Krynica inspiracji, Tomasz Terlikowski powrócił na pole bitwy, na którym się najlepiej czuje. Postanowił podjąć rękawicę rzuconą przez Grzegorza Sroczyńskiego. Oba teksty poruszają się gdzieś w tematyce prezerwatyw, a te są jednym z ulubionych artefaktów redaktora Terlikowskiego. Redaktor, zasłużony twórca hipotetycznego bóstwa „Wielkiego Kondoma”, do którego ponoć modlić mają się (he, he, he) przeciwnicy polityki Watykanu w sprawie prezerwatyw w Afryce, w swoim satyrycznym tekście osiąga wyżyny swojej ironii. Kwestią witalną dla redaktora staje się ilość Durexów, którą może wykorzystać dziennie „libertyn z GW” Sroczyński. Dokonuje szybkich rachunków i stwierdza, że aby zrównoważyć jego wydatki na pieluchy dla dzieci redaktor-libertyn musiałby zakupić 120 gum miesięcznie. Dalej, zapewne dzięki natchnieniu Wielkiego Kondoma, jest jeszcze lepiej. Grzegorz Sroczyński nosi ponoć prezerwatywy na oczach. Ba! Jedną ma nawet w mózgu i ona mu uciska ten, posługując się wyszukaną ironią Terlikowskiej szkoły, najważniejszy narząd (he, he, he), co uniemożliwia libertynowi normalne funkcjonowanie. Nic dziwnego, coś przecież musi robić z tymi 120 prezerwatywami miesięcznie, a przecież – wedle podejrzeń redaktora Terlikowskiego –wszystkich nie zużyje w, za przeproszeniem, tradycyjny sposób. Redaktor również pisze coś o samochodach na pedały dając po raz kolejny prztyczka zgnilcom moralnym z Czerskiej.
Ja bym jednak poszedł trochę dalej w tych ironiach, bo czuję wyraźny niedosyt tego lateksowo-analnego humoru. I tak redaktor Sroczyński poza tym, że nosi prezerwatywy na oczach, na mózgu, to nosi je jeszcze na uszach, zamiast czepka na pływalnię. W prezerwatywach stoją u redaktora Sroczyńskiego w domu (publicznym – He, He, He) kwiatki, prezerwatywy wiszą na klamkach, na święta przystrajają choinkę, służą za pojemniki na śmieci. Sroczyński wsiada każdego ranka do samochodu na pedały (ale samochód jest napędzany silnikiem spalinowym) i jedzie na Czerską siać lateksową propagandę.
No ale dość tych żartów. Podwyższyć VAT na gumy, i niech się rodzą dzieci! A jak urosną to do roboty. A jak będzie wzrost gospodarczy to wszystkich będzie stać na pieluchy!
Interesuję się wszystkim, więc na niczym się nie znam. Na moim blogu można w komentarzach rzucać mięsem. Jeśli jednak ktoś się na to decyduje musi się liczyć z faktem, że mięsem może dostać. Nie cenzuruję nikogo. Nie donoszę administratorom o naruszeniu regulaminu.
Jeśli ktoś dostrzeże w jakimś poście kwantyfikator "Polacy-katolicy" i poczuje się dotknięty wydźwiękiem tekstu zapewne skieruje swoje oczy na opis chcąc z niego zadrwić. Korzystając z okazji skierowanego tu wzroku wyjaśniam, że kwantyfikator taki jest skrótem myślowym. Nie znaczy tyle co "wszyscy Polacy-katolicy", tylko ich większość. O ile oczywiście zgodzimy się, że grupy społeczne różnią się między sobą pewnymi cechami. A chyba się różnią, ponieważ na jakiejś podstawie potrafimy je wyróżnić. "Polacy-katolicy" to tylko egzemplifikacja. Dotyczy to wszystkich kwantyfikatorów znajdujących się w postach.
Odczuwam pewien dyskomfort, gdy zwracam się do osób starszych wiekiem, lub naukowym tytułem per "Ty" nie tłumacząc dlaczego tak robię. Tu jest miejsce na wyjaśnienia. Jestem zwolennikiem stosowania netykiety, której jedna z zasad mówi, że zwracanie się w Internecie do kogoś w ten sposób jest w dobrym tonie i w pewien sposób zrównuje, czy też egalitaryzuje rozmowę. Nie jestem jednak doktrynerem, jeżeli ktoś sobie tego nie życzy w każdej chwili mogę zaprzestać tego procederu.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka