Przy okazji rzekomego cudu eucharystycznego z Sokółki co rusz pojawiają się żarty osób wierzących odnoszące się do rzekomej irracjonalności racjonalistów. Jakieś dwa tygodnie temu z wyżyn swojego poczucia humoru potraktował sprawę Tomasz Terlikowski, który w rozmowie z Jackiem Hołówką dworował z tego jak to ktoś, kto akurat był w posiadaniu „fragmentu tkanki mięśnia sercowego mężczyzny w agonii” szukał po całym świecie miejsca, gdzie akurat na ziemię spadła hostia, aby następnie włamać się do kościoła, tabernakulum i upstrzyć tkanką opłatek. Tomasz Terlikowski, nie biorąc pod uwagę innej możliwości, stwierdził że jest to na tyle mało prawdopodobne, że prawdopodobniejszym jest spontaniczna przemiana wyrobu mącznego w komórki ludzkiego mięśnia sercowego.
Wesoło całą sprawę potraktował kilka dni po eksplozji cudo-eucharyastycznej euforii bloger Grim Sfirkow, który przy okazji zadrwił z przepisów sanitarnych. Grimm pisząc słowa „Uprzejmie donosimy, że obywatel Bóg, w miejscowości Sokółka, dokonał niezgodnej z przepisami Unii Europejskiej przemiany jednego produktu żywnościowego (chleba i wina) w mięso (tj. ciało i krew)” chciał zwrócić uwagę na absurdalność prób regulowania całej egzystencji w sposób racjonalny. Niektóre rzeczy są wyjątkami bytu, są tak ekstraordynaryjne, że próba uchwycenia ich w „mechanizmy codzienności” jest tak bezsensowna, że balansuje na granicy śmieszności. „Obywatel Bóg”; „towarzysz Bóg”? Uprzytomnienie sobie skali egzystencjalnego przesilenia, które rzekomo dokonało się w Sokółce odwraca ziemski porządek. Oto kawałek absolutu zmaterializował się w „pipiduwie”, jak wyraził się jeden z sokółkowskich urzędników.
Dzisiaj, kiedy o cudzie zapomniały już tabloidy i na ich okładkach nie goreją już serca oplecione cierniami, sprawę przypomina bloger GadającyGrzyb. Żartuje sobie z zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa złożonego przez Polskie Stowarzyszenie Racjonalistów do prokuratury w Sokółce. Że zadyma robiona przez PSR to jakaś piramidalna bzdura, bo jak? Ksiądz miał chodzić po cmentarzach i czekać na „świeżaka”, żeby mu kawałek serca nożem kuchennym wyłupać? Albo, że duchowny się przyczaił i zza węgła komuś widelcem w aortę, po to by wyekstrahować kawałek tkanki? Dla wielu taki scenariusz wydaje się być an tyle mało prawdopodobny, że prawdopodobniejszym wydaje się „cud”; nazwijmy sprawę po imieniu – spontaniczna przemiana wyrobu mącznego w tkankę mięśnia sercowego. Jest to powodem drwin z Racjonalistów.
PSR i zwolennicy poglądów im bliskim są nieracjonalni, ponieważ… No właśnie dlaczego? Według tych, którzy racjonalistów chcieliby nauczyć racjonalizmu powodem nieracjonalności jest wiara w to, że ksiądz zamordował, zamiast wiary w to, że dokonał się cud. Tutaj pojawia się kilka interesujących kwestii. Po pierwsze należy powiedzieć, że o wiele bardziej prawdopodobnym jest scenariusz, z którego nabija się Terlikowski, albo GadającyGrzyb niż zaistnienie cudu, a ludzie, którzy dworują sobie w ten sposób po prostu nie mają pojęcia czym jest prawdopodobieństwo. Po drugie razi jednowymiarowość postrzegania sprawy. Pojawia się jakiś scenariusz – słomiany lud, który wydaje się być mało prawdopodobny, następnie obśmiewa się go sprawę przedstawiając w ten sposób: szalony klecha morderca, albo cud. Po trzecie samo powiedzenie, że coś jest „cudem”, jak mi się wydaje, paradoksalnie uprawdopodabnia w umysłach wielu zaistnienie owego. Jakby odrzeć sprawę z nimbu metafizycznej nadbudowy, że tak się wyrażę, pozostaje „spontaniczna przemiana wyrobu mącznego w tkankę mięśnia sercowego”. Nikt o zdrowych zmysłach nie powiedziałby, że takie zjawisko jest bardziej prawdopodobne niż, choćby klecha morderca. „Cud” załatwia wszystko, zmiękcza umysł.
Kwestią bardzo istotną w całej sprawie jest handicap jaki został rozpostarty nad całą sprawą. Społeczeństwo usłyszawszy o cudzie eucharystycznym nie chce, aby sprawą zajęła się prokuratura. W mniemaniu wielu to jakieś obrazoburcze mieszanie Porządków. Oczywiście ta kwestia jest bardzo niepokojąca, by nie powiedzieć niebezpieczna, bo gdyby prawdą było, że na plebanii jest morderca pozostałby on nieosądzony z powodu wiary i społecznego parasola, który ona tworzy (dziwne, że nikt poza racjonalistami nie złożył doniesienia do prokuratury, a sama prokuratura również działa w otoczeniu społecznym i pod „ciśnieniem” społecznych oczekiwań).
Na marginesie, co zauważył jeden z komentatorów na blogu GadającegoGrzyba owo egzystencjalne przesilenie, będące dziełem miłosiernego Boga przyczynia się do rodzenia się pogardy pośród wierzących w stosunku do niewierzących. Czy więc cuda może czynić Szatan, bo po owocach ich poznacie?
Na koniec warto wspomnieć, że cudu w Sokółce nie było. To nie „fragment tkanki mięśnia sercowego konającego mężczyzny” pojawił się na hostii, tylko pałeczka krwawa. Tak przynajmniej twierdzą koledzy i koleżanki naukowcy, którzy dystansują się od pierwszej ekspertyzy pani biolożki, która ponoć do sprawy podeszła „bardzo emocjonalnie”. Widocznie i jej wydawało się, że bardziej prawdopodobne jest, to co jest nieskończenie mniej prawdopodobne i racjonalistów chciała racjonalizmu uczyć.
Interesuję się wszystkim, więc na niczym się nie znam. Na moim blogu można w komentarzach rzucać mięsem. Jeśli jednak ktoś się na to decyduje musi się liczyć z faktem, że mięsem może dostać. Nie cenzuruję nikogo. Nie donoszę administratorom o naruszeniu regulaminu.
Jeśli ktoś dostrzeże w jakimś poście kwantyfikator "Polacy-katolicy" i poczuje się dotknięty wydźwiękiem tekstu zapewne skieruje swoje oczy na opis chcąc z niego zadrwić. Korzystając z okazji skierowanego tu wzroku wyjaśniam, że kwantyfikator taki jest skrótem myślowym. Nie znaczy tyle co "wszyscy Polacy-katolicy", tylko ich większość. O ile oczywiście zgodzimy się, że grupy społeczne różnią się między sobą pewnymi cechami. A chyba się różnią, ponieważ na jakiejś podstawie potrafimy je wyróżnić. "Polacy-katolicy" to tylko egzemplifikacja. Dotyczy to wszystkich kwantyfikatorów znajdujących się w postach.
Odczuwam pewien dyskomfort, gdy zwracam się do osób starszych wiekiem, lub naukowym tytułem per "Ty" nie tłumacząc dlaczego tak robię. Tu jest miejsce na wyjaśnienia. Jestem zwolennikiem stosowania netykiety, której jedna z zasad mówi, że zwracanie się w Internecie do kogoś w ten sposób jest w dobrym tonie i w pewien sposób zrównuje, czy też egalitaryzuje rozmowę. Nie jestem jednak doktrynerem, jeżeli ktoś sobie tego nie życzy w każdej chwili mogę zaprzestać tego procederu.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura