ezekiel ezekiel
796
BLOG

Symboliczna dominacja w sferze publicznej

ezekiel ezekiel Polityka Obserwuj notkę 11

 

Ostatnimi czasy echem odbijała się sprawa wiszenia krzyży w instytucjach publicznych. Najlepiej spuentował ją chyba Bogusław Wolniewicz, bodajże przedwczoraj, w TVP info mówiąc o lewackiej ofensywie (kto tego człowieka wpuszcza do studiów telewizyjnych?). Któregoś dnia bloger Quasi w komentarzach napisał, że sprawa wiszenia krzyży w szkołach jest mniej istotna niż kolonizacja przestrzeni publicznej przez reklamy. Dzisiaj natomiast na Onecie pojawił się fotoreportaż dotyczący trzydziestych czwartych urodzina warszawskiego Dworca Centralnego. Oczywiście został on ochrzczony przez autora tekstu, jako „niesławny moloch”. Oficjalna wykładnia neoliberalizmu jest dość prosta: to co powstało za komuny, to patologiczna narośl, coś co z racji samego miejsca i czasu poczęcia jest plugawe. I tak jakoś wszystko to się skumulowało: krzyże, szalony Wolniewicz, Dworzec Centralny, przestrzeń symboliczna tworząc pole dyskusji o estetyce przestrzeni publicznej.

 

Zanim, tropem wskazanym przez gw1990, zabierzemy się do niszczenia kapliczek i burzenia kościołów (tego chyba nie postulował) warto byłoby się zastanowić nad dominacją symboliczną w sferze publicznej, że tak się z późnanowocześnie wypowiem. Wiadomo, widok kościelnych krzyży i minaretów jako kwestie silnie elektryzujące niejako z natury rzeczy będą znajdować się w polu zainteresowań politycznych. To jednak nie symbole religijne najsilniej kolonizują przestrzeń publiczną. To co najbardziej dominuje w tej sferze, to wszechobecne reklamy.

 

Władza najsilniej sprawowana, to taka o której się nie dyskutuje. Reklamy, mimo że szpetne, wydają się na tyle integralnym elementem systemu społeczno – polityczno – gospodarczego, że właściwie dyskusja o ich istnieniu/nieistnieniu wydaje się zakrawać na absurd. To nie krzyż dominuje w sferze symbolicznej. Ba, nie jest to nawet minaret. To logo. Wszechobecne, irytujące, napastliwe, no i władcze przez swoją bezdyskusyjność.

 

Kolonizacja przestrzeni publicznej przez reklamę jest symbolem dominacji pewnego politycznego modelu. Estetyka w nim jest podporządkowana zyskowi. Fasady kamienic zakrywane są przez setki metrów kwadratowych bilboardów, bo dla SYSTEMU mało istotne jest to co pod obrazami. Ważniejsze są prężące się chicks i napinające muskuły ciacha - wszyscy pogrążeni w ekstazie, bo właśnie nabyli PRODUKT.

 

Radek Sikorski ostatnio chciał zburzyć Pałac Kultury. Autor tekstu pod fotoreportażem o Dworcu Centralnym zapewne podobnego losu życzyłby jubilatowi. Ale panowie, po co te nerwy? Przecież Centralny świetnie sprawuje się jako billboard. A reklama Garniera na fasadzie Pałacu kultury? Panie ministrze, przecież lepszej powierzchni reklamowej w Polsce nie ma. Gdzie Pan by rzucił taki piękny obraz kremu przeciwzmarszczkowego? Na trawkę, której zasianie postuluje Pan w miejscu Pałacu?

 

 

ezekiel
O mnie ezekiel

Interesuję się wszystkim, więc na niczym się nie znam. Na moim blogu można w komentarzach rzucać mięsem. Jeśli jednak ktoś się na to decyduje musi się liczyć z faktem, że mięsem może dostać. Nie cenzuruję nikogo. Nie donoszę administratorom o naruszeniu regulaminu. Jeśli ktoś dostrzeże w jakimś poście kwantyfikator "Polacy-katolicy" i poczuje się dotknięty wydźwiękiem tekstu zapewne skieruje swoje oczy na opis chcąc z niego zadrwić. Korzystając z okazji skierowanego tu wzroku wyjaśniam, że kwantyfikator taki jest skrótem myślowym. Nie znaczy tyle co "wszyscy Polacy-katolicy", tylko ich większość. O ile oczywiście zgodzimy się, że grupy społeczne różnią się między sobą pewnymi cechami. A chyba się różnią, ponieważ na jakiejś podstawie potrafimy je wyróżnić. "Polacy-katolicy" to tylko egzemplifikacja. Dotyczy to wszystkich kwantyfikatorów znajdujących się w postach. Odczuwam pewien dyskomfort, gdy zwracam się do osób starszych wiekiem, lub naukowym tytułem per "Ty" nie tłumacząc dlaczego tak robię. Tu jest miejsce na wyjaśnienia. Jestem zwolennikiem stosowania netykiety, której jedna z zasad mówi, że zwracanie się w Internecie do kogoś w ten sposób jest w dobrym tonie i w pewien sposób zrównuje, czy też egalitaryzuje rozmowę. Nie jestem jednak doktrynerem, jeżeli ktoś sobie tego nie życzy w każdej chwili mogę zaprzestać tego procederu.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (11)

Inne tematy w dziale Polityka