ezekiel ezekiel
510
BLOG

Problem lewicy

ezekiel ezekiel Polityka Obserwuj notkę 11

 

 Kilka dni temu usłyszałem dość ciekawą historię. Źródło można uznać za wiarygodne, więc nie mam widzę powodu, aby nie wierzyć, że wydarzenia rzeczywiście miały miejsce. Otóż na jednej z mazurskich, nienajbogatszych wsi, gdzie nie dotarła jeszcze klasa wyższa ze swoimi domami  nad samym jeziorem, kładkami o powierzchni powyżej 100 m2, Porsche Cayenne a wraz z nią nie dotarły droższe sklepy i zaczątki wodnych sportów ekstremalnych, rodzina oglądała telewizję. Program prezentował artystów scenicznych. Mniejsza czy były to gwiazdy, które śpiewają i tańczą, poszukiwania talentów, mniejsza o to czy była to produkcja na polskojęzyczna na licencji, czy produkcja niepolskojzyczna na licencji. Na scenę wchodzi czarnoskóry wykonawca. Wtem jedna z osób oglądających program, młoda (bardzo młoda) matka mówi do swojej latorośli: „o, popatrz, czarnuch”. Na to jej siostra, która dość długi czas mieszkała w Olsztynie – moim zdaniem jednym z najładniejszych polskich miast – poznawszy świata, dość dobrze wykształcona, ocierająca się o doktorat z historii sztuki, obracająca się w tzw. socjecie artystycznej pyta dlaczego od młodych lat uczy rasizmu swoje dziecko? Na to młoda matka stwierdza, ze w „tym kraju tolerancja nie popłaca.” No tak, czarni zabrali jej dom, azjaci, obniżyli pensję w polskim sklepie, w którym na czarno zatrudnia ją lokalny bonzo, samochód okradli Hiszpanie, Hindusi rozpili brata. I wszystko to na mazurskiej wsi niedaleko Olecka.

Pojawia się pytanie ważne dla lewicy: na ile powinna ona wsłuchiwać się w głos ludu, a na ile puszczać ten głos mimo uszu. Wydaje się, że dzisiejsza lewica ma problem z tą kwestią. Z jednej strony bowiem lewica nowoczesna, czy też postnowoczesna, skupiona wokół takich środowisk jak choćby Krytyka Polityczna kładzie spory nacisk na wielkomiejskie problemy z genederem, równouprawnieniem osób homoseksualnych, wolnością artystycznej ekspresji i przyczynia się do tego, że kwestie ekonomiczne gdzieś niknął między promocją spektakli teatru ekstremalnego i antologii sztuki gejowskiej. Z drugiej strony lewica w jej tradycyjnym charakterze, czyli choćby Piotr Ikonowicz, dla wielu jest po prostu trudna do zaakceptowania  z powodu siermięgi dyskursu, bez względu na to ile ta postać ma racji. Jaka jest więc droga lewicy i jakie jest jej stanowisko wobec osób ekonomicznie wykluczonych, biednych, upokorzonych? Wydaje się, że lewica ponowoczesna wybrała drogę milczenia wobec ewentualnych beneficjentów swoich poglądów: teatr ekstremalny nie dotrze do ludzi na mazurskiej wsi.  Podobnie postulaty równouprawnienia osób homoseksualnych, adopcji przez nich dzieci, wolności ekspresji i ponowoczesnej sztuki. A z pewnością są to osoby potrzebujące wsparcia i pomocy, aby nie reprodukowały biedy, patologii, agresji, rasizmu, nietolerancji. Lewica nie mówi o tym, o czym mówią ludzie z nizin, tylko o nich samych, chociaż niestety dość rzadko przebija się ten głos przez dyskurs emancypacyjny.

Spójna światopoglądowo, nowoczesna lewica z postulatami ekologii, wrażliwości na cierpienie zwierząt, walki o emancypację kobiet, prawa osób homoseksualnych, walcząca o wolność ekspresji w świecie sztuki i tożsamości nie znajdzie w tych kwestiach sojusznika pośród osób biednych, wykluczonych, ze społecznych nizin, ekonomicznie upokorzonych. Jestem zdania, że współczesna lewica musi pogodzić się z pewnym rodzajem wpisanego w siebie protekcjonalizmem. Nie tyle powinna „wsłuchiwać się” w rasizm i nietolerancję osób wykluczonych ile go „słuchać” i w ten sposób diagnozować problemy osób biednych. Bo z wrogością bardzo często jest związane jakieś upokorzenie i krzywda.

Dziewczyna, która mówi „popatrz synku, czarnuch”, nigdy w życiu nie widząc na własne oczy osoby czarnoskórej, nie będzie popierać adopcji dzieci przez osoby homoseksualne, nie zrozumie postulatów parytetowych, nie będzie popierać postulatów ekologicznych. Nie, dopóki będzie w pewnym stopniu czuła się wykluczona z podziału bogactwa, dopóki będzie czuła się gorsza (tolerancja nie popłaca). Tutaj chyba też jest napięcie między szeroko pojmowaną lewicą a szeroko pojmowanym liberalizmem. Ten ostatni twierdzi, że jednostka potrafi być racjonalna i nikt w jej sferę wolności przekonać nie powinien wkraczać. Lewica natomiast, przynajmniej tak mi się wydaje, dystansuje się do takiego poglądu. Nieco wulgaryzując: „lewica wie lepiej”. Nie wierzy w racjonalność człowieka i w to, że jest on zdolny zawsze prawidłowo rozpoznać swoje interesy i kierować się wartościami takimi, które nie będą krzywdzić innych. W tym szerokim sensie lewica jest obrończą liberalizmu: twierdzi, że istnieje pewien zestaw wartości ponad wolność, ale paradoskalnie, do realizacji wolności niezbędnych. Nie chcę mówić o „wolności fałszywej”, bo to domena dyskursu Kościoła. Trudno jednak sądzić, że większość, być może materialnie upokorzona, pozwoli na ekspresję mniejszości, bo przecież „tolerancja w Polsce nie popłaca”.

ezekiel
O mnie ezekiel

Interesuję się wszystkim, więc na niczym się nie znam. Na moim blogu można w komentarzach rzucać mięsem. Jeśli jednak ktoś się na to decyduje musi się liczyć z faktem, że mięsem może dostać. Nie cenzuruję nikogo. Nie donoszę administratorom o naruszeniu regulaminu. Jeśli ktoś dostrzeże w jakimś poście kwantyfikator "Polacy-katolicy" i poczuje się dotknięty wydźwiękiem tekstu zapewne skieruje swoje oczy na opis chcąc z niego zadrwić. Korzystając z okazji skierowanego tu wzroku wyjaśniam, że kwantyfikator taki jest skrótem myślowym. Nie znaczy tyle co "wszyscy Polacy-katolicy", tylko ich większość. O ile oczywiście zgodzimy się, że grupy społeczne różnią się między sobą pewnymi cechami. A chyba się różnią, ponieważ na jakiejś podstawie potrafimy je wyróżnić. "Polacy-katolicy" to tylko egzemplifikacja. Dotyczy to wszystkich kwantyfikatorów znajdujących się w postach. Odczuwam pewien dyskomfort, gdy zwracam się do osób starszych wiekiem, lub naukowym tytułem per "Ty" nie tłumacząc dlaczego tak robię. Tu jest miejsce na wyjaśnienia. Jestem zwolennikiem stosowania netykiety, której jedna z zasad mówi, że zwracanie się w Internecie do kogoś w ten sposób jest w dobrym tonie i w pewien sposób zrównuje, czy też egalitaryzuje rozmowę. Nie jestem jednak doktrynerem, jeżeli ktoś sobie tego nie życzy w każdej chwili mogę zaprzestać tego procederu.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (11)

Inne tematy w dziale Polityka