Bodajże w weekendowym wydaniu jednego z papierowych dzienników ukazał się artykuł o Natalce (7 l.), która lada miesiąc świadomie będzie mogła przyjąć Ciało Chrystusa do serduszka. Nie ma jednak dziewczynka takich komunijnych życzeń jak jej rówieśnicy. Nie myśli o rowerze, o laptopie, o mp4, o telefonie, ani o quadzie. Nie marzy również o telewizorku, które to marzenie Tomasz Terlikowski wczoraj w Wiadomościach zrównał z chęcią posiadania dziecka przez pary homoseksualne. Natalka (7 l.) chce mieć drugą rączkę, aby móc złożyć obie do modlitwy. Inicjatywę „podaruj Natalce kończynę” podjęła gazeta, w której pisuje znany na Salonie publicysta, który tak jest sterroryzowany poprawnością polityczną, że aż na swoim blogu cenzuruje jak nikt inny. Ewentualnie ta druga gazeta. Nie jestem pewien. Jakie czasy, takie media (jaka uczelnia taki doktorat), trzeba więc się przyzwyczaić, że standardy upadają (upadają i upadają).
Z kuriozalnością i cynizmem takich akcji może konkurować ostatnia pandemiczna histeria. Ukraina się rozpada, i to nie tylko na poziomie politycznym, ale również biologicznym (- biopolitycznym?). Jakaż to euforia wstępuje w szefów wydań, jak ktoś za wschodnią granicą żywota dokona na skutek AH1N1. Jakiś głupek, młokos zwykły wczorajszego wieczora w TVN24 dokonał zastrzeżenia, że zmarło już około 40 osób, ale "niektóre źródła mówią o 68 ofiarach", bo te kolejne 28 miało podobny timing zgonu i dość podobne objawy, aby móc zaliczyć je do Pandemicznej Hekatomby. Szaleństwa silenia się na jakąkolwiek rzetelność dziennikarską nie podjął się Piotr Kraśko pół godziny później uznając bez zastrzeżeń, że śmierć poniosło około 70 osób. Trzeba przyznać, że na ponadczterdziestomilionowy kraj taki bilans zatrważa. A liczba chorych ciągle wzrasta. W ciągu jednej doby od 10 do 80 tysięcy. Nawet w pamiętnej „Epidemii” z Dustinem Hoffmanem gorączka krwotoczna rozprzestrzeniała się wolniej. Onet zaalarmował, że chorują również lekarze, co jest światowym ewenementem i sprawą godną pogłębionych badań. Zamknięto szkoły, odwołano imprezy masowe w tym msze. Tym samym ludzie zostali zmuszeni przez władzę do modlitw w zaciszach domowych w intencji odłożenia końca świata. Wczoraj minister Kopacz zapewniała, że Polska jest przygotowana na epidemię, a w ogóle, to epidemii u nas nie będzie, bo nie.
Osobiście lubię taką wirtualną panikę. Można sobie wyobrazić jak wyglądają kolegia redaktorskie i wysiłki dziennikarzy, żeby podgrzać atmosferę. Wąglikowa panika na całym świecie pociągnęła za sobą kilkanaście, może kilkadziesiąt ofiar. Ale dziennikarze mieli ubaw przez całe tygodnie. Z ptasią grypą było już mniej śmiesznie, bo wygazowano setki tysięcy Bogu ducha winnych ptasząt. W USA panuje rekinofobia, pomimo, że większe jest statystyczne prawdopodobieństwo śmierci na skutek starcia ze świnią. Pomimo tego, że rocznie na powikłania po zwykłej grypie, umiera około miliona osób, to 70 osób, a zapewne 40 wystarczy, żeby robić show. Tym samym tzw. poważne media robią akcję obdarowywania dzieci rączkami, aby mogły dziatki je do modlitwy złożyć.
Interesuję się wszystkim, więc na niczym się nie znam. Na moim blogu można w komentarzach rzucać mięsem. Jeśli jednak ktoś się na to decyduje musi się liczyć z faktem, że mięsem może dostać. Nie cenzuruję nikogo. Nie donoszę administratorom o naruszeniu regulaminu.
Jeśli ktoś dostrzeże w jakimś poście kwantyfikator "Polacy-katolicy" i poczuje się dotknięty wydźwiękiem tekstu zapewne skieruje swoje oczy na opis chcąc z niego zadrwić. Korzystając z okazji skierowanego tu wzroku wyjaśniam, że kwantyfikator taki jest skrótem myślowym. Nie znaczy tyle co "wszyscy Polacy-katolicy", tylko ich większość. O ile oczywiście zgodzimy się, że grupy społeczne różnią się między sobą pewnymi cechami. A chyba się różnią, ponieważ na jakiejś podstawie potrafimy je wyróżnić. "Polacy-katolicy" to tylko egzemplifikacja. Dotyczy to wszystkich kwantyfikatorów znajdujących się w postach.
Odczuwam pewien dyskomfort, gdy zwracam się do osób starszych wiekiem, lub naukowym tytułem per "Ty" nie tłumacząc dlaczego tak robię. Tu jest miejsce na wyjaśnienia. Jestem zwolennikiem stosowania netykiety, której jedna z zasad mówi, że zwracanie się w Internecie do kogoś w ten sposób jest w dobrym tonie i w pewien sposób zrównuje, czy też egalitaryzuje rozmowę. Nie jestem jednak doktrynerem, jeżeli ktoś sobie tego nie życzy w każdej chwili mogę zaprzestać tego procederu.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura