Brzmi jak tytuł filmu? Zdecydowanie, jednak będzie to film oparty na faktach (być może nawet dość krwawy). Pierwsza część ujrzała światło dzienne na początku lat osiemdziesiątych. Niedawno pojawił się ciąg dalszy związany z rewelacjami byłego szefa tej instytucjiEttore Gottiego Tedeschi. Realnie jednak może to przyćmić poprzednią sprawę w którą zamieszany był kard. Paul Marcinkus i szef mediolańskiego Banco Ambrosiano Roberto Calvi. Tego ostatniego znaleziono martwego w Londynie w czerwcu 1982 roku. Przez dwa lata ścigał go Interpol, włoska skarbówka, włoski wywiad i mafia. Najprawdopodobniej tym ostatnim udało się go dorwać najszybciej. Cóż, mafia nie wybacza długów i zdrad.
Bank
Czym jest IOR - Instituto per le Opere di Religiosa (Instytut Dzieł Religijnych) - popularnie nazywany bankiem watykańskim, jest organizacją finansową działającą w Stolicy Apostolskiej. Watykan, jak każde państwo może prowadzić bank, emitować własną walutę, którą obecnie jest euro watykańskie przeliczane 1:1 z walutą europejską, co odbywa się na podstawie specjalnej umowy między UE a Watykanem. IOR bije swoje monety, rozchwytywane przez kolekcjonerów. Prowadzi też rachunki całego państwa i w jakiejś mierze całego Kościoła, który przecież posiada zorganizowany system „parapodatkowy”, czasami nazywany świętopietrzem. Chodzi tu raczej o to, że diecezje zobowiązane są do okresowych świadczeń na rzecz Stolicy Apostolskiej, nie wszystkie w ten sam sposób, bo są oczywiście biedniejsze i bogatsze regiony świata. Nie jest to więc typowy bank, który prowadzi rachunki depozytowe i udziela pożyczek. Statutowo jednak, ewentualne zyski pochodzące z operacji finansowych, mają być przeznaczane na działalność religijną.
IOR powstał 27 czerwca 1942 roku. Pius XII zastąpił tym samym dotychczasową instytucję zajmującą się dziełami miłosierdzia nową organizacją o szerszych kompetencjach. Wynikało to po części z nowej sytuacji, związanej z Traktatami Laterańskimi z 1929 roku i gwarancjami suwerenności Stolicy Apostolskiej. Instytucja do zarządzania skarbem papieża była zwyczajnie potrzebna.
Pralnia
Jednakże już w latach 60-tych okazało się, że zarządzana przez kardynałów firma, może zająć się zupełnie nową działalnością, a mianowicie bankowością inwestycyjną i globalnym obrotem finansowym. Robiła to dość skutecznie. Nie ma też się co dziwić, koszty utrzymania urzędu papieskiego, wraz z rozpoczęciem nowych form aktywności po Soborze Watykańskim II znacznie wzrosły i nie da się utrzymać i konserwować pałaców papieskich wyłącznie z tacy i biletów do muzeum. W tym przedsięwzięciu pomagali IOR dwaj doradcy o szemranej przeszłości, co więcej członkowie loży masońskiej P2 (dla przypomnienia: loże masońskie są wrogiem numer jeden całego Kościoła katolickiego). Chodzi o Michaela Sindona i Roberto Calviego. Obaj, co dowiedziono bez sporu, zajmowali się praniem pieniędzy mafijnej rodziny Gambino, które rzecz jasna pochodziły głównie z handlu narkotykami. Zastosowany mechanizm legalizacji obejmował między innymi operacje i transakcje z użyciem kont IOR oraz kierowanego przez Calviego Banco Ambrosiano. Po wykryciu całej sprawy przez włoskie władze fiskalne w 1980 roku i upadku mediolańskiego banku, Calvi zniknął. Włoska mafia, która na niedokończonym procesie poniosła ogromne straty, wydała na niego wyrok śmierci. Badający tę sprawę zadają sobie jednak pytanie, czy kierowany przez Marcinkusa IOR był świadom nielegalnych operacji wykonywanych na jego depozytach. Sam kardynał, z uwagi na immunitet suwerennego państwa nie poniósł żadnej odpowiedzialności, chociaż postępowania wskazały, że inwestycyjne operacje IOR i Banco Ambrosiano miały wpływ na jego bankructwo. Bardzo ciekawe jest jednak to, że IOR za pośrednictwem tego banku redystrybuował pieniądze dla Contras (przekazywane uprzednio przez CIA) oraz dla polskiej „Solidarności”. Skoro można było wykonywać na wpół legalne operacje w kooperacji z rządem USA, to czemu nie można było wykorzystać IOR do prania pieniędzy?
Co wiedział Papież
Już w 1978 roku Jan Paweł II zlecił Sekretarzowi Stanu zbadanie spraw IOR, ponieważ włoskie władze sygnalizowały możliwość prowadzenia działalności przestępczej. Dla osób znających temat prania pieniędzy, jest jasne, że jest to proceder szalenie trudny do wykrycia a IOR będący poza międzynarodową kontrolą, świetnie się nadawał do takich operacji. Mówiąc krótko Watykan był rajem podatkowym.
Czasu oczywiście nie dało się cofnąć, w tym także strat finansowych IOR. W 1990 roku Jan Paweł II przeprowadził reformę IOR tworząc w jej ramach standardową strukturę przedsiębiorstwa,. Rada nadzorcza składała się z 5 kardynałów wybieranych na pięcioletnią kadencję, co miało być swego rodzaju gwarancją uczciwości tej instytucji. Tak się jednak nie stało. W książce „Watykan Sp. zo.o.” dziennikarz Gianluigi Nuzzi, na podstawie archiwum jednego z wysokich urzędników Sekretariatu Stanu Renato Dardozziego, podał, że IOR po reformie, pod nowymi rządami Angelo Caloi, stał się jeszcze skuteczniejszą pralnią pieniedzy, kryjącą machlojki mafiozów, włoskich polityków i przemysłu. Pomagać miał w tym dawny sekretarz Marcinkusa, nadal pracujący w IOR bp Donato de Bonis. Lista nieściganych przestępstw, z uwagi na immunitet Stolicy Apostolskiej, związanych z deponowaniem nielegalnych funduszy w IOR jest bardzo długa. Realnie nie wiadomo, czy Jan Paweł II wiedział co dzieje się w tej instytucji, jak również nie wiadomo ile wiedział jego sekretarz kard. Stanisław Dziwisz. Pewne jest jednak coś innego, w sytuacji musiał dobrze orientować się Joseph Ratzinger, który już jako papież Benedykt XVI w 2009 roku zastąpił Caloię, świeckim bankierem Ettorem Gottim Tedeschim a w 2010 roku powołał swego rodzaju watykańską policję skarbową - Urząd Nadzoru Informacji Finansowej. Co więcej, zdecydował się na międzynarodowy nadzór i audyt nad IOR, tak aby umożliwić mu działalność jako ceniony bank międzynarodowy a nie podejrzewany o pranie pieniędzy podmiot z raju podatkowego. Pojawiła się jednak wewnętrzna opozycja, która niespecjalnie była zadowolona z nowej polityki, zakładającej coraz większą transparentność finansów Watykanu. Nie ma się co dziwić, ponieważ ograniczenie dostępu i konieczność ujawniania księgowanych kwot, powoduje, że dotychczasowi „klienci” mogą poczuć się zagrożeni. Można nawet spokojnie zaryzykować twierdzenie, że ujawnienie beneficjentów lewych operacji IOR spowodowałoby tornado na włoskiej i nie tylko włoskiej scenie politycznej, porównywalne ze skandalami z początku lat 90-tych (wówczas nie udało się przesłuchać szefa IOR i zbadać dokumentacji, mimo, że dowody wskazywały, iż to właśnie tam deponowano pieniądze z łapówek). W zasadzie byłby to ciąg dalszy tamtej sprawy, tylko z nowymi postaciami.
Smutna rzeczywistość
Uwzględniając również niedawne aresztowanie byłego już kamerdynera Domu Papieskiego Roberto Gabriele, można wysnuć ciekawy wniosek odnośnie obecnej sytuacji za Spiżową Bramą. Benedykt XVI próbuje okiełznać niepokorną kurię rzymską, to jednak słabo mu wychodzi. Kardynałowie walczą o wpływy, które mogą być niezwykle cenne na zbliżającym się konklawe. Na szczęście nie wiadomo kiedy ono nastąpi. Zakładając, że Benedyktowi XVI udałoby się dopiąć sprawę transparentności operacji finansowych IOR, może dojść do ciekawej i niespotykanej dotychczas sytuacji, że w ręku Papieża spocznie lost włoskiej klasy politycznej, tradycyjnie powiązanej z przemysłowcami, mafią i Kościołem. Bo gdzie, jak nie w skarbcu św. Piotra, można było bezpiecznie ulokować pieniądze.
PS. Rzeczywistość przerosła pomysły Dana Browna z "Kodu Leonarda da Vinci" i "Aniołów i demonów". Czwartą powieść mógłby zatytułować "Wojna kardynałów".
Trudno pisać o sobie, szukając sensu, bo wszelkie kwalifikacje ideologiczne czy religijne a także zainteresowania naukowe stają się względne i jakoś "równouprawnione".
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka