ezekiel ezekiel
649
BLOG

Suwerenność państwa jest złudzeniem

ezekiel ezekiel Polityka Obserwuj notkę 33

 

Obserwując scenę polityczną nie trudno dojść do wniosku, że centralnym zagadnieniem poruszanym przez zarówno polityków, jak i komentatorów jest państwo i jego suwerenność. Część z polityków cynicznie wykorzystuje dyskurs suwerenności, aby udawać reprezentację społeczeństwa mentalnie będącego w epoce suwerennych państw narodowych, część z nich naprawdę wierzy, że ta era wciąż i nadal trwa. Kilkakrotnie już pisałem o rozpuszczaniu się władzy państwowej w globalnych procesach. W komentach zarzucano mi, że nie potrafię odróżnić współzależności od suwerenności. Warto byłoby się przyjrzeć więc czym jest suwerenność, czym jest władza i jak zmienia się (zmieniła) jej natura.
 
Suwerenność klasycznie rozumiana jest zdolnością do wykonywania/sprawowania władzy niezależnej od innych podmiotów. Suwerenności państwowej jest więc tyle ile państwo może wykrzesać z siebie władzy. To ona decyduje o stopniu suwerenności. Czymże więc jest władza? Najprościej mówiąc jest „zdolnością do czynienia rzeczy”.
 
Najważniejszym pytaniem dzisiaj jest, kto jest w posiadaniu zdolności do czynienia rzeczy. I tu sprawa już zaczyna się komplikować (chyba blog nie jest najlepszym miejscem na takie wynurzenia przez wzgląd na swoją niechęć do dłuższych tekstów). Joseph Nye twierdzi, że istnieje władza twarda i władza miękka. Władza twarda jest władzą rozumianą potocznie. Podmiot X jest w stanie intencjonalnie zmusić podmiot Y do jakiegoś zachowania. Twarda władza wykorzystuje przemoc, represję, łapówkę, przymus ekonomiczny, aby osiągnąć swoje cele. Władza miękka jest czymś bardziej subtelnym. Soft Power opiera się na zdolności do uwodzenia rządzonego. Władza w tej perspektywie nie jest zjawiskiem intencjonalnym. To może być władza dyskursu gównianego kina amerykańskiego z wzorcami zachowań nastolatków, filmów macho z lat 90’ z umięśnionymi, spoconymi, bezkompromisowymi samcami alfa. Reżyser Commando nie musiał być świadom, że tworzy przestrzeń władzy politycznej, amerykanizacji globu.
 
Ciągle jednak pozostaje kwestia władzy twardej. Ekonomiczny/fizyczny przymus, przekupstwo, kij i/lub marchewka. Który podmiot polityczny posiada dzisiaj niezależną od innych podmiotów zdolność do czynienia rzeczy? Odpowiedź jest oczywista – żaden, i zapewne żaden nigdy tak naprawdę nie posiadał takiej zdolności. Dzisiaj jednak obserwujemy eksplozję podmiotów, które niejako roszczą sobie pretensje do sprawowania władzy w, jak to nazwał Beck metagrze władzy. Z jednej strony mamy państwa, które udają suwerenność, z drugiej mamy międzynarodowe i ponadnarodowe organizacje. Każdy akt wstąpienia państwa do takiej organizacji w jakiś sposób ogranicza zdolność tegoż do „czynienia rzeczy”. Państwo jest za każdym razem odzierane z jakiegoś swojego suwerennego przywileju – a to ze stosowania kary śmierci, a to z możliwości stosowania tortur, a to z bezkarnego trucia środowiska, a to z możliwości połowów wielorybów. Z trzeciej strony mamy ponadnarodowe korporacje. Ich władza to władza, która konstytuuje się poza, albo obok prawa. Korporacje realizując władzę marchewki grożąc nie-kolonizacją w razie niedostosowania prawa państwowego do swoich wymogów. Z kolejnej strony mamy przejawy globalnego społeczeństwa obywatelskiego. Nie jest to demokracja w rozumieniu klasycznym, ponieważ nie działa w ramach państwa. Jest to swego rodzaju neodemokracja, czy też postdemokracja, która działa globalnie.
 
Ilość aktorów w globalnej rozgrywce władzy powoduje, że żaden z nich nie jest podmiotem, który może nazwać siebie suwerennym. Każdy ogranicza inny w jakiś sposób. Jest to swego rodzaju sieciowy ład (nieład?), w którym każdy podmiot jest węzłem. Jest zdolny do ograniczonego kreowania swojego otoczenia, jednak jest bezwolny wobec globalnych procesów, na które składają się kaskady zdarzeń. Państwo jest tylko jednym z graczy wystawionym na globalne fluktuacje. Nadal istnieje, ale mówienie o jego suwerenności jest zupełnym nieporozumieniem. Jego struktury są coraz mniej istotne wobec nowych tożsamości i nowego sposobu życia społeczeństw.

          Dzisiejsza rola „państwa suwerennego”, to raczej rola, za przeproszeniem, dyskursywnego straszaka, który może służyć do utrzymania prestiżu władzy formalnej (bo przecież nie władzy-jako-takiej). Również jest swego rodzaju nowym „opium ludu” – doświadczeniem odpowiadającym na pierwotne, trybalistyczne instynkty ludzkie, na potrzebę wspólnoty i jednoczesnego wykluczania obcych. Jednakoż świat jest gdzie indziej.

ezekiel
O mnie ezekiel

Interesuję się wszystkim, więc na niczym się nie znam. Na moim blogu można w komentarzach rzucać mięsem. Jeśli jednak ktoś się na to decyduje musi się liczyć z faktem, że mięsem może dostać. Nie cenzuruję nikogo. Nie donoszę administratorom o naruszeniu regulaminu. Jeśli ktoś dostrzeże w jakimś poście kwantyfikator "Polacy-katolicy" i poczuje się dotknięty wydźwiękiem tekstu zapewne skieruje swoje oczy na opis chcąc z niego zadrwić. Korzystając z okazji skierowanego tu wzroku wyjaśniam, że kwantyfikator taki jest skrótem myślowym. Nie znaczy tyle co "wszyscy Polacy-katolicy", tylko ich większość. O ile oczywiście zgodzimy się, że grupy społeczne różnią się między sobą pewnymi cechami. A chyba się różnią, ponieważ na jakiejś podstawie potrafimy je wyróżnić. "Polacy-katolicy" to tylko egzemplifikacja. Dotyczy to wszystkich kwantyfikatorów znajdujących się w postach. Odczuwam pewien dyskomfort, gdy zwracam się do osób starszych wiekiem, lub naukowym tytułem per "Ty" nie tłumacząc dlaczego tak robię. Tu jest miejsce na wyjaśnienia. Jestem zwolennikiem stosowania netykiety, której jedna z zasad mówi, że zwracanie się w Internecie do kogoś w ten sposób jest w dobrym tonie i w pewien sposób zrównuje, czy też egalitaryzuje rozmowę. Nie jestem jednak doktrynerem, jeżeli ktoś sobie tego nie życzy w każdej chwili mogę zaprzestać tego procederu.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (33)

Inne tematy w dziale Polityka