Na Polskiej prawicy od dość dawna pokutuje mit lewicy popierającej swoim sercem i kartą ze skreśleniem nad urnami Platformę Obywatelską. Wynurzenia domorosłych filozofów wskazują jednoznacznie: „lewica kulturowa”, „salon”, „elita” popiera Bronisława Komorowskiego. I ten dzięki lewackim głosom zasiądzie na stolcu. To w wersji soft, bo w wersji hard, sondaże kłamią, jedyny miarodajny sondaż przedstawił fizyk, prof. Broda, w którym Kaczyński ma 30 procentową przewagę.
Dla polskiej prawicy, tej bardziej prawicowej niż Platforma Obywatelska demoniczny salon jest tożsamy z lewicą. Tutaj wszystko na prawo od PiS ma status lewicy. Gazeta Wyborcza, Tomasz Lis, Bartoszewski, Newsweek, Wielowiejska. To wszystko dla polskiej zaprawionej w niuansowaniu prawicy jest lewicą; cała śmietanka o neoliberalnych poglądach ekonomicznych i lekkim lewoskręcie obyczajowym. Elita z wielkich miast jeżdżąca SUVami, pogardzająca całym sercem klasami niższymi, której postulat adopcji dzieci przez homoseksualistów mrozi krew w żyłach, dla których prawa zwierząt to jakieś dziecinne farmazony, dla których wysokie podatki kojarzą się państwową grabieżą. To wedle prawicy na prawo od PO jest właśnie lewica.
Utożsamianie lewicy z elitą showbizu jest nieco na wyrost, podobnie jak teza, że lewica jest w jakiś sposób zmuszona do głosowania na Bronisława Komorowskiego. Właściwie lewica „nie może” zagłosować na kandydata PO. Komorowski jako tradycjonalista niemalże z samej definicji jest anetyegalitarystą. Jego poglądy na tematy społeczne nie pozwalają na rozróżnienie go od Jarosława Kaczyńskiego. Komorowski jest właściwie personalizacją obyczajowego konserwatyzmu. Poglądu ekonomiczne wyraża za Komorowskiego partia, ponieważ ten, jak się wydaje nie ma własnych. Marszałek zdobywszy urząd prezydenta byłby właściwie przedłużeniem Platformy Obywatelskiej, ugrupowania, które w sposób mniej lub bardziej skryty sympatyzuje z amerykańskimi neokonserwatystami – jak najwięcej ekonomicznej wolności i obyczajowy rygoryzm. Zarówno jeden jak i drugi postulat są dalekie od lewicowości. Bronisław Komorowski jest antytezą lewicowego kandydata.
Czy bliżej jest lewicy do Jarosława Kaczyńskiego? Polscy wolnościowcy, postrzegający świat społeczny jako funkcję ekonomii uważają, że Jarosław Kaczyński jest kandydatem lewicowym. Sytuacja nie jest jednak taka prosta, ponieważ to, za klasykiem, jakie koło zataczają ich tępe oczy, nie jest miarą wszechrzeczy. Przynależność do obozu politycznego nie może być i nie jest oparta tylko i wyłącznie na jednym, arbitralnie wybranym kryterium. Deklaratywny solidaryzm Kaczyńskiego, z którego zresztą się ostatnio chyłkiem wycofuje, nie umiejscawia go bynajmniej pośród kandydatów, którzy mogą zainteresować lewicę. Jego solidaryzm to solidaryzm narodowy. Zamknięty, duszny, skierowany na jakąś nieistniejącą „zdrową tkankę”. W istocie jest to ideologia wykluczenia.
Wybór Kaczyńskiego może być wyborem mniejszego zła. Jednak wydaje się, że opozycja dżumy i cholery nie daje wielkiego pola manewru. Lewicy w tych wyborach pozostaje więc albo kierowanie się kryterium większego spokoju (Komorowski), zapory, nawet niewielkiej, na drodze do deregulacji (Kaczyński), albo wewnętrzna emigracja: pozostanie w domu, wrzucenie pustej karty bądź dopisanie kogoś. Bo co innego? Napieralski? Ten reprezentuje głównie samego siebie.
Interesuję się wszystkim, więc na niczym się nie znam. Na moim blogu można w komentarzach rzucać mięsem. Jeśli jednak ktoś się na to decyduje musi się liczyć z faktem, że mięsem może dostać. Nie cenzuruję nikogo. Nie donoszę administratorom o naruszeniu regulaminu.
Jeśli ktoś dostrzeże w jakimś poście kwantyfikator "Polacy-katolicy" i poczuje się dotknięty wydźwiękiem tekstu zapewne skieruje swoje oczy na opis chcąc z niego zadrwić. Korzystając z okazji skierowanego tu wzroku wyjaśniam, że kwantyfikator taki jest skrótem myślowym. Nie znaczy tyle co "wszyscy Polacy-katolicy", tylko ich większość. O ile oczywiście zgodzimy się, że grupy społeczne różnią się między sobą pewnymi cechami. A chyba się różnią, ponieważ na jakiejś podstawie potrafimy je wyróżnić. "Polacy-katolicy" to tylko egzemplifikacja. Dotyczy to wszystkich kwantyfikatorów znajdujących się w postach.
Odczuwam pewien dyskomfort, gdy zwracam się do osób starszych wiekiem, lub naukowym tytułem per "Ty" nie tłumacząc dlaczego tak robię. Tu jest miejsce na wyjaśnienia. Jestem zwolennikiem stosowania netykiety, której jedna z zasad mówi, że zwracanie się w Internecie do kogoś w ten sposób jest w dobrym tonie i w pewien sposób zrównuje, czy też egalitaryzuje rozmowę. Nie jestem jednak doktrynerem, jeżeli ktoś sobie tego nie życzy w każdej chwili mogę zaprzestać tego procederu.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka