Po troszę dziw, po troszę radość mnie napełnia kiedy czytam posty na temat Janusza Palikota i obserwuję bezradność, która z nich zionie. Bloger gw1990, zupełnie nie potrafiący sobie poradzić ze zjawiskiem Palikota nazywa go, za Staniszkis, która również najwyraźniej nie bardzo wie, co z happenerem zrobić, „frajerem” i we właściwy sobie sposób insynuuje, dość prymitywnie manipuluje, aby zdezawułować poczynania posła. Najbardziej jednak jaskrawym i infantylnym przejawem palikotofobii jest ostentacyjne nazywanie go „Panem P.”. W ten sposób komentator przyznaje się do tego, że Palikot go ograł, że jest w stanie tylko w tandetny sposób pomniejszać jego medialną istotność. Palikot ma podobny status w dyskursie prawicy jak Michnik – reakcje na niego to skrajna pogarda pomieszana z dziwnym rodzajem fascynacji i przypisaniem nienależnej demiurgiczności. O ile Adam Michnik zapewne zyskał takie miano niezupełnie intencjonalnie, tak Janusz Palikot dość dobrze rozgrywa polską prawicę, wywołuje u potoki piany na ustach, zaczerwienienie gałek ocznych, szalony wzrok i swędzenie twarzy. Poseł PO, happener, dobrze czujący postpolityczny paradygmat,po prostu wychował sobie grupę szybkiego reagowania, szerokie grono pożytecznych idiotów, trolli, którzy stanowią całkiem niezłe paliwo do jego akcji.
Mam co do jego ostatniej wolty mieszane uczucia. Cieszę się oczywiście, że rozbija „światopoglądowy konsensus” opierający się o dominację etyki konserwatywnej, o pazerność na władzę Kościoła Katolickiego, o konfesyjność życia publicznego w Polsce. Cieszę się, że wprowadza do głównego nurtu tematy, które do tej pory były domeną jakichś wątłych - nie intelektualnie, ale pod względem obecności w konserwatywnych i neoliberalnych mediach głównego nurtu – środowisk. Dobrze, że towarzyszą temu twarze mogące poruszyć zbiorową wyobraźnię młodych, choćby Kuba Wojewódzki.
Z drugiej strony bardzo obawiam się tego, o czym pisał bloger Chevalier, czyli tego, że Palikot zagospodaruje „lewicowość kawiorową” koligacąc ją z nurtem gospodarczego silnego liberalizmu. Młodych nie pociągnie lewica, tylko znowu zagospodaruje ich prawica. Oczywiście lepszy neoliberalizm z lewicowymi poglądami społeczni, niż neoliberalizm konserwatywny. Z drugiej strony uważam, że Palikot może strwonić nadzieję lewicy na spójną linię postulatów socjalnych, antyklerykalizmu i wolności obyczajowych. Obawiam się tego, że Palikot ugruntuje klasistowski podział na biednych homofonów – nieudaczników, którymi nie interesuje się nikt poza organami ścigania z jednej strony i nadętych bananów z wielkich miast święcie przekonanych o tym, że wszystko zawdzięczają „swojemu talentowi, umiejętnościom, solidności i dynamizmowi”, sądzących, że największym dramatem polityki polskiej jest jej klerykalizacja i dyskryminacja homoseksualistów. Oczywiście jest to jej spory problem, jednak nie jedyny. A jednym z najistotniejszych zagrożeń polityki jest to, że zapomni ona zupełnie o wykluczonych, a przejmować się będzie tylko brakiem jednego okienka i tym jak to przedsiębiorcom się źle żyje. O ile wiem, gorzej niż przedsiębiorcom żyje się ludziom na wsiach, którym ze ścian grzyby rozsiewają zarodniki a najbardziej atrakcyjnym sposobem spędzania czasu jest butelka taniego wina.
Interesuję się wszystkim, więc na niczym się nie znam. Na moim blogu można w komentarzach rzucać mięsem. Jeśli jednak ktoś się na to decyduje musi się liczyć z faktem, że mięsem może dostać. Nie cenzuruję nikogo. Nie donoszę administratorom o naruszeniu regulaminu.
Jeśli ktoś dostrzeże w jakimś poście kwantyfikator "Polacy-katolicy" i poczuje się dotknięty wydźwiękiem tekstu zapewne skieruje swoje oczy na opis chcąc z niego zadrwić. Korzystając z okazji skierowanego tu wzroku wyjaśniam, że kwantyfikator taki jest skrótem myślowym. Nie znaczy tyle co "wszyscy Polacy-katolicy", tylko ich większość. O ile oczywiście zgodzimy się, że grupy społeczne różnią się między sobą pewnymi cechami. A chyba się różnią, ponieważ na jakiejś podstawie potrafimy je wyróżnić. "Polacy-katolicy" to tylko egzemplifikacja. Dotyczy to wszystkich kwantyfikatorów znajdujących się w postach.
Odczuwam pewien dyskomfort, gdy zwracam się do osób starszych wiekiem, lub naukowym tytułem per "Ty" nie tłumacząc dlaczego tak robię. Tu jest miejsce na wyjaśnienia. Jestem zwolennikiem stosowania netykiety, której jedna z zasad mówi, że zwracanie się w Internecie do kogoś w ten sposób jest w dobrym tonie i w pewien sposób zrównuje, czy też egalitaryzuje rozmowę. Nie jestem jednak doktrynerem, jeżeli ktoś sobie tego nie życzy w każdej chwili mogę zaprzestać tego procederu.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka