Marcin Kotasiński Marcin Kotasiński
712
BLOG

Koniec ateizmu (relatywizmu, nihilizmu i sceptycyzmu)

Marcin Kotasiński Marcin Kotasiński Nauka Obserwuj temat Obserwuj notkę 35

    Artykuł „Argumenty na rzecz ateizmu” autorstwa J. Hawthorne zamieszczony w antologii filozofów anglosaskich, z zakresu analitycznej filozofii religii wydanej pod tytułem „Teizm, ateizm i religia” przedstawia najlepiej znane argumenty na rzecz ateizmu i jego przeczenia duchowości człowieka. Ponieważ artykuł ten zawiera większość znanych argumentów uznałem, że jest wystarczającym źródłem i wraz z własnymi uzupełnieniem tej argumentacji w niniejszym artykule podważam je w całości. Wykazuje, ateizm jest cyniczna manipulacją dokonywaną na samych sobie przez ateistów. Jednak zajmując się tylko ateizmem zawężam zakres obowiązywania przedstawianej dalej argumentacji, gdyż naprawdę dotyczy ona nihilizmu, relatywizmu,  agnostycyzmu, a najogólniej mówiąc argumentacja ta dotyczy wszelkich form sceptycyzmu: powstrzymania się od poznania i sądu, zahamowania poznawczego. Mimo, iż odnoszę się w tekście bezpośrednio do ateizmu, czasem wymieniając pozostałe, w mojej ocenie wystarczającym jest zastosowanie tych samych argumentów kontekstowo do każdej ze sceptyckiej postawy. Kwestionuję tym samym wszystkie metody poznawcze, które zaczynają się i opierają na negacji. Naturalnie ze względu na kontekst niniejszego opracowania leżący w relacji duchowości (wszelkiej) do relatywizmu, wyjaśnienie pozostałych postaw negujących poznanie nie będzie pełne. Wypowiedziane zostaną ogólne zasady dotyczące poznania i logiki, ukazane także w argumentacji dotąd powstałej i uzupełniającej. Wyjaśniana krytyka wskazuje także to, że nie można winić wyłącznie ateizmu za „całe zło” w duchowości o jakie mógłby zostać oskarżany przez obranie sprzecznego kierunku. Także istniejące wyrazy duchowości, szczególnie w postaci religii konfrontacyjnie wchodzących w relację z – najszerzej mówiąc – innowierstwem (o tyle ateizmem) przyczyniły się do antagonizmu i braku zbliżenia w sensie aktualnym i historycznym.
    Mówiąc prosto, wbrew ateizmowi, zamiast kwestionować istnienie Boga łatwo można zakwestionować istnienie ateizmu, blokując tę drogę ujścia poznania przez negację na zawsze w sensie zgodnym, ściśle logicznym, psychologicznym i duchowym – rozwiązanie jest zupełne i szeroko uzasadnione. Krytyka ateizmu i elementów religijności, w związku z zaszłościami historycznymi, domyślnie, ale nie wyłącznie wyznań judeochrześcijańskich przeprowadzona zostaje z punktu widzenia filozofii i psychologii samopoznania w ramach duchowości naturalnej. Tym samym zasygnalizowana zostaje tutaj teoria samopoznania, która stanowi także argument własny przeciwko przeczeniu sceptycyzmu w ogóle. W związku z tym, jako dowód w ramach całej argumentacji prezentuję także własne poznanie, wynikające ze spełnienia naturalnej drogi poznania siebie, czyli „dowód z siebie.”
    Prezentowana krytyka ateizmu jest dojmująca. Wykazuje jasno konsekwencje ateizmu polegające na braku jego ugruntowania w metafizyce, ontologii, logice i psychologii. Z jednym wyjątkiem leżącym w nadużycia ludzkiej Wolności skutkującym sprzecznym z samym sobą  stosunkiem poznawczym, co wyczerpuje nauki o Bycie i wyklucza ateizm umieszczając go poza sensownymi, bo konstruktywnymi rozważaniami. Jest zjawiskiem zupełnie sprzecznym poza tylko jednym elementem zgodnym z Bytem, żądaniem praw do Wolności. Jednak ze względu na brak prawa będący konsekwencją nieskrępowanej Wolności, ta rozumiana jest w ateizmie i szerzej relatywizmie dowolnie i wybiórczo w konsekwencji prowadząc do dowolnego nihilizmu i sceptycyzmu. Pod względem spójności logicznej, naukowości ateizm jest poglądem pseudonaukowym, bo siłą rzeczy nieograniczona Wolność kończy się na nienaukowości, braku sensu, zgodności i najdalej istnienia.
    W celu uzmysłowienia faktycznie niewielkiego, wzmocnionego z powodów filozoficznych i teologicznych problemu ateizmu należy uzmysłowić sobie, że już psychologia transpersonalna stanowi przykład próby poznania zgodnego i racjonalizacji ludzkiej duchowości w ramach pojęć psychologii, a to tylko nieodosobniony, najczytelniejszy przykład naukowy. Poza nauką mamy do czynienia z bardzo bogatym zjawiskiem ludzkiej duchowości wyrażającym przeróżne sposoby poszukiwania Boga i samopoznania. Począwszy od samodzielnych inicjatywach o charakterze samorozwoju i duchowości tworzonych z czego tylko da się, aby szukać. Powiedzieć o „new age”, to wskazać już tylko rozmiar zjawiska silnie popkulturowego, zaobserwowanego w zaledwie ostatnich dekadach i nie obejmujący np. rodzimowierstwa, czy innowierstwa, które dotyczy ogromu poszukiwań duchowych poza religią zinstytucjonalizowaną przez wieki, czy mistycyzm albo szamanizm. Mówimy naprawdę o wielkim ruchu poznawczym ku własnej duchowości trwającym na Ziemi od zawsze, gdy pojawił się człowiek. Ruchu przeróżnie modyfikowanym przez zarówno zdarzenia i odkrycia następujące w historii. W tych ramach zjawisko ateizmu, agnostycyzmu, nihilizmu i sceptycyzmu występowało w różnych formułach od zawsze i zawsze szczątkowo. W związku z rozwojem nauki, jej uprzedmiotowieniem metafizyki i podmiotu w ostatnim wieku przez filozofię języka i postmodernizm problem ateizmu ukazał się silnie znajdując pożywkę w relatywizmie ogarniającym myśl intelektualną ostatnich 100 lat. Niech ten argument o bogactwie ludzkiej duchowości, niestety tłumionej przez wieki przez instytucje religijne, wraz z pozostałymi zmarginalizuje i konflikt ateistyczno-religijny, sam ateizm i dominację religijną również. Gdyż jako monopol na duchowość jest po prostu szkodliwa, co także zostanie uzasadnione, choć w sposób szczątkowy. Temat ateizmu jest ważny ze względu na zgodne zamknięcie tej drogi poznania i z powodu zaszłość logiczno-historycznej jaką stanowi, co w niniejszym artykule i w moim przekonaniu następuje w sposób na tyle zupełny, że pozwala ateizm, agnostycyzm, relatywizm, nihilizm i tożsame sceptycyzmy w poznaniu wykluczyć trwale.


A. Bóg jako wiedza aprioryczna


    Wiedza aprioryczna nie wymaga percepcyjnego i eksplanacyjnego materiału dowodowego w sensie zmysłowym, tego typu dowody stanowią zasady logiczno-prawne, zasady poznania i istnienia. Mimo to dzięki eksplanacji stają się dowodami percepcyjnymi, choć apriorycznymi. W związku z tą tkwiącą w nich celowością, zawsze sprowadzającą je do siebie i zupełnie powszechnym występowaniem we wszystkim bezpośrednio wskazują na Rzeczywistości jako ich egzemplifikację. Wiedza aprioryczna to związek przyczynowo-skutkowy pomiędzy wiecznością prawa i wiecznością poznania, czyli zgodnością poznającego podmiotu i zasad organizujących jego poznanie. Nie ma innych praw, podstawowe jest tylko jedno, fundująca logikę zasada zgodności. Prawo to w Rzeczywistości zjawia się w postaci Bytu, bo ma zdolność ustalania stanu zgodnego będącego otwarciem możliwości w sposób uporządkowany. Tak uwolnione potencjały kreują coś więcej pozostając zgodnymi ze swoją przyczyną. Wydawać się może, że to oczywiste uwagi, ale są fundamentalnie ważne i ich nieobecność w sporze z ateizmem działa na jego rzecz. Upraszczając istotę sprawy brakuje w sporze elementarnej znajomości logiki i jej konsekwencji teoriopoznawczych.
