Niezależnie od prawdziwych przyczyn katastrofy TU 154 niepokój poznawczy każe zadawać coraz bardziej niewygodne pytania. I tak na przykład dociekliwy redaktor Tomasz Terlikowski zastanawia się czy to aby przypadek, że telewizja gruzińska, która kilka tygodni temu wywołała panikę informując o ataku Rosji na ten kraj zaczęła swoją relację od katastrofy polskiego samolotu? Przypadek? Również bloger Eine, jak mniemam, znakomity znawca procedur lotniczych przedstawił całą listę pytań, na które nie znalazł odpowiedzi. Również wytrawny specjalista od systemów kontroli lotów, wiktymologii, i ceniony meteorolog Łukasz Warzecha przedstawił swoje stanowisko.
Nie można nie wspomnieć o młodym zdolnym blogerze gw1990, który, jak sam twierdzi, powstrzymał się od brania udziału w festiwalu emocji i zarzutów, dlatego zapewne postanowił w końcu napisać notkę pełną emocji i zarzutów. Autor pyta: gdzie były ciała? Przecież nie widział ich w telewizji. No właśnie, gdzie? Do tego nie zauważył autor wyrwy w ziemi, a „samolot ważył przecież kilka ton”. W każdym filmie jest pokazane, że jak samolot się rozbija to powstaje ogromny krater. Co wiadomo o trzech rannych? Czy to plotka?
Również bardzo powszechne są pytania odnoszące się do filmiku, w którym słychać odgłosy kilku strzałów. Blogerzy solidnie zabrali się do roboty fonologicznej i wyłuskali z nagrania istotne informacje, które w mediach głównego nurtu nie mogą zaistnieć. Czy to prawda, że autor filmiku zmarł w tajemniczych okolicznościach?
Prawdy nie dowiemy się nigdy, jak sugeruje chyba większość prawicowych publicystów. Wczoraj u Jana Pospieszalskiego Rafał Ziemkiewicz, człowiek z ludu, pogardzający elitami, stwierdził, że nie będziemy pewnie prawdy. Na dowód podsunął jakieś, zapewne wyimaginowane, dane dotyczące zamachu JFK. Według nich, około 80% amerykanów nie wierzy w oficjalną wersję. Aby jednak obraz był nieco bardziej klarowny, należy również dodać, że dzisiaj już chyba większość Amerykanów wierzy, że wokół zamachów WTC zawiązał się spisek żydowskiej finansjery spod znaku grupy Bildelbergów i Georgea Busha, zapewne około 40% wierzy w spisek dotyczący lądowania na księżycu, 60% wierzy w uprowadzenia przez UFO, a 25% wierzy w to, że Ziemia jest płaska.
Bez względu na to jakie będą wyniki śledztwa dla sporej części obserwatorów, to co się stało będzie wynikiem zamachu. Dzisiejsze „ja tylko pytam”, „należy mieć wątpliwości”, jest właściwie tylko zasłoną dymną, za którą czai się przekonanie o tym, że to Ruskie nam zgotowały ten los. W oficjalnych wyjaśnieniach zapewne pojawia się jakieś luki – bo jakby nie miałby się nie pojawić; nawet lot i kraksę ważki można opisać w opasłych tomach, a co dopiero katastrofę samolotu – które szybko znajdą ci, którzy „tylko pytają” i domagają się odpowiedzi na zadawane przez siebie pytania. Pytania oczywiście najczęściej niekompetentne, bo aby pytać trzeba wiedzieć, co mogłoby być istotne, a do tego trzeba mieć wiedzę dotyczącą tego, o co trzeba pytać. Każda niewiedza, niekompetencja i własne wyobrażenia będą więc najlepszymi dowodami na to, że zawiązał się spisek, w który zaangażowane były nie tylko rosyjskie służby specjalne, ale również polit-poprawne media głównego nurtu, tłuste szuje salonu i tchórzliwi politycy.
Najlepszym wyjaśnieniem byłby więc Zamach bez względu na to jakie były realne przyczyny. Cokolwiek zostanie ustalone będzie poddawane w wątpliwość. Nie z jakiejś nadzwyczajnej naukowej pasji, tych którzy będą zadawać pytania, nie z zamiłowania do falsyfikacji, tylko z wizji świata, którą reprezentują. Ta wizja świata jest instrumentem z którego wyciągane będą (i są) wnioski. Dowody jakoś tam się znajdą, albo się je wymyśli.
Interesuję się wszystkim, więc na niczym się nie znam. Na moim blogu można w komentarzach rzucać mięsem. Jeśli jednak ktoś się na to decyduje musi się liczyć z faktem, że mięsem może dostać. Nie cenzuruję nikogo. Nie donoszę administratorom o naruszeniu regulaminu.
Jeśli ktoś dostrzeże w jakimś poście kwantyfikator "Polacy-katolicy" i poczuje się dotknięty wydźwiękiem tekstu zapewne skieruje swoje oczy na opis chcąc z niego zadrwić. Korzystając z okazji skierowanego tu wzroku wyjaśniam, że kwantyfikator taki jest skrótem myślowym. Nie znaczy tyle co "wszyscy Polacy-katolicy", tylko ich większość. O ile oczywiście zgodzimy się, że grupy społeczne różnią się między sobą pewnymi cechami. A chyba się różnią, ponieważ na jakiejś podstawie potrafimy je wyróżnić. "Polacy-katolicy" to tylko egzemplifikacja. Dotyczy to wszystkich kwantyfikatorów znajdujących się w postach.
Odczuwam pewien dyskomfort, gdy zwracam się do osób starszych wiekiem, lub naukowym tytułem per "Ty" nie tłumacząc dlaczego tak robię. Tu jest miejsce na wyjaśnienia. Jestem zwolennikiem stosowania netykiety, której jedna z zasad mówi, że zwracanie się w Internecie do kogoś w ten sposób jest w dobrym tonie i w pewien sposób zrównuje, czy też egalitaryzuje rozmowę. Nie jestem jednak doktrynerem, jeżeli ktoś sobie tego nie życzy w każdej chwili mogę zaprzestać tego procederu.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka