Muszę powiedzieć, że nie wierzyłem w to, że Jarosław Kaczyński zdecyduje się na start w wyborach. Nie wierzyłem w to przynajmniej przez pierwsze kilka dni po katastrofie. Rozważano inne kandydatury, mając na uwadze to, że postać Kaczyńskiego jest, delikatnie mówiąc, kontrowersyjna. Każda inna osoba na jego miejscu mogłaby przyciągnąć nieco elektoratu bardziej umiarkowanej prawicy (nazywanie go centrowym byłoby nadużyciem), jednak nie zrównoważyłoby to sporej ilości twardego elektoratu, który obrażony zostałby w domu.
Zapewne istotnym pytaniem jakie stawiali sobie PRowcy PiSu było, jak przedstawić Kaczyńskiego by, po tragedii, która go spotkała, nie wyszedł na człowieka zimnego, a z drugiej na osobę, która nie jest w pełni władz psychicznych. Postanowiono skorzystać z opcji, która jest rzuceniem czegoś dla elektoratu umiarkowanego i PiSowskiego betonu jednocześnie. Formalnie kandydatem na prezydenta jest Jarosław Kaczyński, jednak kampanię prowadzi za niego Joanna Kluzik-Rostkowska. Wydaje się, że jest to rozwiązanie najlepsze z możliwych. Po pierwsze Kaczyński, będąc w bardzo trudnej sytuacji zachowuje powagę. Zwolennicy „twardego kursu” mają swojego kandydata. Z drugiej strony Kluzik Rostkowska łagodzi wizerunek prezesa partii.
Spin doktorzy Prawa i Sprawiedliwości postąpili najlepiej jak tylko mogli. Wiedzieli jak wielkie kontrowersje budzi osoba Jarosława Kaczyńskiego i w jak łatwy sposób może on nagonić negatywny elektorat. Pomimo tego, że nie wierzę w wygraną prezesa, to takie posunięcie wydaje się wzmacniać jego szanse. Bo Kaczyński, który jest strawny dla szerszego grona wyborców, to taki Kaczyński, który nic nie mówi i którego właściwie nie ma.
Interesuję się wszystkim, więc na niczym się nie znam. Na moim blogu można w komentarzach rzucać mięsem. Jeśli jednak ktoś się na to decyduje musi się liczyć z faktem, że mięsem może dostać. Nie cenzuruję nikogo. Nie donoszę administratorom o naruszeniu regulaminu.
Jeśli ktoś dostrzeże w jakimś poście kwantyfikator "Polacy-katolicy" i poczuje się dotknięty wydźwiękiem tekstu zapewne skieruje swoje oczy na opis chcąc z niego zadrwić. Korzystając z okazji skierowanego tu wzroku wyjaśniam, że kwantyfikator taki jest skrótem myślowym. Nie znaczy tyle co "wszyscy Polacy-katolicy", tylko ich większość. O ile oczywiście zgodzimy się, że grupy społeczne różnią się między sobą pewnymi cechami. A chyba się różnią, ponieważ na jakiejś podstawie potrafimy je wyróżnić. "Polacy-katolicy" to tylko egzemplifikacja. Dotyczy to wszystkich kwantyfikatorów znajdujących się w postach.
Odczuwam pewien dyskomfort, gdy zwracam się do osób starszych wiekiem, lub naukowym tytułem per "Ty" nie tłumacząc dlaczego tak robię. Tu jest miejsce na wyjaśnienia. Jestem zwolennikiem stosowania netykiety, której jedna z zasad mówi, że zwracanie się w Internecie do kogoś w ten sposób jest w dobrym tonie i w pewien sposób zrównuje, czy też egalitaryzuje rozmowę. Nie jestem jednak doktrynerem, jeżeli ktoś sobie tego nie życzy w każdej chwili mogę zaprzestać tego procederu.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka