ezekiel ezekiel
453
BLOG

Agresję w polityce powstrzyma tylko zniesienie dwubiegunowości

ezekiel ezekiel Polityka Obserwuj notkę 36

 

Trudno jest powstrzymać się od łatwego wyrokowania w sprawie wczorajszego zabójstwa w Łodzi. Sprawa aż prosi się o jej polityczne wykorzystanie. Wydarzyła się tragedia z polityką w tle, zainteresowanie mediów jest gwarantowane. Zabójstwo świetnie wpisuje się w estetykę thrillera politycznego, który stanowi chodliwy towar dla dystrybutorów infotainment. Daleki jestem od łatwych diagnoz. Nie mogę się zgodzić ze słowami środowiska Prawa i Sprawiedliwości. Nie zacytuję spazmatycznych ataków histerii, które w pewnym stopniu można tłumaczyć identyfikowaniem się z ofiarą. Dalej jednak już jest cynizm. Bardzo daleki jestem również od stwierdzeń, że wszystkiemu winny jest „ziejący nienawiścią” Jarosław Kaczyński.  Wyjaśnianie tego zjawiska przez pryzmat "złego Kaczora" to po prostu poznawcza arogancja, by nie powiedzieć głupota. Trudno jest nie popaść w banał i ustrzec się od powiedzenia, że Kaczyński jest tutaj ofiarą, którą oskarża się o sprowokowanie napastnika, na kształt mechanizmu usprawiedliwiania krzywdzenia kobiet „bo się źle prowadzą”. Obrona tego rodzaju mogłaby mieć miejsce w sytuacji, w której zabójstwo byłoby podyktowane jakimś rozbudowanym politycznym celem. Tymczasem mieliśmy zapewne do czynienia z osobą niezrównoważoną, z atakiem szaleńca podobnym do napaści rozchwianego człowieka wylewającego frustracje i nieprzystosowanie na Bogu ducha winnego przechodnia. Zapewne był to akt podobny do tych przejawów agresji w szkołach amerykańskich, gdzie nastolatki zabijają swoich rówieśników pchani furią, frustracją, w poczuciu porzucenia i niezrozumienia.

Kto więc jest winien? Winni są wszyscy, więc nikt personalnie. Do tego, jak uważam, doszedł problem psychiczny zabójcy, który tutaj jest zapewne elementem kluczoym, a polityka jest wtórna. Każde stwierdzenie, że ktoś osobiście w jakimś stopniu odpowiada za zabójstwo jest stwierdzeniem, które u swego źródła nie ma potrzeby zrozumienia, tylko politykę. Być może nie zawsze politykę używaną cynicznie, intencjonalnie w celu dalszego antagonizowania i zwierania szeregów, oraz gromadzenia nowych zwolenników. Zapewne System polityczny, jako całość miał wpływ na tego człowieka. Zapewne temperatura sporu politycznego, jego sztywność, zideologizowanie, oraz – być może przede wszystkim – personalizacja przyczyniła się do tego, że złość i furia Ryszarda C. zamanifestowała się na tym właśnie gruncie, a nie w McDonaldsie, banku czy szpitalu.

Nie mam wątpliwości, że konflikt będzie dalej eskalował, a polska polityka będzie pogrążać się w coraz gęstszych oparach absurdu, będzie staczać się w miejsca wyzute z atencji nad sprawami publicznymi  gdzie królują chwilowe remizowe rozróby. Będzie się tak dziać do czasu, aż polska sfera publiczna nie zostanie oswobodzona z klinczu bezproduktywnej bipolarnego układu dwóch partii o zbliżonych do siebie poglądach. Już chyba wszystko, co było choć trochę polityczne rozpłynęło się, zniknęło, zostało wyczerpane. Pozostał tylko miałki teatr dla gawiedzi. Nie jest prawdą, że wyzucie z polityczności to jakaś szczególna domena PO.  POwska postpolityka, to postpolityka do "skonsumowania". Jednak pozbycie się idei na korzyść zadym i jałowych połajanek to domena całego dyskursu politycznego, czy quasi-politycznego w Polsce. Polityka została zastąpiona miernymi zawodami „kto kogo”. Sytuacja taka znalazła swój absurdalny finał w dniu wczorajszym, kiedy postpolityczny teatr personalny doprowadzony do ściany manifestował się w spazmatyczno-idiotycznym wyścigu na cytaty przeciwników politycznych. Prawie każdy zaproszony do studia miał rozpiskę tego, kto co powiedział. Nie wiem czy będą wendetty, będzie natomiast usztywnianie stanowisk quasi-politycznych, coraz silniejsze przywiązanie do proroków i coraz większa personalna niechęć do drugiej strony. Na tym dusznym układzie pojawiały się już rysy, można było przewidywać, że społeczeństwo powoli dojrzewa do jakiejś alternatywy. Tymczasem teraz, w czasie wirtualnego kryzysu, na powrót zapewne nastąpi konsolidacja wokół liderów (bo przecież nie wokół idei). Konsekwencją wczorajszego zabójstwa będzie podtrzymanie przy życiu niszczącego polskie życie publiczne jałowego sporu między dwiema nieodległymi zbyt prawicami. Jedyną nadzieją na wyrugowanie personalnej agresji jest zniesienie bipolarności. Nic tego jednak nie zapowiada. „Nową praktyką polityczną” nie będzie zapewne mordowanie, tylko ustanawianie nowych męczenników i poszukiwanie nowych oprawców obrażając przy tym inteligencję osób, które nie są zaangażowane po którejkolwiek stronie sporu.

ezekiel
O mnie ezekiel

Interesuję się wszystkim, więc na niczym się nie znam. Na moim blogu można w komentarzach rzucać mięsem. Jeśli jednak ktoś się na to decyduje musi się liczyć z faktem, że mięsem może dostać. Nie cenzuruję nikogo. Nie donoszę administratorom o naruszeniu regulaminu. Jeśli ktoś dostrzeże w jakimś poście kwantyfikator "Polacy-katolicy" i poczuje się dotknięty wydźwiękiem tekstu zapewne skieruje swoje oczy na opis chcąc z niego zadrwić. Korzystając z okazji skierowanego tu wzroku wyjaśniam, że kwantyfikator taki jest skrótem myślowym. Nie znaczy tyle co "wszyscy Polacy-katolicy", tylko ich większość. O ile oczywiście zgodzimy się, że grupy społeczne różnią się między sobą pewnymi cechami. A chyba się różnią, ponieważ na jakiejś podstawie potrafimy je wyróżnić. "Polacy-katolicy" to tylko egzemplifikacja. Dotyczy to wszystkich kwantyfikatorów znajdujących się w postach. Odczuwam pewien dyskomfort, gdy zwracam się do osób starszych wiekiem, lub naukowym tytułem per "Ty" nie tłumacząc dlaczego tak robię. Tu jest miejsce na wyjaśnienia. Jestem zwolennikiem stosowania netykiety, której jedna z zasad mówi, że zwracanie się w Internecie do kogoś w ten sposób jest w dobrym tonie i w pewien sposób zrównuje, czy też egalitaryzuje rozmowę. Nie jestem jednak doktrynerem, jeżeli ktoś sobie tego nie życzy w każdej chwili mogę zaprzestać tego procederu.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (36)

Inne tematy w dziale Polityka