ezekiel ezekiel
113
BLOG

Bedata czyli igrzyska dla gawiedzi

ezekiel ezekiel Polityka Obserwuj notkę 15

 

 Od kilku lat przyzwyczajani byliśmy do myślenia o Jarosławie Kaczyńskim jako o wielkim wodzu i najlepszym strategu na polskiej scenie politycznej. Jeśli o mnie chodzi, to nigdy nie byłem szczególnie przekonany do jego talentów, a większość jego ruchów wydawała mi się raczej doraźnymi akcjami taktycznymi, niż dalekosiężną strategią. Mogę jednak się mylić, bo, z tego co sobie przypominam, nigdy nie miałem nosa do wydarzeń bieżących. Na scenę wkroczył jednak Nowy Strateg. Potężniejszy i zręczniejszy. Nowym demiurgiem politycznego spektaklu jest premier Donald Tusk. Chylcie czoła więc i bijcie pokłony, oto bowiem leniwy Donald okazał się nowym wodzem. Pomimo dętych afer utrzymuje swoją partię wciąż na powierzchni, co przez tak długi czas nie udało się nikomu przed nim. Opozycję premier zmarginalizował i wymusił na niej przyjęcie postawy defensywnej. Kaczyński wziął na przeczekanie w nadziei, że nadejdzie kryzys, który powali Tuska. Kryzys jednak nie nadchodzi, a chwilowe perturbacje premier łagodzi wyrzucaniem z okrętu ciążących marynarzy.

 

Pierwszym z dwóch ruchów Tuska, które zwiastowały narodziny Nowego Stratega było  wycofanie się z wyborów prezydenckich. To wytrąciło z równowagi opozycję. Głosy członków PiS komentujących decyzję wyglądały jak niezgrabne pojękiwania zaskoczonych dzieci. Późniejsza decyzja wprowadzenia prawyborów była posunięciem, które niemal zupełnie wykluczyło PiS z publicznej dyskusji. Początkowo wydawało się, że prawybory to chwilowy dym, jednak okazało się, że są one niczym dobry trunek, który mąci dopiero po pewnym czasie. Zwieńczeniem strategicznego geniuszu była debata kandydatów na kandydatów. Opisywana i ogłaszana o wielu dni zdominowała mainstreamowy tittytainment. Wszystko to złożyło się na obraz Donalda Tuska jako następcę Jarosława Kaczyńskiego nie tylko na urzędowym fotelu, ale również na tronie Stratega.

 

To co łączy Kaczyńskiego i Tuska jako Strategów to nieistotność ich strategii. Darian Barney w książce „Społeczeństwo sieci” przypomina pytanie odnoszące się do kondycji demokracji: „kto wybrał bankowców?”. Ci, których wybieramy nie mają władzy, władzę mają ci, których nie wybieramy pisał Ulrich Beck. Te cytaty mówią o kondycji współczesnego systemu społeczno-politycznego, w którym prawdziwi decydenci nie są wybierani demokratycznie, a ci, których wybieramy właściwie robią tylko polityczną zadymę i teatr dla gawiedzi. Takim teatrem jest z jednej strony skłonność Kaczyńskiego do wywoływania kłótni między krzesłami w pustych salach i tworzenia klimatu permanentnego kryzysu, który jest powodowany przez działania bliżej niezidentyfikowanych „Onych”, z drugiej strony Tuska robienie PRowskiego dymu.

 

Debata przez kilka dni będzie najważniejszym newsem, PiS został skutecznie odsunięty od medialnego żłoba. Komorowski wygra wybory. Ale i to i tak nie ma politycznego znaczenia.

ezekiel
O mnie ezekiel

Interesuję się wszystkim, więc na niczym się nie znam. Na moim blogu można w komentarzach rzucać mięsem. Jeśli jednak ktoś się na to decyduje musi się liczyć z faktem, że mięsem może dostać. Nie cenzuruję nikogo. Nie donoszę administratorom o naruszeniu regulaminu. Jeśli ktoś dostrzeże w jakimś poście kwantyfikator "Polacy-katolicy" i poczuje się dotknięty wydźwiękiem tekstu zapewne skieruje swoje oczy na opis chcąc z niego zadrwić. Korzystając z okazji skierowanego tu wzroku wyjaśniam, że kwantyfikator taki jest skrótem myślowym. Nie znaczy tyle co "wszyscy Polacy-katolicy", tylko ich większość. O ile oczywiście zgodzimy się, że grupy społeczne różnią się między sobą pewnymi cechami. A chyba się różnią, ponieważ na jakiejś podstawie potrafimy je wyróżnić. "Polacy-katolicy" to tylko egzemplifikacja. Dotyczy to wszystkich kwantyfikatorów znajdujących się w postach. Odczuwam pewien dyskomfort, gdy zwracam się do osób starszych wiekiem, lub naukowym tytułem per "Ty" nie tłumacząc dlaczego tak robię. Tu jest miejsce na wyjaśnienia. Jestem zwolennikiem stosowania netykiety, której jedna z zasad mówi, że zwracanie się w Internecie do kogoś w ten sposób jest w dobrym tonie i w pewien sposób zrównuje, czy też egalitaryzuje rozmowę. Nie jestem jednak doktrynerem, jeżeli ktoś sobie tego nie życzy w każdej chwili mogę zaprzestać tego procederu.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (15)

Inne tematy w dziale Polityka