Tematu miałem nie podejmować, bo sprawa rocznicy śmierci Jana Pawła II dość mocno jest eksploatowana w mediach i w różnorakich wspominkach rocznicowych. Jak każdego roku wspomnienia o Papieżu – Polaku dzielą się na te infantylne, próbujące nie być infantylnymi i te, które infantylnie walczą z infantylizmem tych pierwszych.
Do pierwszych odnosić się chyba nie trzeba, bo wszyscy mniej więcej wiedzą o jakie teksty chodzi. Drugie zawierają jakieś osobiste wspomnienia w stylu „ciocia piekła ciasto, wybiła 21:37 i niniejszym ingrediencją słodkości stały się łzy” okraszone nieśmiałą prośbą o błogosławieństwo lub deklaracją zazdrości odnoszącej się do świętości i czystości. Ostatni rodzaj notek to te, które dziwują się, że JPII stał się albo pustym sloganem polityczno – medialnym, albo brandem wykorzystywanym przez producentów dewocjonaliów. I mnie osobiście to zdziwienie chyba najbardziej dziwi.
Jan Paweł II umierał w atmosferze narodowego poruszenia któremu – aż głupio się przyznać – i ja trochę uległem. Telewizje muzyczne zaprzestały nadawania, jakby muzyka miała zburzyć ten nastrój. Tele 5 postanowiło wstrzymać emisję pornosów. Narodowe histerie to nasza specjalność. Codzienność szara, leniwa, gnuśna i wroga raz na jakiś czas przerywana jest zrywem. Papież umarł!
Wisła i Cracovia zawiesiły broń a kibole razem uczestniczyły w mszach. Pojednanie trwało tydzień, po czym na powrót w ruch poszły pięści i buty. Ze zdwojoną siłą jak się zdaje, bo jak ktoś długo wstrzymuje powietrze w płucach to pierwszy oddech jest głęboki. Śmierć papieża tak odmieniła serca dresiarzy, że tydzień byli w stanie powstrzymać się od swych praktyk. Tak też odmieniła śmierć papieża serca Polaków. Niby coś się stało, ale tak naprawdę nie stało się nic, bo i stać się nie mogło.
Polak lubi symbole i gromadne wzruszenia. Ale dzień szary, bez wzruszeń Polaka nudzi, więc stara się go zaoglądać telewizją. Polak lubi również symbole dlatego JP II stał się domeną piękno, choć pustosłowia, politycznym sloganem, tanim obrazkiem na lokalnym rynku. W małych miejscowościach w księgarniach w dziale filozofia półki uginają się pod ciężarem książek wydanych na kredowym papierze opiewających cuda Jana Pawła, opowiadających o przyjaciołach papieża, o poezji, wędrówkach, szlakach, wpływu na obalenie komuny. I tak nikt tego nie kupuje, bo w małych miejscowościach książki się nie sprzedają. Jeżeli jednak ktoś się skusi, to książki o papieżu nie przeczyta, tylko dumnie wyeksponuje w domowej biblioteczce obok nigdy nieprzeczytanej "Potęgi podświadomości" i "Potopu", aby znajomym pokazać jaki to on dążący do świętości – i znowu symbole.
Dziwi mnie, że ktokolwiek był skłonny pomyśleć, że śmierć papieża może w jakiś fantastyczny sposób zmienić narodową mentalność. Przecież kreacja śmierci Jana Pawła była nie zapowiedzią zmiany, ale tej mentalności integralną częścią. I te infantylne notki wspominkowe też.
Interesuję się wszystkim, więc na niczym się nie znam. Na moim blogu można w komentarzach rzucać mięsem. Jeśli jednak ktoś się na to decyduje musi się liczyć z faktem, że mięsem może dostać. Nie cenzuruję nikogo. Nie donoszę administratorom o naruszeniu regulaminu.
Jeśli ktoś dostrzeże w jakimś poście kwantyfikator "Polacy-katolicy" i poczuje się dotknięty wydźwiękiem tekstu zapewne skieruje swoje oczy na opis chcąc z niego zadrwić. Korzystając z okazji skierowanego tu wzroku wyjaśniam, że kwantyfikator taki jest skrótem myślowym. Nie znaczy tyle co "wszyscy Polacy-katolicy", tylko ich większość. O ile oczywiście zgodzimy się, że grupy społeczne różnią się między sobą pewnymi cechami. A chyba się różnią, ponieważ na jakiejś podstawie potrafimy je wyróżnić. "Polacy-katolicy" to tylko egzemplifikacja. Dotyczy to wszystkich kwantyfikatorów znajdujących się w postach.
Odczuwam pewien dyskomfort, gdy zwracam się do osób starszych wiekiem, lub naukowym tytułem per "Ty" nie tłumacząc dlaczego tak robię. Tu jest miejsce na wyjaśnienia. Jestem zwolennikiem stosowania netykiety, której jedna z zasad mówi, że zwracanie się w Internecie do kogoś w ten sposób jest w dobrym tonie i w pewien sposób zrównuje, czy też egalitaryzuje rozmowę. Nie jestem jednak doktrynerem, jeżeli ktoś sobie tego nie życzy w każdej chwili mogę zaprzestać tego procederu.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka