Właśnie skończył się jeden z telewizyjnych programów wyławiających piękne kwiaty z plątaniny zielsk. Funkcją zielsk jest nędzna egzystencja gdzieś w dolnych rejestrach łańcucha troficznego*, a piękne kwiaty, pod wprawnym okiem profesjonalnych ogrodników napawają radością serca. Programów typu „zostań naj” jest zatrzęsienie. Światowa specyfika tego typu obrazów jest oczywista – „naj”, w społecznym odbiorze zostają zawsze jurorzy, kwiaty wyłowione spośród plebsowatych zielsk, robią chwilową karierę opromienione blaskiem zaskakującego, czy też „zaskakującego” debiutu, po czym gasną w miałkości, czy wręcz dupowatości, by użyć popularnego ostatnio sformułowania, marketingowej kreacji. Wielkie talenty, piękni ludzie, zdolni muzycy, oryginały kończą robiąc fuchy na powiatowych festynach, ewentualnie zostają kimś w rodzaju objazdowej baby z brodą, co z pewnością nie jest szczytem ich marzeń kiedy pełni naiwności decydują się wejść na scenę i poddać ocenie jurorów. Najlepiej wychodzi na tym oczywiście samo medium, które w dupie ma przyszłe kariery, ale nie pogardzi zyskiem od reklamodawców, którzy chętnie wykupią czas reklamowy – kto nie lubi oglądać pięknych przeistoczeń i marzyć o możliwości fantastycznie szybkiej przemiany z ropuchy w księżniczkę, albo życzyć sprawiedliwej wypłaty dla Janko Muzykanta?
Wszystko wydaje się tak oczywiste, że stwierdzanie tego może tłumaczyć jedynie chęć pewnego wyżycia się, literackiej gry. No właśnie, pytam więc co pośród jury programu o modelkach robi Kazimiera Szczuka? Rozumiem, Karolina Korwin – Piotrowska jest częścią show – bizu może sobie pozwolić na taką dywersję z przymrużeniem oka. W końcu za coś musi płacić rachunki. Ale Szczuka? Oceniające te biedne, rugane przez sadystycznych i psychopatycznych profesjonalistów na całej drodze zawodowej młode dziewczyny? W imię samorealizacji kobiet? Przecież samorealizacja przez modeling jest niczym innym jak reprodukcją społecznych ról płciowych – piękne, niedoścignione i nieistniejące ideały. Do tego ideały klasowe przecież. Nie ma w modelingu parytetu wieku, zamożności. Wszyscy muszą być młodzi i piękni. A taka zabawa tożsamością osiągalna jest tylko dla bogatych.
Jednym z zadań, które musiała wykonać jedna z kandydatek na modelkę była sesja z zagryzanymi płatami mięsa. Dziewczyna jest wegetarianką w życiu prywatnym. Oczywiście uznając, że kontestacja takiej sesji byłaby nieprofesjonalizmem podjęła wyzwanie. Toteż podkreślała Kazimiera Szczuka – modelka musi znosić trudy pracy, zwłaszcza na początku. Że co proszę? A gdzie opór, kontestacja, dążenie do egalitaryzacji, chęć zmiany, również zmiany kultury? To co pozostaje w dzisiejszym świecie to hasło „jebać kontestację”? Czy Kazimiera Szczuka lada chwila powie, że greed is good? Ostateczną instancją mają być nadęci profesjonaliści od tego i tamtego? Aż wyrywa się: jebać profesjonalistów!
*Przepraszam wszystkich pasjonatów biologii za nie do końca uprawnioną gradację szczebli łańcucha troficznego.
Interesuję się wszystkim, więc na niczym się nie znam. Na moim blogu można w komentarzach rzucać mięsem. Jeśli jednak ktoś się na to decyduje musi się liczyć z faktem, że mięsem może dostać. Nie cenzuruję nikogo. Nie donoszę administratorom o naruszeniu regulaminu.
Jeśli ktoś dostrzeże w jakimś poście kwantyfikator "Polacy-katolicy" i poczuje się dotknięty wydźwiękiem tekstu zapewne skieruje swoje oczy na opis chcąc z niego zadrwić. Korzystając z okazji skierowanego tu wzroku wyjaśniam, że kwantyfikator taki jest skrótem myślowym. Nie znaczy tyle co "wszyscy Polacy-katolicy", tylko ich większość. O ile oczywiście zgodzimy się, że grupy społeczne różnią się między sobą pewnymi cechami. A chyba się różnią, ponieważ na jakiejś podstawie potrafimy je wyróżnić. "Polacy-katolicy" to tylko egzemplifikacja. Dotyczy to wszystkich kwantyfikatorów znajdujących się w postach.
Odczuwam pewien dyskomfort, gdy zwracam się do osób starszych wiekiem, lub naukowym tytułem per "Ty" nie tłumacząc dlaczego tak robię. Tu jest miejsce na wyjaśnienia. Jestem zwolennikiem stosowania netykiety, której jedna z zasad mówi, że zwracanie się w Internecie do kogoś w ten sposób jest w dobrym tonie i w pewien sposób zrównuje, czy też egalitaryzuje rozmowę. Nie jestem jednak doktrynerem, jeżeli ktoś sobie tego nie życzy w każdej chwili mogę zaprzestać tego procederu.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka