ezekiel ezekiel
1583
BLOG

Co wynika z obsesji Kościoła na punkcie etyki seksualnej?

ezekiel ezekiel Polityka Obserwuj notkę 51

 

Kościół Katolicki po raz kolejny wypowiada się w temacie związanym z prokreacją. Jak zazwyczaj również dzisiaj słowa hierarchów wzbudzają kontrowersje. Nie bardzo właściwie potrafię zrozumieć dlaczego. Podobnie jak prof. Wojciech Sadurski uważam, że Kościół ma prawo opowiadać co mu się tylko podoba. O ile nie zacznie na powrót palić ludzi na stosach, czy razić ich prądem, podawać im środków halucynogennych, bić ani wykonywać innych czynności wpływających na sferę fizyczną swoich wyznawców i postronnych słuchaczy może swoją filozofię głosić i nikomu ta zdolność nie powinna wadzić.

Nie jest tajemnicą, że in vitro jest z punktu widzenia doktryny Kościoła niemoralne. Podobnie jak seks przedmałżeński, antykoncepcja, masturbacja, aborcja, homoseksualizm. To jest główne pole ideologicznej ekspansji katolicyzmu w Polsce. Inne zagadnienia etyczne schodzą na plan dalszy. Fetyszem kościoła katolickiego stała się seksualność. Oczywiście również jest to dobrym prawem demokracji, że różne grupy mogą ustanawiać sobie różne obsesje. Prawem demokracji jest również wybiórcze traktowanie nauczania takich instytucji jak Kościół Katolicki. Z tej możliwości wyznawcy korzystają na co dzień  bardzo często uznając, że doktryna, mówiąc eufemistycznie, nie przystaje do współczesnych realiów. Moralne normy w sferze reprodukcyjnej, czy właściwie anty-reprodukcyjnej przejęła na siebie popkultura. I bardzo dobrze – prawo demokracji. O ile nie razi ona (popkultura) prądem, nie bije, nie pali na stosach itp.

Ja korzystając ze swojego prawa do krytyki poczynań Kościoła Katolickiego, z którego nie ukrywam, dość często korzystam, mogę stwierdzić, że przez swoją obsesję seksualną Kościół w pewnym sensie szerzy swego rodzaju amoralność. Myśl tą podsunął mi podczas jednej z salonowych gaduł bloger zetjot. Jest to oczywiście stwierdzenie dość publicystyczne, by nie powiedzieć prowokacyjne, spieszę więc z wyjaśnieniami. Fetysz doktryny katolickiej dotyczący seksualności człowieka przykrywa inne sfery etyki katolickiej. „Bycie moralnym” w polskim dyskursie, przesiąkniętym deklaratywnym katolicyzmem, jest niemal tożsame z byciem wstrzemięźliwym seksualnie. Tym samym inne aspekty etyki katolickiej, według mnie bardzo chlubne, jak choćby pomoc bliźniemu, otwarcie się na Innego, pacyfizm, poszanowanie dla godności człowieka, a więc zaprzeczenie hasłu „greed is good”, schodzą na plan dalszy. To ma swoje dwojakie skutki. Po pierwsze poczucie silnej przynależności do Kościoła łączy się z chęcią wykluczenia (zamiast inkluzji). Kościół nie potrafi sobie poradzić z pierwotnymi siłami wynikającymi ze ścieżki ewolucyjnej człowieka, które w pewnym stopniu sankcjonują jego istnienie jako część grupowej tożsamości. Nie dąży do ich rugowania, ale je wzmacnia. Po drugie przynależność „odświętna” łączy się z lekceważeniem nie tylko dla etyki seksualnej, ale dla jakiejkolwiek etyki proponowanej przez Kościół. Wyobrażam sobie, że sama obecność w kościele podczas mszy w jakiś sposób oczyszcza, daje poczucie spełnionego obowiązku, a resztę można, za przeproszeniem olać: i tak nie przystaje do rzeczywistości.

ezekiel
O mnie ezekiel

Interesuję się wszystkim, więc na niczym się nie znam. Na moim blogu można w komentarzach rzucać mięsem. Jeśli jednak ktoś się na to decyduje musi się liczyć z faktem, że mięsem może dostać. Nie cenzuruję nikogo. Nie donoszę administratorom o naruszeniu regulaminu. Jeśli ktoś dostrzeże w jakimś poście kwantyfikator "Polacy-katolicy" i poczuje się dotknięty wydźwiękiem tekstu zapewne skieruje swoje oczy na opis chcąc z niego zadrwić. Korzystając z okazji skierowanego tu wzroku wyjaśniam, że kwantyfikator taki jest skrótem myślowym. Nie znaczy tyle co "wszyscy Polacy-katolicy", tylko ich większość. O ile oczywiście zgodzimy się, że grupy społeczne różnią się między sobą pewnymi cechami. A chyba się różnią, ponieważ na jakiejś podstawie potrafimy je wyróżnić. "Polacy-katolicy" to tylko egzemplifikacja. Dotyczy to wszystkich kwantyfikatorów znajdujących się w postach. Odczuwam pewien dyskomfort, gdy zwracam się do osób starszych wiekiem, lub naukowym tytułem per "Ty" nie tłumacząc dlaczego tak robię. Tu jest miejsce na wyjaśnienia. Jestem zwolennikiem stosowania netykiety, której jedna z zasad mówi, że zwracanie się w Internecie do kogoś w ten sposób jest w dobrym tonie i w pewien sposób zrównuje, czy też egalitaryzuje rozmowę. Nie jestem jednak doktrynerem, jeżeli ktoś sobie tego nie życzy w każdej chwili mogę zaprzestać tego procederu.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (51)

Inne tematy w dziale Polityka