Rzadko zajmuje się polityczną bieżączką. Wychodzę z założenia, że to co dzieje się na scenie, to tylko teatr dla gawiedzi. Decyzje podejmowane są przez technokratów, a materia, którą się zajmują jest nader skomplikowana. Żeby kompetentnie zajmować się polityczną istotnością potrzebna jest spora wiedza na każdy temat, którego chce się dotknąć. Reszta to hazardowo – postpolityczne igrzyska dla kracjoariatu, czyli tych, którym się wydaje, że mają pojęcie o polityce, a w istocie są jedynie obserwatorami „wielkiej maskarady”, jak to klasyk niedawno ujął, choć kontekst jego wypowiedzi był, nomen omen, zgoła inny. Czasem jednak, kiedy ojczyzna tego naprawdę potrzebuje, wkraczam na bieżączkową estradę.
Nie wiem czy wypada pastwić się jeszcze nad Kaczyńskim. Chyba nie wypada kopać leżącego. Nazwę go tylko dla draki Kapitan Hak i na tym poprzestanę, bo mi go po ludzku szkoda.
Od co najmniej roku twierdziłem, że PiS najlepsze czasy ma już za sobą. W zasadzie nie ma w tym nic odkrywczego, ponieważ tylko najbardziej zbrojne ramię partii może twierdzić, że jest inaczej. To co mi się udało jednak, jako domorosłemu, niedzielnemu śledczemu bieżączki, to stwierdzenie, że partia Kaczyńskiego dotyka szklanego sufitu w okolicach 30 %. I o ile mi wiadomo od czasu, kiedy to prawo to wyciągnąłem z przepastnych struktur swojego umysłu, ponad rok temu ani razu PiS nie przebił 30.
Dzieje się tak dlatego, że politycznym zapleczem PiSu są frustraci i przegrani transformacji. Oczywiście tu i tam trafi się jakiś przysłowiowy Krasnodębski (zna ktoś jakieś przysłowie z Krasnodębskim?), ale statystycznie nie robi to szczególnej różnicy. PiS zagospodarowuje, mówiąc delikatnie, polityczne zdenerwowanie. Przeplatają się tam oczywiście wątki nacjonalistyczne i socjalne, ale nie to jest jądrem politycznego przesłania. PiS nie jest raczej reprezentantem jakiejś politycznej idei, a pewnej wizji świata. Wizji paranoicznej i aferalno-układowej. Partia z Kapitanem Hakiem na czele nie będzie reprezentantem innej idei. Prezes roztacza wokół siebie aurę watażki i wielu ten wizerunek twardego, paranoicznego wodza uwodzi. To jednak czego może dokonać formacja polityczna z Kapitanem Hakiem na czele to jedynie zwierać szeregi. Bo choć Polska jest z całą pewnością krajem z nadreprezentacją frustratów i paranoików, to nie jest ich ponad 30% w społeczeństwie.
Interesuję się wszystkim, więc na niczym się nie znam. Na moim blogu można w komentarzach rzucać mięsem. Jeśli jednak ktoś się na to decyduje musi się liczyć z faktem, że mięsem może dostać. Nie cenzuruję nikogo. Nie donoszę administratorom o naruszeniu regulaminu.
Jeśli ktoś dostrzeże w jakimś poście kwantyfikator "Polacy-katolicy" i poczuje się dotknięty wydźwiękiem tekstu zapewne skieruje swoje oczy na opis chcąc z niego zadrwić. Korzystając z okazji skierowanego tu wzroku wyjaśniam, że kwantyfikator taki jest skrótem myślowym. Nie znaczy tyle co "wszyscy Polacy-katolicy", tylko ich większość. O ile oczywiście zgodzimy się, że grupy społeczne różnią się między sobą pewnymi cechami. A chyba się różnią, ponieważ na jakiejś podstawie potrafimy je wyróżnić. "Polacy-katolicy" to tylko egzemplifikacja. Dotyczy to wszystkich kwantyfikatorów znajdujących się w postach.
Odczuwam pewien dyskomfort, gdy zwracam się do osób starszych wiekiem, lub naukowym tytułem per "Ty" nie tłumacząc dlaczego tak robię. Tu jest miejsce na wyjaśnienia. Jestem zwolennikiem stosowania netykiety, której jedna z zasad mówi, że zwracanie się w Internecie do kogoś w ten sposób jest w dobrym tonie i w pewien sposób zrównuje, czy też egalitaryzuje rozmowę. Nie jestem jednak doktrynerem, jeżeli ktoś sobie tego nie życzy w każdej chwili mogę zaprzestać tego procederu.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka