Bohaterem prawicowej wyobraźni stać się nietrudno. Mechanizm wygląda zazwyczaj podobnie. Osoba X dokonuje określonego „zamachu na wartości”, czyli najczęściej po prostu nie zgadza się z poglądami prawicowego ekstremizmu, przy czym ekstremizm rozumie się jako poglądy pozostający na marginesie intelektualnego życia danej strefy cywilizacyjnej (definicja ezekiela – niepełna, ale tutaj wystarczająca). Publiczne wyrażenie dezaprobaty wobec idei silnie zideologizowanej prawicy jest wstępem do procesu.
Później następuje demiurgizacja. Najlepszym przykładem demiurga według prawicowej wyobraźni jest Adam Michnik. Ten akurat dość długo pracował na to miano, ale za to efekty są piorunujące. W Polsce według prawicowego oglądu chyba nic się nie dzieje bez woli lub co najmniej przyzwolenia Adama Michnika. Michnik stoi prawie za wszystkim. Oczywiście z wyjątkiem ruchawek w prawicowych warowniach, wolnych od wpływu lyberalyzmu.
Gdzieś około demiurgizacji dzieje się proces autorytetatyzacji (ałtorytetazycji). Poza przypisywaniem nieproporcjonalnie dużego wpływu na rzeczywistość poszczególnych osób dochodzi arbitralne uznanie ich za autorytety (ałtorytety). Według prawicowej mitologii dzisiejsze elity, to elity podrobione, niewłaściwe, przekupione, importowane. Prawdziwe w wyniku knowań i przemocy zostały pozbawiane wpływu na rzeczywistość. Prawica ma poczucie niemocy, braku wpływu stąd bunt i pogarda wobec elit. Należy nadmienić, że elity w dzisiejszym świecie niemal ze swojej natury są „lewicowe” i „postępowe”, również w krajach, gdzie nie było możliwości „podrabiania elit”. Autorytetatyzacja jest więc z jednej strony formą buntu z drugiej strony krzykiem bezradności i chęcią obrzydzenia poprzez wykazania swojej moralnej, kompetencyjnej, czy klasowej wyższości. W ten sposób autorytetem obwołano mistrza porannej kondycji Dominika Tarasa. Nagle w prawicowej mitologii Taras stał się gazetowyborczym autorytetem. A przecież to psychol. I kucharz do tego.
Tutaj pojawia się kolejny etap wcielania w poczet demonów prawicowej wyobraźni, mianowicie poszukiwanie haków, aby udowodnić, że członek „nowej, przekupnej, importowanej elity” jest w istocie szują, nieudacznikiem, moralnym pętakiem. Dominik Taras jest, jak wyżej jakimś psychicznym kucharzyną, Alicja Tysiąc staje się Alicią Trzydzieści Tysięcy, która chciała swoje dzieci zabić za srebrniki (geldy?), Bartoszewski nie ma matury, Zuzanna Niemier (protestująca przeciwko obecności symboli religijnych we wrocławskim liceum) jest partnerką Mariusza Agnosiewicza – nie pojawiła się więc znikąd, chędoży się z Racjonalistą, więc stąd ma takie poglądy, ergo jest niewiarygodna. Ewentualnie, ma duże cycki, co było leitmotivem wielu dyskusji wśród prawicowych knurów, jak słusznie ich nazwał bloger Quasi. Jej protest więc może zostać obśmiany, uznany za nieważny, bo Zuzia jest chodzącym młodym biustem i co ona może wiedzieć o życiu z takimi balonami.
To chyba ostatni element. Na obrazoburcę, któremu najpierw przypisuje się nienależnie duży wpływ na rzeczywistość, wpisuje się go w poczet fałszywych autorytetów, znajduje się haki, dziwnych znajomych (mistrzem tego ostatniego jest bloger gw1990), co jest lekarstwem na wyolbrzymioną rolę społeczną danej osoby.
Proces tego typu jest pochodną prawicowego widzenia świata, w którym rzeczywistość nie tylko jest silnie sterowalna, ale jest po prostu intencjonalnie kierowana gdzieś zza kurtyny. Kurtyna odgranicza widownię od kulis. Ich cechą, według prawicowej wizji, jest silna personalizacja. Ktoś, kto posiada wielki wpływ pociąga za sznurki. Nic nie dzieje się bez przyczyny, a przyczyna może być tylko jedna – czyjaś wola. Kurtyna jest niemalże nieprzenikniona - jeśli nie ma dowodów, to tylko dowód na to, że mogły zostać zniszczone, egro ktoś ma WIELKĄ WŁADZĘ. Dzięki jednak pewnym poszlakom można rekonstruować strukturę włądzy zza kurtyny.
Interesuję się wszystkim, więc na niczym się nie znam. Na moim blogu można w komentarzach rzucać mięsem. Jeśli jednak ktoś się na to decyduje musi się liczyć z faktem, że mięsem może dostać. Nie cenzuruję nikogo. Nie donoszę administratorom o naruszeniu regulaminu.
Jeśli ktoś dostrzeże w jakimś poście kwantyfikator "Polacy-katolicy" i poczuje się dotknięty wydźwiękiem tekstu zapewne skieruje swoje oczy na opis chcąc z niego zadrwić. Korzystając z okazji skierowanego tu wzroku wyjaśniam, że kwantyfikator taki jest skrótem myślowym. Nie znaczy tyle co "wszyscy Polacy-katolicy", tylko ich większość. O ile oczywiście zgodzimy się, że grupy społeczne różnią się między sobą pewnymi cechami. A chyba się różnią, ponieważ na jakiejś podstawie potrafimy je wyróżnić. "Polacy-katolicy" to tylko egzemplifikacja. Dotyczy to wszystkich kwantyfikatorów znajdujących się w postach.
Odczuwam pewien dyskomfort, gdy zwracam się do osób starszych wiekiem, lub naukowym tytułem per "Ty" nie tłumacząc dlaczego tak robię. Tu jest miejsce na wyjaśnienia. Jestem zwolennikiem stosowania netykiety, której jedna z zasad mówi, że zwracanie się w Internecie do kogoś w ten sposób jest w dobrym tonie i w pewien sposób zrównuje, czy też egalitaryzuje rozmowę. Nie jestem jednak doktrynerem, jeżeli ktoś sobie tego nie życzy w każdej chwili mogę zaprzestać tego procederu.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka