Portal Kataryna24, który wziął swoją nazwę od tekstów jednej z blogerek, które wiszą na jego stronie głównej całą dobę, ciągle walczy z premierem i rządem. No bo wiadomo, blogerzy powinni patrzeć na ręce władzy. Patrzą i piszą o aferach. Niestety aferowe paliwo się kończy, kurzawa opada i nadchodzi czas na przyjrzenie się temu, co po bitwie się ostało. Czy Tusk już chyli się ku upadkowi, a przynajmniej czy schudł i z mizerniał? Niestety. Tusk trzyma się dość dobrze. PiS właściwie nie zyskał. Tutaj jestem zmuszony posypać czuprynę popiołem, spuścić głowę i przyznać się, że nie miałem racji. Sądziłem, że Prawo i Sprawiedliwość jako partia kryzysu (czująca się najlepiej podczas kryzysów) zyska na aferach. Nie tyle, żeby zdetronizować PO, ale na tyle, żeby zbić szklany sufit 30 proc. Okazuje się, że nic z tego. PiS tkwi, tam gdzie tkwił, tylko jego zwolennicy napsuli sobie krwi i się jeszcze bardziej zaryglowali się w warowniach. Afery, czy też „afery” nie zaszkodziły również szczególnie Tuskowi (bo PO już trochę tak). Amunicja powoli się kończy, a Donald Tusk niczym budynek Genbaku Dome z Hiroszimy stoi tylko nieco osłabiony, bo przecież Miro poleciał i przestrzega przed kolejnymi atakami.
W Polsce wyklarowała się scena polityczna z jednej strony z wolnorynkową, konserwatywną partią prawicową, a z drugiej z wolnorynkową, konserwatywną partią prawicową. Różni je głównie język debaty, który w Polsce wydaje się być dzisiaj głównym postulatem politycznym. Jesteśmy więc generalnie politycznym monolitem, wcale nie postępowym, jak sugerują zwolennicy PiS, i wcale nie tak proeuropejskim jak się zwykło uważać. Nasza proeuropejskość to proeuropejskość finansowa i pragmatyczna. Daleko nam do wolnościowych i równościowych postulatów, które są tak silnie obecne w dzisiejszej Europie.
Nielichy problem z racjonalizacją będą mieli zwolennicy Prawa i Sprawiedliwości, którym tak zależało na tym, żeby Tusk odszedł. Lada dzień zaczną budzić się demony paranoi i będą oskarżane sondażownie i media za sprzyjanie PO. Część zwolenników PiS pójdzie jednak w inną stronę. Sprzeniewierzy się ideom narodowym i zacznie psioczyć na przygłupich lemingów – dzieci neostrady i TV. Zwolennicy Prawa i Sprawiedliwości mają pewien kłopot z ideą narodu. Oczywiście partia ta, będąca w istocie polską wersją konserwatyzmu współczującego (bardziej w sferze deklaracji i bardziej niż PO), często niesie na sztandarach narodowe wartości. Że naród trzeba uwolnić od korupcji (jakby ta korupcja była wobec narodu autonomiczna), naród trzeba uwolnić od przestępców (jakby ci przestępcy byli wobec narodu autonomiczni), od układów (jakby układy były autonomiczne wobec narodu). Niestety naród jest trochę niewdzięczny, czego dowodem są ostatnie badania opinii publicznej. I tu zaczyna się problem, a wraz z nim poszukiwania tego Narodu, o który warto walczyć. W ten sposób narodziła się koncepcja choroby – lemingozy, dotykającej głównie młodych ludzi z dużych miast, choć oczywiście nie tylko. Choroba ta dziesiątkuje zdrową narodową tkankę i wyrzuca poza obręb Pierwotnej Wspólnoty tych, których dotknęła. W ten sposób Naród jest gdzieś indziej niż jego członkowie (byli?) – lemingi. Admiracja łączy się tutaj z pogardą i protekcjonalizmem. W ten sposób można trochę złagodzić dysonans poznawczy narodowca, który pogardza jego członkami narodu.
Interesuję się wszystkim, więc na niczym się nie znam. Na moim blogu można w komentarzach rzucać mięsem. Jeśli jednak ktoś się na to decyduje musi się liczyć z faktem, że mięsem może dostać. Nie cenzuruję nikogo. Nie donoszę administratorom o naruszeniu regulaminu.
Jeśli ktoś dostrzeże w jakimś poście kwantyfikator "Polacy-katolicy" i poczuje się dotknięty wydźwiękiem tekstu zapewne skieruje swoje oczy na opis chcąc z niego zadrwić. Korzystając z okazji skierowanego tu wzroku wyjaśniam, że kwantyfikator taki jest skrótem myślowym. Nie znaczy tyle co "wszyscy Polacy-katolicy", tylko ich większość. O ile oczywiście zgodzimy się, że grupy społeczne różnią się między sobą pewnymi cechami. A chyba się różnią, ponieważ na jakiejś podstawie potrafimy je wyróżnić. "Polacy-katolicy" to tylko egzemplifikacja. Dotyczy to wszystkich kwantyfikatorów znajdujących się w postach.
Odczuwam pewien dyskomfort, gdy zwracam się do osób starszych wiekiem, lub naukowym tytułem per "Ty" nie tłumacząc dlaczego tak robię. Tu jest miejsce na wyjaśnienia. Jestem zwolennikiem stosowania netykiety, której jedna z zasad mówi, że zwracanie się w Internecie do kogoś w ten sposób jest w dobrym tonie i w pewien sposób zrównuje, czy też egalitaryzuje rozmowę. Nie jestem jednak doktrynerem, jeżeli ktoś sobie tego nie życzy w każdej chwili mogę zaprzestać tego procederu.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka