Czy partie polityczne mogą przetrwać rewolucję informacyjną pozostając w dzisiejszym kształcie? Takie pytanie w miejscu, gdzie bardzo wielu dałoby się pociachać dla gargantuicznego stratega wydaje się co najmniej nie na miejscu, jednak należy czasami wychylić nos z jaskini, zaczerpnąć powietrza, zakreślić wzrokiem szersze koło nie ograniczając się chropowatością kamiennych ścian i freskami zostawionymi tutaj przez przodków przodków.
Partie polityczne w dzisiejszym kształcie powstały jako reprezentacje spójnych światopoglądów, a ich celem było artykułowanie sprzecznych interesów grup społecznych. Dzisiaj jest to oczywiście tylko deklaratywna ich funkcja. Gros aktywności została przykryta przez postpolityczny konsens, skutkiem czego polityka stałą się domen estetyki i marketingu. Będąc ostatnio w Empiku (tak, w tym przybytku, gdzie niekulturalni młodzi ludzie ośmielają się mówić po imieniu do klientów) zauważyłem dość ciekawą książeczkę Tomasza Borejzy „PO PiS pozorna opozycja”. Zdążyłem przeczytać tylko kilka zdań, ale już mnie zainteresowało. Obie partie akceptują neoliberalny konsens, obie artykułują konserwatywne stanowiska światopoglądowe. Nie ma Polski liberalnej, ani solidarnej. Jest jedna Polska i jedna jej wizja, tylko trochę inny język. Nie jest tajemnicą, że najbardziej rywalizują ze sobą partie o zbliżonych poglądach, ponieważ grają o podobny elektorat. Właśnie dlatego większość sporów, to spory czysto językowe. Jedni szarpią cugle inni proklamują IV RP (ups, w momencie szarpania cuglami obie partie mówiły o IV RP). Wybór jest pozorny między Polską z językiem miłości a Polską z językiem insynuacji. Jeden i drugi jest wirtualny, ponieważ jest funkcją zapotrzebowania społecznego na zemstę albo na postulaty „zostawcie nas w spokoju”, a nie realnych diagnoz i głębszego namysłu.
Partie w dzisiejszym kształcie, pomimo wirtualności swoich postulatów, to organizacje których aktywność "dominuje" ich członków. To organizacje typu nowoczesnego. Ponowoczesne organizacje, to amorficzne twory, których dążenia członków wyłaniają strukturę nakierowaną na cel. Już wyjaśniam nieco bełkotliwe dla niektórych zdania. Dzisiejsze ruchy sprzeciwu często organizują się via Internet, lub telefony komórkowe. Można przytoczyć najbardziej rozpowszechniony w literaturze ponowoczesny konflikt Zapatystów. Można również wskazać bliższą nam "Pomarańczową rewolucję", podczas której opozycjoniści mobilizowali się za pomocą telefonów komórkowych i e-maili. Powstające w ten sposób flash-moby, miały charakter achierarchiczny, a ich celem było obalenie dotychczasowej formy sprawowania władzy.
Dzisiejsze ruchy społeczne są rekonfiguratywne, doraźne, nakierowane na cel, a ich uczestnicy połączeni są słabymi więzami społecznymi. To przeciwieństwo nieruchawych, betonowych partii politycznych, których osnowę stanowią koledzy i koledzy kolegów, którym trzeba załatwić to i tamto zanim się zabierze do realizacji programu (przyjmując przez chwilę, że chęć realizacji programu nie jest tylko naiwną mżonką). To twory starej epoki, przybrane w szaty epoki nowej. Partie polityczne bardzo często wykonują polecenia cyberaktywistów, którzy mają zdolność „wirusowego” rozprzestrzeniania swoich idei. Ich programy nie mogą być realizowane w pełni. Stanowi to odwrotność nowej „polityki informacyjnej”, która tworzy amorficzne podmioty nakierowane na cel, by po jego osiągnięciu rozwiązać się. Jednocześnie członkowie danej inicjatywy mogą uczestniczyć w wielu politycznych projektach.
Partie zapewne przetrwają i przetrwają dinozaury, którzy będą gotowi pójść w ogień za jednym lub drugim strategiem. Jednak ich siła oddziaływania będzie się kurczyć wraz z narastającym ciśnieniem globalnych „przepływów” kulturowych i ekonomicznych. Będzie postępował proces ich „fasadyzacji” (bo czym była afera stoczniowa, jeżeli nie fasadą polityczną, której zadaniem było PRowe stwarzanie wrażenia, że polityka nadal istnieje). A bijcie się o swoje afery.
Interesuję się wszystkim, więc na niczym się nie znam. Na moim blogu można w komentarzach rzucać mięsem. Jeśli jednak ktoś się na to decyduje musi się liczyć z faktem, że mięsem może dostać. Nie cenzuruję nikogo. Nie donoszę administratorom o naruszeniu regulaminu.
Jeśli ktoś dostrzeże w jakimś poście kwantyfikator "Polacy-katolicy" i poczuje się dotknięty wydźwiękiem tekstu zapewne skieruje swoje oczy na opis chcąc z niego zadrwić. Korzystając z okazji skierowanego tu wzroku wyjaśniam, że kwantyfikator taki jest skrótem myślowym. Nie znaczy tyle co "wszyscy Polacy-katolicy", tylko ich większość. O ile oczywiście zgodzimy się, że grupy społeczne różnią się między sobą pewnymi cechami. A chyba się różnią, ponieważ na jakiejś podstawie potrafimy je wyróżnić. "Polacy-katolicy" to tylko egzemplifikacja. Dotyczy to wszystkich kwantyfikatorów znajdujących się w postach.
Odczuwam pewien dyskomfort, gdy zwracam się do osób starszych wiekiem, lub naukowym tytułem per "Ty" nie tłumacząc dlaczego tak robię. Tu jest miejsce na wyjaśnienia. Jestem zwolennikiem stosowania netykiety, której jedna z zasad mówi, że zwracanie się w Internecie do kogoś w ten sposób jest w dobrym tonie i w pewien sposób zrównuje, czy też egalitaryzuje rozmowę. Nie jestem jednak doktrynerem, jeżeli ktoś sobie tego nie życzy w każdej chwili mogę zaprzestać tego procederu.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka