ezekiel ezekiel
2811
BLOG

Rebelia dzieci popkultury przeciw jej twórcom

ezekiel ezekiel Polityka Obserwuj notkę 56

Na moim fejsowym wallu burza. Znajome dzieciaki w wieku 17 lat, których nigdy bym nie podejrzewał o chęć publicznego wyrażania swoich poglądów politycznych, dość niespodziewanie, w moim rodzinnym Ełku chcą zorganizować manifestacje przeciwko podpisaniu ACTA. Cały mój wall utonął w kwejach, demotach, agitacjach, namowach, żartach, filmikach, linkach do fejkowej strony Kasi Tusk (gratki dla Nowego Ekranu – nigdy się nie spodziewałem, że kiedyś będę za coś tej instytucji gratulował), wynikach guglowania hasła „premier”. To jest rewolucja. Tylko w necie. Rebelia dzieci popkultury przeciwko jej twórcom.


Wydawało się, że polityczność dla mas umarła. Spacyfikowane przez popkulturę rzesze konsumariatu wydawały się bierne, pogrążone w konsumpcji owoców popkultury. I ta zapewne było. Stąd to całe zamieszanie. Rzesze czują, że chcą im zabrać opium.

Popkultura stała się na tyle inwazyjna, że w odbiorze wielu urosła do rangi niezbywalnego prawa. Kiedy okazało się, że ktoś chce ograniczyć do niej dostęp, wybuchła wirtualna rewolta, która dzisiaj, w niektórych miastach, przeniesie się do reala. TANGO DOWN.


Dzisiaj, kiedy nie bardzo jest komu protestować przeciwko biedzie, najbardziej witalną kwestią dla rzesz (głównie młodych, posiadających dostęp do Internetu, ale również nieco starszych, nieźle wykształconych) stał się dostęp do wolnej kultury. Bo przecież przeciwko temu głównie protestują młodzi. Na ironię zakrawa fakt, że symbolem sprzeciwu stała się maska V, z hollywoodzkiej (przy pewnych zastrzeżeniach) produkcji "V jak Vendetta".  Ta sama maska jest również twarzą oburzonych. Popkultura uwiła bat na swoich twórców. Teraz, między innymi, hollywoodzcy lobbyści nie chcą aby kultura przez nich tworzona była konsumowana za darmo. Mało im odrzutowców, koki, posiadłości, drogich dziwek, gajerów, helikopterów. To budzi nie tylko moralny sprzeciw, ale też estetyczne obrzydzenie. Do tego dochodzi ta kłamliwa gadka o "miliardowych stratach". Gdyby nie streamy i torrenty nikt by na Wasze produkcje nie wydał złotówki. Spasieni wąsacze wydają się obleśni w swojej chciwości. Ich twarze jawią się jako twarze spoconych, apodyktycznych grubasów, którzy chcą jeszcze więcej się nażreć. I nie robi większej różnicy to, że dzisiaj krezus poświęca jedną trzecią swojej aktywności zawodowej na luk.


Konsumenci rozrywki pogrążani we frazeologii spiskujących rządów zapragnęli odtworzyć hollywoodzką kliszę. Wydaje się, że mamy do czynienia z największą znana eksplozją popkulturowej polityczności. Miesza się w niej amerykański libertarianizm, ikony świata wymyślonego przez Hollywood, spisowa teoria dziejów. Jest tu trochę z „V jak Vendetty”, trochę z „Equilibrium”, trochę z „The X Files”, trochę z „Hakerów”, chęć wyzwolenia się spod tyranii "Molocha". Wydaje mi się, że ten kto nie korzystał często z zamkniętego niedawno Megavideo nie jest w stanie zrozumieć tego czego jesteśmy świadkami.


Mamy do czynienia z nowego rodzaju politycznością. Nie jest to tylko walka dzieci popkultury przeciwko jej pazernym twórcom. Jest to również, a może przede wszystkim, walka między kulturą wolnej wymiany myśli, dóbr postmaterialnych, a tymi, którzy pragną zmierzyć wszystko miarą pieniądza. To rebelia przeciwko temu, co Jacek Żakowski opisał jako „finansjaliację”. Lewak chyba powinien powiedzieć „kolonizacja dyskursu przez kapitalizm”. Wydaje się, że dochrapaliśmy się postmaterialistycznej młodzieży. Stało się to znacznie wcześniej niż mogliśmy się spodziewać. Nie do końca przekonują ich argumenty odnoszące się do  biedy, wyzysku, nierówności. Ale niemal wszystkich, przynajmniej tych "podłączonych", dotyka kwestia odbierania prawa do wolnego korzystania z dóbr kultury. Nagle okazało się, że kultura się liczy. Młodzież mówi dość jasno, że nie jest tylko „konsumentem” popkultury, jak chcieliby to widzieć lobbyści. Nie jesteśmy więc konsumentami. Jesteśmy odbiorcami. Konsument płaci, odbiorca odbiera. A jeżeli twórcy mają się za usługodawców, to może powinni się zająć inną formą aktywności gospodarczej. Bo ja wiem, niech zostaną fryzjerami.
 

ezekiel
O mnie ezekiel

Interesuję się wszystkim, więc na niczym się nie znam. Na moim blogu można w komentarzach rzucać mięsem. Jeśli jednak ktoś się na to decyduje musi się liczyć z faktem, że mięsem może dostać. Nie cenzuruję nikogo. Nie donoszę administratorom o naruszeniu regulaminu. Jeśli ktoś dostrzeże w jakimś poście kwantyfikator "Polacy-katolicy" i poczuje się dotknięty wydźwiękiem tekstu zapewne skieruje swoje oczy na opis chcąc z niego zadrwić. Korzystając z okazji skierowanego tu wzroku wyjaśniam, że kwantyfikator taki jest skrótem myślowym. Nie znaczy tyle co "wszyscy Polacy-katolicy", tylko ich większość. O ile oczywiście zgodzimy się, że grupy społeczne różnią się między sobą pewnymi cechami. A chyba się różnią, ponieważ na jakiejś podstawie potrafimy je wyróżnić. "Polacy-katolicy" to tylko egzemplifikacja. Dotyczy to wszystkich kwantyfikatorów znajdujących się w postach. Odczuwam pewien dyskomfort, gdy zwracam się do osób starszych wiekiem, lub naukowym tytułem per "Ty" nie tłumacząc dlaczego tak robię. Tu jest miejsce na wyjaśnienia. Jestem zwolennikiem stosowania netykiety, której jedna z zasad mówi, że zwracanie się w Internecie do kogoś w ten sposób jest w dobrym tonie i w pewien sposób zrównuje, czy też egalitaryzuje rozmowę. Nie jestem jednak doktrynerem, jeżeli ktoś sobie tego nie życzy w każdej chwili mogę zaprzestać tego procederu.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka