, obrona przeciwko wykorzystywaniu taniej siły roboczej, która symbiotycznie współistnieje z konsumpcyjnymi przyzwyczajeniami Zachodu. Świadoma konsumpcja nie powinna być pochodną tylko efemerycznej mody, ale być złączona z odpowiedzialnością za tego, kto wytwarza dany towar i w jaki sposób dany towar jest wytwarzany.

 

Aleksander Smolar podczas ostatniej debaty Tischnerowskiej mówił o nierozerwalnym spleceniu bogactwa setek milionów ludzi z nędzą miliardów. Nasze bogactwo jest pochodną tego, że w „fabrykach świata” autorytarne rządy przy pomocy terroru są w stanie powstrzymać konsumpcyjne aspiracje robotników. Do tego dochodzi oczywiście kwestia dbania o środowisko naturalne. Nie chodzi mi tutaj tylko o kwestię CO2 i ocieplenia, które stało się (przynajmniej w Polsce) już częścią rutynowej disco-polo-nawalanki między zwolennikami „wolności”, a frakcjami nastawionymi bardziej proekologicznie. Chodzi o wyczerpywanie źródeł wody, o niszczenie bioróżnorodności, o wyniszczenie tropikalnych lasów, o prędkość wymierania gatunków. Wszystko to jest skutkiem sposobu w jaki konsumuje dobra Zachód. Gdyby w podobny sposób miała konsumować cała ludzkość ilość zasobów na Ziemi musiałaby być większa kilkanaście razy.

 

Zachód jest konsumpcyjnie przegrzany i prędzej czy później będzie musiał ograniczyć swój apetyt, aby nie zjeść sam siebie. Od najmłodszych lat powinna o tym informować właśnie szkoła. Ewentualnie można pójść inną ścieżką. Jeśli w Wielkiej Brytanii wzrost ilości niechcianych ciąż jest spowodowany edukacją seksualną, to spadek mógłby nastąpić wraz z jej zarzuceniem. Jeśli więc nie będzie konsumenckiej edukacji, to może sami się ograniczymy. Ewentualnie wolny rynek zostanie powstrzymany przez wolny rynek. Ale osobiście, wątpię.

ezekiel
O mnie ezekiel

Interesuję się wszystkim, więc na niczym się nie znam. Na moim blogu można w komentarzach rzucać mięsem. Jeśli jednak ktoś się na to decyduje musi się liczyć z faktem, że mięsem może dostać. Nie cenzuruję nikogo. Nie donoszę administratorom o naruszeniu regulaminu. Jeśli ktoś dostrzeże w jakimś poście kwantyfikator "Polacy-katolicy" i poczuje się dotknięty wydźwiękiem tekstu zapewne skieruje swoje oczy na opis chcąc z niego zadrwić. Korzystając z okazji skierowanego tu wzroku wyjaśniam, że kwantyfikator taki jest skrótem myślowym. Nie znaczy tyle co "wszyscy Polacy-katolicy", tylko ich większość. O ile oczywiście zgodzimy się, że grupy społeczne różnią się między sobą pewnymi cechami. A chyba się różnią, ponieważ na jakiejś podstawie potrafimy je wyróżnić. "Polacy-katolicy" to tylko egzemplifikacja. Dotyczy to wszystkich kwantyfikatorów znajdujących się w postach. Odczuwam pewien dyskomfort, gdy zwracam się do osób starszych wiekiem, lub naukowym tytułem per "Ty" nie tłumacząc dlaczego tak robię. Tu jest miejsce na wyjaśnienia. Jestem zwolennikiem stosowania netykiety, której jedna z zasad mówi, że zwracanie się w Internecie do kogoś w ten sposób jest w dobrym tonie i w pewien sposób zrównuje, czy też egalitaryzuje rozmowę. Nie jestem jednak doktrynerem, jeżeli ktoś sobie tego nie życzy w każdej chwili mogę zaprzestać tego procederu.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (42)

Inne tematy w dziale Polityka