ezekiel ezekiel
70
BLOG

O Dniu matki raz jeszcze

ezekiel ezekiel Polityka Obserwuj notkę 36

Dzień Matki w Polsce jest w istocie Dniem Matki Polki. Matki abstrakcyjnej, jak pisała w Tygodniku Powszechnym Katarzyna Kubisiowska. Matka Polka jest kobietą dzielną, znoszącą heroicznie znoje macierzyństwa, bohaterką codzienności. Poświęca się i kocha, kocha i się poświęca. Taki jest obraz silnie zakorzeniony w naszej kulturze. Matka Polka jest analogicznym tworem jak sławna kobieta na traktorze, lub murarka chwaląca się swoją kamienną tężyzną na schodach Pałacu Kultury. Jest wyzuta z kobiecości i zwątpienia. Matka w Polsce to niemalże katorżniczo zapracowana istota, acz radosna do granic możliwości, oto bowiem trafiło się jej największe szczęście jakie może ją spotkać w życiu – po stanie błogosławionym nadszedł słodki ciężar – wypatrywane dziecko. W wersji 2.0 matka, to uśmiechnięta młoda dziewczyna z Naszej Klasy, która na profil wkleja co tydzień tuzin zdjęć swojej „iskierki” i „najważniejszej osóbki w życiu”. Wszystko to skrywa dość ponury obraz.

 

W Polsce dopiero od trzech czterech lat zaczyna przebijać się temat depresji poporodowej, tego że kobieta – matka boi się swojego własnego dziecka, tego, że nie potrafi znieść ciężaru jakim ono jest. Do tej pory obraz bezradnej dziewczyny płaczącej przy płaczącym dziecku był sukcesywnie kulturowo maskowany przez stereotyp zmęczonej, acz szczęśliwej Matki Polki. Kobieta nie miała prawa (i właściwie nadal nie ma) przyznać się, że jest jej naprawdę ciężko, że dziecko nie jest błogosławieństwem, tylko ciężarem, że czuje się bezradna, że ojciec zrzeka się odpowiedzialności wychowawczej usprawiedliwiając się byciem maszynką do zarabiania pieniędzy na lepsze jutro dla rodziny.

 

Matka Polka nie ma prawa czuć się bezradna i nie ma prawa złościć się na swoje dziecko. Wyobrażam sobie, że taka społeczna presja musi być ogromnie trudna. Problemy w polskim wyobrażeniu macierzyństwa ograniczają się do „słodkiego niewyspania”, tymczasem od matek słyszałem (a właśnie na to jestem wyczulony), że miewały ochotę udusić dziecko, które płaczę entą godzinę. Nie dalej jak wczoraj koleżanka opowiadała o swojej siostrze, która w przypływie frustracji i bezradności po trzeciej godzinie płaczu synka, wprawdzie nie mocno, ale rzuciła dzieckiem o łóżeczko. Słyszałem o tym, jak matka bliskiej mi osoby za czasów wczesnego macierzyństwa siedziała w koncie i płakała, ponieważ nie potrafiła zapanować nad dwójką małych dzieci, podczas gdy ojciec wykonywał powinności głowy rodziny, czyli chodził do pracy. Moja kuzynka przez tygodnie nie opiekowała się w ogóle swoim dzieckiem, ponieważ miała depresję poporodową.

 

Wizja szczęśliwej Matki Polki potępia takie kobiety degradując je do miana wyrodnych matek. Kobieta, która rodzi w Polsce, zwłaszcza na polskiej prowincji jest ze swoimi frustracjami sama, obawiając się o to co powie rodzina i znajomi. Matka w Polsce nie ma prawa do słabości. Bezradność potęguje nieobecny ojciec, któremu przyzwala się społecznie na zachlewanie się „z radości”. Bycie matką jest przez to wszystko szczególnie trudne. Dlatego Dzień matki nie powinien być dniem wyidealizowanej Matki Polki, ale tej prawdziwej matki samotnej i napiętnowanej w swojej bezradności. Nie powinien być dniem kwiatka, tylko dniem przestrzegającym przed uciekającym tatą, oceniającym spojrzeniem sąsiada, taśmowym porodem, brakiem podjazdów dla wózków i pieniędzy za unpaid work.

ezekiel
O mnie ezekiel

Interesuję się wszystkim, więc na niczym się nie znam. Na moim blogu można w komentarzach rzucać mięsem. Jeśli jednak ktoś się na to decyduje musi się liczyć z faktem, że mięsem może dostać. Nie cenzuruję nikogo. Nie donoszę administratorom o naruszeniu regulaminu. Jeśli ktoś dostrzeże w jakimś poście kwantyfikator "Polacy-katolicy" i poczuje się dotknięty wydźwiękiem tekstu zapewne skieruje swoje oczy na opis chcąc z niego zadrwić. Korzystając z okazji skierowanego tu wzroku wyjaśniam, że kwantyfikator taki jest skrótem myślowym. Nie znaczy tyle co "wszyscy Polacy-katolicy", tylko ich większość. O ile oczywiście zgodzimy się, że grupy społeczne różnią się między sobą pewnymi cechami. A chyba się różnią, ponieważ na jakiejś podstawie potrafimy je wyróżnić. "Polacy-katolicy" to tylko egzemplifikacja. Dotyczy to wszystkich kwantyfikatorów znajdujących się w postach. Odczuwam pewien dyskomfort, gdy zwracam się do osób starszych wiekiem, lub naukowym tytułem per "Ty" nie tłumacząc dlaczego tak robię. Tu jest miejsce na wyjaśnienia. Jestem zwolennikiem stosowania netykiety, której jedna z zasad mówi, że zwracanie się w Internecie do kogoś w ten sposób jest w dobrym tonie i w pewien sposób zrównuje, czy też egalitaryzuje rozmowę. Nie jestem jednak doktrynerem, jeżeli ktoś sobie tego nie życzy w każdej chwili mogę zaprzestać tego procederu.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (36)

Inne tematy w dziale Polityka