    Zatem, zagadnienie dowodu apriorycznego sprowadza się do analizy sporu pod względem logicznym i poznawczym. Spór ateizmu wynika ze sprzeczności, dającej również świadectwo naukowości ateizmu i naukowości religijnej, co sprowadza się do pseudonaukowości i posługiwania się w sposób niedbały hasłami fizykalizmu i ewolucjonizmu. Mimo wszystko lepiej wychodzi religia, bo chociaż zgadza się z prawem podstawowym.
    Rzecz jest zrozumiała, gdy ateizm posługuje się tylko fizykalizmem wyrwanym z kontekstu całości Rzeczywistości jako źródłem powstania materii nieożywionej do postaci Wszechświata. Zaś ewolucjonizmem, aby poprzeć sposób kształtowania się tego samego Bytu w jego ożywionym wymiarze. Jednak to są tylko hasła stojące w pełnej sprzeczności z istotą ateizmu, z istotą jego pseudologiki. W związki z tak chętnym wśród ateistów posługiwaniem się fizykalizmem i ewolucjonizmem pada tutaj ad hoc, jak na rozgrzewkę pytanie podstawowe. Skąd w nieustannie zmieniającym się Wszechświecie znalazły się prawa takie jak logiczna zasada zgodności wyrażana najprościej w tautologii, p=p? Skąd prawa fizyki idące pod dyktando pierwszej zasady logiki, łącznie, zgodnie „układają” wszystkie własności kolejnych przedmiotów fizyki łącząc je w jedno – Wszechświat? Skąd także zgodne prawo ewolucji dopełniające Wszechświat o organizmy żywe, żyjące w intuicyjnym przeczuciu celu, dokonywanym wraz z samopoznaniem? Skąd te prawa niezmienne i aprioryczne w świecie zmiennym bez reszty? To prawa wywołujące proces ciągłego zgadzania się, który wciąż znajduje dalszy sens, z czego najwyższy, poznawczy szczególnie zaakcentowany jest u ludzi umożliwiając wprost samopoznanie.
    W istotowych kwestiach logiki ateizm traci jakiekolwiek uzasadnienie, bo przeczy. Wszystkie procesy jakie twórczo kształtują Byt pozostają zawsze w bezwzględnej przewadze nad procesami rozpadu. Byt zmienia się, aby niewyczerpanymi czynić tkwiące w nim możliwości, których źródłem jest prawo aprioryczne, aby zawsze była roślina, zwierzę, czy człowiek i środowisko życia stabilizowane przez szersze, kosmiczne warunki. Wszystko to procesy zgodne, we wszystkich występuje zgodne prawo przyczyny i skutku, czy zgodne wynikanie następnika z poprzednika. W przypadku ciągłego rozwoju mamy do czynienia tylko z prawem zgodności, pewna własność zgodnie łączy się z inną prowadząc zgodnie dalej. W przypadku rozpadu także relacja przyczynowo-skutkowa zostaje zachowana, jedynie rozpad jest skutkiem utraty sił witalnych pozwalających na zachowanie przewagi w rozwoju na rzecz zaniku. Jednak skutkujący końcem życia zanik organizmu nie pozostawia nicości, ale zastępstwo, pojawia się coś nowego, co pożytkuje to, co uległo rozpadowi, więc znów dominuje zasada zgodności, przez formalny paradoks, bo przekształca zanik w nowy byt. O ile więc potrafimy we Wszechświecie, szczególnie łatwo na Ziemi ukazać procesy kreowania kolejnych zjawisk, przedmiotów i organizmów przez nieustanne użycie zasady zgadzania się własności wymienionych rzeczy. O tyle nie potrafimy zaobserwować jakiegokolwiek sensownego zjawiska idącego zgodnie z pseudo-logiką ateizmu.
    Ateizm przeczy, wydaje się to przeczeniem pozornym, bo tylko w zdaniu dotyczącym tylko jego opinii wypowiada „Bóg nie istnieje.” Jeśli jednak zgodnie z intuicją logiki przyjąć, że konieczny jest Podmiot absolutny zdolny do używania świadomie zasady zgodności, tak jak użyta zostaje we Wszechświecie kreując niewyobrażalnie bogate i duże zjawiska. A możemy tak przyjąć, gdyż przekonujemy się we własnym doświadczeniu, że jedynie podmiot potrafi bogaty sensowny cel osiągnąć, gdy działa świadomie, z namysłem, wiedząc jak i co ma osiągnąć. Wtedy zdamy sobie sprawę, że myślenie, iż zasady aprioryczne, jak podstawowa zasada logiki, zgodność „jest sobie znikąd” i kierowana jest w bezwiedny sposób tajemniczą ręką fizykalizmu, czy ewolucjonizmu. Zdamy sobie sprawę, że ateizm to redukcjonizm oportunistyczny o katastrofalnych skutkach. Nie jest w stanie podać sensownej, weryfikowalnej odpowiedzi na pochodzenie aprioryzmu. Nie jest też w stanie zaprzeczyć, ale musi potwierdzić, że prawa wymagają podmiotu świadomego swojego celu, który pozostaje zgodny z tymi prawami, inaczej pojawia się taki Hitler, czy Stalin. Ateizm nie potrafi podać uzasadnienia prawa. Jest oportunistyczny, gdyż skupia się tylko na tym co najprostsze, doświadczeniu zmysłowym, Wszechświecie dostępnym w tym doświadczeniu i akcie cogito najczęściej „wciskanym” w mózg, redukowanym do funkcji mózgu mimo, iż akt ten pozwala, aby mózg obejrzeć. Świadomość nieustannie wywyższa się nad materią, zawsze albo zajrzy w jej zakamarki, albo w całą strukturę Wszechświata, albo ni stąd ni zowąd potrafi przekroczyć organ, którego ma być zaledwie funkcją, ma, jak widzenie czy słyszenie być tylko narzędziem. Wszystko to, całe przeczenie ateizmu i całe oportunistyczne wyjaśnienie zadowalające się redukcjonizmem ukrywającym brak odpowiedzi na podstawowe zasady pochodzi z jednego zaprzeczenia, które zdeterminowało cały światopogląd ateizmu.
    To symboliczne przeczenie Bogu religii prowadzi do konsekwencji leżących najdalej w tym, że zasady Byt, choć są w Bycie, nie ma ich źródła. Nie można też wytłumaczyć jak martwy przedmiot, bo Wszechświat działa z sensem ukazanym jako zjawisko ogromnych rozmiarów i skali zgodności. Nie jak „martwa szopka”, ale pełen życia system z symetriami, harmoniami, porządkami, układami, czy hierarchiami porządków. Przeczenie w zdaniu skutkuje przeczeniem w ogóle, które staje się przeczeniem oportunistycznym. Ateizm zamyka się na możliwość poznania transcendentalnej odpowiedzi. Ta jest wykluczona w następstwie zastosowania przeczenia w poznaniu. Każda ewidencja Boga, bez względu na postać nie może zostać zaakceptowana, bo Bóg ożyłby w oczach ateizmu doprowadzając go do symbolicznej zagłady w samowyparciu. Tu tkwi kres ateizmu, że on jest niemożliwy, nie ma propozycji, proponuje brak rozwiązań, bo tylko przeczy rozwiązaniom. Korzysta z rozwiązań naukowych, bo religia ma trudność ze zgodnością z nauką i to trudności pozorne, głównie historyczne naleciałości i własny oportunizm teologii najchętniej widzącej tylko siebie. Jednak ateizm własnych propozycji nie podaje, bo skupia się na przeczeniu „żywej aprioryczności.” Nie może jednak zrobić nic ponad rozbicie relacji tych dwóch słów ujętych w cudzysłów, bo „życie (własne)” musi zachować, jaki musi zachować „aprioryczność”, aby to życie znajdować w zgodnym mu środowisku i móc poznawać dzięki zgodnym zasadom poznania racjonalnego, wbrew temu, że gdy tylko może posługuje się przeczeniem.
    Można posunąć się do stwierdzenia, co zauważa autor źródłowego artykułu, że ateizm, relatywizm, nihilizm zależnie od sytuacji zdolny jest zaprzeczyć wszelkim rzeczom, nawet prawom podstawowym podając nonsensowny powód. Hawthorne podaje jako przykład prawo wyłączonego środka mówiące, że: żadne twierdzenie nie jest zarazem prawdziwe i fałszywe. Ateista może, dosłownie zmyślić na poczekaniu fantastyczną bajkę godzącą w tę zasadę, np. na jakiejś planecie pojawi się taki gatunek, który działał będzie w oparciu o inną logikę. Co to za dowód? Z rodzaju „pod kapeluszami grzybów mieszkają krasnale.” Prosić należy wtedy ateistę, aby opisał cały system logiki prowadzący do powstania takiego Wszechświata, w ramach którego możliwe jest powstanie takiego nie innego gatunku, następnie dowiedzenie tego z sposób bezpośredni. Do takich absurdów prowadzi negacja „na siłę”, której celem jest zachowanie swojego stanowiska bez względu na wszystko. To strach o tożsamość, o to, że zrzucenie tej tożsamości uzmysłowi, iż poznanie trzeba zacząć od początku. Zaś cały „gmach światopoglądowy” ateizmu trzeba porzucić ruszając jak na początku życia w trud.
    Posunę się dalej, ateizm na pewno w odpowiednich warunkach przyzna, że tautologia, p=p to fałsz. Wynika to z intencji poznawczej, negowania. Negowanie uczynione jest w ateizmie zasadą podstawową logiki. Logika klasyczna została odrzucona. Nie ważne jest kluczowy argument to, że zasada zgodności jest fundatorem logiki, że każdy rachunek musi się zgadzać, logiczny czy w sklepie, czy eksperyment naukowy. Logika dla ateizmu najdalej kończy się, gdy wszechobecna zgodność we Wszechświecie wskazuje na najwyższe ogniowo zgodności, Boga, Wtedy p nie jest p. Wtedy, dla ateisty system nie może mieć metasystemowego odpowiednika, jak zupełnej teorii Prawdy, poznania i istnienia. Co dopiero, aby tym systemem dysponował i zarządzał jakiś Podmiot znajdujący się w stanie pełnej Doskonałości, w tym pełnej wiedzy o Sobie-systemie. Mimo, iż logika musi być zgodna, w tautologii nie ma przeczenia, tylko najprostsza zgodność. Mimo, iż  przeczenie, o ile kiedykolwiek ma sens, to uzyskuje go w świetle zjawiska zgodnego, któremu przeczy. Gdyż musi być coś, aby to coś zanegować, bo bez coś (czegoś), wobec braku przedmiotu, który można zanegować nie można zastosować przeczenia. Stan pustki, jako skutek przeczenia zjawisku zgodnemu (w sensie najwyższym Bogu) jest dla ateizmu podobno stabilny. Jedynie nie wiadomo na czym jest ustabilizowany – na niemyśleniu w sposób racjonalny, to jak siedzenie na krześle bez krzesła, jak Byt bez swojego apriorycznego źródła. To pseudologika ateizmu, przeczyć wbrew zasadzie. Całość myśli ateistycznej jest tak dalece nonsensowna, że w sensie ostatecznym ateista może cieszyć się tylko z grawitacji. Ewolucja już go nie dotyczy, fizyka ustalona, dziękować może grawitacji za „darowanie życia.” Dzięki niej można mnożyć brednie bez końca, D. Dennett jest współcześnie „kolonialistą absurdu”, jak sofiści w starożytności i nie on jedyny.

    Pierwszą zasadą, siłą rzeczy świadomego Bytu absolutnego jest zasada zgodności. Każdy przedmiot jest zjawiskiem strukturalnie zgodnym, każda tożsamość osobowa człowieka jest zjawiskiem strukturalnym zgodnym, każde pojęcie zgodne z Rzeczywistością także i każdy poznający umysł stale, wedle starej logiki z „długa brodą religijnego Boga” powtarza jak niezmiennie sprawny „robot” akt samoświadomości – poznanie zgadza się, że istnieje. Dzięki nieustannemu ustalaniu własnej tożsamości w sposób naturalnie „zautomatyzowany” aktem samoświadomości w każdej refleksji nad doświadczeniu mimochodem wciąż poznajemy, że istniejemy i dzięki temu do umysłu przenosimy przedstawienie świata. Zyskujemy dzięki samoświadomości możliwość poznawania każdego ze spotkanych przedmiotów. Wszystko to zjawiska zgodności, nie tylko linearne, ale strukturalnie i zawsze z towarzyszącym im procesem uzgadniania. Ateista stosuje przeczenie, jeśli nie przeczy powinien wyjaśnić, gdzie w tautologii fundującej logikę występuje przeczenie, a więc jak je stosować zgodnie? Już w pytaniu jest to absurdem.
    Dzięki zgodności atomy powstają z cząstek elementarnych, bo w sposób zgodny łączone są własności elementarnych. Z atomów mamy molekuły. Dalej ciała, a z nimi pojawia się obyczaj pragmatyczny i zbogacająca doświadczenie kultura, nawet u małp, czy ryb pływających w ławicy. Człowiek, to w stosunku do reszty potęga poznawczo-pragmatyczna. Ale znalazł się ateizm, który „kijem rzekę zawraca.” Alienuje się. Kwestia aprioryzmu w relacji do Wszechświata sprowadza się do jeszcze nie odczytanego metasystemu, który, jak poznamy jest jak kartka papieru, przez którą wodząc wzrokiem trafiamy na trzymającą ją palce Boga. Poza opisem całości wszystko mniej więcej jest. Jak wiemy z logiki najpełniejsze poznanie systemu, a więc jako zupełnej całości ma miejsce po przekroczeniu systemu z przejściem do metasystemu, czym nawiązuję do następnego punktu omawiającego argument z „milczenia Boga.”

    Sprowadzając całą powyższą wypowiedź do istoty. Ateizm zaczyna od zaprzeczeniu logice, to jego powstanie. Zasadę zgodności zastępuje sprzecznością i na niej opiera swoje istnienie sprowadzając to symbolicznie do przeczeniu Bogu, w konsekwencji zasadom apriorycznym wymagającym podmiotu. Zaś zasada zgodności to wprost pierwsze prawo Boga i logiki. To konsekwencja niedostrzegana w sprzecznym haśle ateizmu, mówiącym o istnieniu rzeczy nieistniejących (sprzecznych), błędu logicznego. Konsekwencją takiej „aborcji porządku” jest kierowanie się w wybranych kwestiach tylko negacją – wszystko jest zgodne, gdy jest sprzeczne. Rozszerzmy to na nihilizm w ogóle, gdyż temat religijnego antagonizmu jest za wąski na ujawnienie konsekwencji. Przeczenie, za Bytem najwyższym przenoszone jest na dalszy wymiar prawa zgodności, moralność, prawo stanowione, kultury, jedną płciowość człowieka, zaprzeczenie wartości rodziny i wspólnoty – wszystko nadaje się do wymieszania w dowolny sposób. Relatywizm mówi „pomieszajmy, zobaczymy zjawisko”, ale kto zrobi po tym porządek już nie myśli. To logika, wychodząc od negacji, uznając ją za zastosowaną prawidłowo w subiektywnym haśle uznaje ją ateizm za „klucz poznania”, mimo iż to „klucz” łamania poznania zgodnego. Poznanie, gdy pojawia się, w sposób naturalny dąży apriorycznie do uzgodnienia faktu swojego istnienia. Gdy dochodzi, więc do akt cogio, dopiero wtedy podmiot uzyskuje początkowy stan wyjściowy, ustala tożsamość z sobą w samoświadomości. Fundamentalna zgodność umożliwiająca jakiekolwiek poznanie, jak wybudzenie z porannego snu poprzez zdanie sobie sprawy z obecności własnej, następnie we własnym łóżku, w tym samym świecie, jako ten sam człowiek. Widoczny jest tu ten oportunizm, najogólniej mówiąc sceptycyzmu. Przeczenie tylko temu, co nie dotyka „mojej żywej tkanki.” Tylko temu z czym ktoś inny przychodzi, bo uzgodnienie naruszałoby tożsamość, narzuca zmianę zasady logiki na zgodną. Nigdy przeczenie nie jest przez sceptyka przenoszone na to, co uznaje za wartość. Te przedmioty, cokolwiek to jest, jak sceptycka zasada zahamowania poznawczego, praca, zawód, dom, wygodne życie – to wszystko nie jest ani sceptyczne, ani ateistyczne, ani relatywne, ani nihilistyczne. To „moje życie” powie ateista, to sens, możliwość, przyszłość. Przedmioty nie podlegające negacji i nie mogące jej podlegać. Gdyby podlegały budzą rzeczywistą przytomność, bo ważna staje się ta elementarna zasada zgodności, na której spoczywa własny byt, jest ona nienaruszalna, zaś ateizm wybiórczy, byle jaki, sprzeczny i oportunistyczny. Istnieje wyłączenie na tych ustaleniach, które dane są z zaistnieniem świecie, jak grawitacja, samoświadomość, czy ciało, opiera się na swojej słabości podtrzymywanej przez prawa i Byt w całości. Reszta, ponad „żywą własną tkankę” jest nieważna, reszta nie wymaga uzasadnienia, w efekcie wiedza ateizmu jest pesudonaukowa. Bardziej niż religijna, bo religijna chociaż zachowuje, na chybił trafił, ale częściej trafił zasadę zgodności i jeszcze może jakieś wyjaśnienie przyniesie. Ateizm daje gwarancję braku sensu i braku wyjaśnienia, to pseudologika. Fanaberia wynikła z zachłyśnięcia się Wolnością. Haust Wolności był tak duży, że przyćmił logikę i umysł. Ostatecznie w ramach zasad apriorycznych ateizm posługuje się tylko jedną z nich w sposób zgodny i o tyle, o ile nie zdajemy sobie sprawy z zależności systemowych jakiej podlega ta własność, bo faktycznie jest nadużyta, chodzi o Wolność. Gdyż jak wiemy z doświadczenia i logiki Wolność bez samokontroli jest zniewoleniem wśród sprzeczności. Bez prawa tożsamego, zgodności, z którego Wolność wynika jest po prostu destrukcją ostatecznie siebie. Prawem tożsamym jest wciąż zasada zgodności, która uzgadniając poznanie podmiotu z istnieniem następuje w sposób wolny i umożliwia dopiero dalszą Wolność, otwiera możliwości dalszego zgadzania się. Relatywizm w tych ramach zgodności to koniec podmiotu, poznania i istnienia.
    Skutkiem kierowania się w poznaniu negacją z zachowaną częściowo zgodnością w akceptowanej relacji przyczynowo-skutkowej jest dalsza negacja. Więc także poszukiwanie ewidencji sprzecznych, które dzięki redukcji zagadnień łatwo znaleźć pomijając potrzebę podania pełnego wyjaśnienia, jak pochodzenia zasad apriorycznych. Jeśli zdarzy się pozytywny dowód istnienia Boga, np. w odpowiedzi na pytanie o zasady podstawowe, powinno to zostać przemilczane lub cudacznie kwestionowane, wszystko zgodnie z postawą przeczącą. Podobnie z kwestionowaniem metasystemu, który stopniowo przez wieki wyłania się z nauki. Mimo, iż ten w oczywisty sposób wynika z powszechnej zasady zgodności i świadomości, dzięki nim coś można pojąć śledząc w całej strukturze badanego zjawiska tylko relacje zgodne, bo sprzeczności zawsze wymagają wyjaśnienia. Dokąd nie zostaje dowiedziony metasystem, jego domniemanie można dla formalizmu kwestionować. Trudność stanowi pojęcia Absolutu. Definicja jakiegokolwiek absolutu, także doświadczanego w postaci zmysłowej jak prędkość światła, czy zero bezwzględne, te nastęczają kłopotów. Jednak zasadniczo Absolutu, czyli pojmowania Boga poza religijną opowieścią wykluczyć już sensownie nie można. Stanowi definicję spełnienia, istnienia w sposób zupełnie zgodny i spełniający zupełnie własną naturę, prawo. Przeczenie ateizmu sprowadzone zostaje do tylko przeczenia formalnego, tylko w zdaniu należącym do tylko opinii ateisty. Jednak pomimo formalnej skromności i tak rzutuje na cały sens Bytu, bez reszty. Dodać do tego należy jeszcze te drugą stronę, że gdy już zapadnie przeczenie ateizmu nie mamy wyjaśnienia, które było, jakie by ono nie było poznanie „wspinało się” i nie mamy także wyjaśnienia oczekiwanego w zastępstwie przeczenia, pozostajemy z niczym w pustce. Redukcja poznawcza ateizmu i sceptycyzmu jest psychologiczną próbą powrotu do snu. To powrót w objęcia Matki, początku poznania i istnienia, gdy oba są zredukowane do minimum. Wtedy jest wyjaśnienie przez sen, przez zależność i bezwiedność. Poznanie zamiast wspinać się jak zaczęło na początku, zatrzymuje się „w pół” drogi i cofa w ciemność. Tę analizę psychologiczną aspektu ateizmu przybliżę w dalszej części.

Przejdźmy do konkretnych zarzutów wskazując rozwiązanie zgodne z powyższymi wyjaśnieniami:

Błędy logiczne ateizmu

1. Wszystko można zredukować do natury (fizykalizmu) – błąd leżący w braku wyjaśnienia pochodzenia prawa Natury (aprioryzmu), zaś naturę sprowadza do systemu niewymagającego eksplanacji w fakcie zaistnienia. Próba stworzenia wyjaśnienia napotyka symbolicznie wskazaną różnicę w rozmiarze litery „n” w słowie Natura, bo na pytanie o zasady podstawowe konstytuujące Naturę i naturę brak odowiedzi.
2. Ewolucjonizm traktowany jako sposób przeczenie Bogu  - kolejny błąd logiczny polegający na redukcji poznania, dotyczy zasad ewolucji, zgodności procesu ewolucji i nieodkrytego celu.
3. Eliminacja, redukcjonizm, stosowanie negacja skutkujące błędem poznawczym z zasady logiki – przyczyna i metoda wszelkich „ucieczek” poznawczych ateizmu, ukrywanie rozwiązań istniejących i możliwych, wbrew logice przypisywanie sobie zgodnych z logiką osiągnięć naukowych.
4. Teizm nie jest poznawalny apriorycznie – zasada zgodności i konieczność jej świadomego, celowego i trafnego stosowania całkowicie podważa ten zarzut. Nie potrafimy gwoździa wbić do deski bez świadomości, metody zgodnej, celowości, umiejętności, a co to dopiero mówić o Bycie, który kuriozalnie przenosi wszelkie zgodności do jednej wspólnej niebywale bogatej struktury Bytu. Zasada zgodności jest źródłem teizmu.
5. Tworzenie bytów dowolnych w zastępstwie Boga – to zarzut kierowany do wszelkich form pozornego paradoksu B. Russella, który na podobieństwo religii zmyślił czajnik, o którym nie musimy nic wiedzieć, aby już dysponować bytem nadrzędnym. To jedynie zamiana pojęcia, redukcja i karykatura. Pojęcie Boga służy do wyjaśnienia Bytu, o czym Russell i naśladowcy zapomnieli, bo sprowadzili, co komiczne wręcz, zasadę taką jak zgodności do nazwy czajnika i wmawiania nim Boga. B. Russell to logik, który zasadą zgodności posługiwał się wszędzie, także konstruując swoją koncepcję prawdy.
6. Sprzeczne poznanie przez negację prowadzące, zgodnie do negacji – wyrażając to w formalizmie ateizm orzeka prawdziwość o przeczeniach na zasadzie: ~p=~p Ponadto, np. w stosunku do dowodów religii może posłużyć się wprost sprzecznością jako: p=~p czyli zanegować. Rozumiem, że wiąże się to z zarzutem, że przedmiot święty można zanegować, bo pozostaje w pewnym „oderwaniu na wiarę”, ale nie można zanegować oczekiwań jakiejś świętości, bo są one zgodne z zasadą zgodności prowadzącą od i do Boga.
7. Zachowanie relacji przyczynowo-skutkowej wbrew sprzecznej logice ateistycznej – zachowana zostaje tylko w formie szczątkowej, do przeprowadzenia pojedynczej negacji, gdyż z niej nie wynika system wymagający udowodnienia, a więc potrzeba wykazywania ciągłości dowodzenia z pomocą tej relacji, od i do punktu wyjścia, aby opisać cały faktycznie istniejący system z prześladującymi ateistów zasadami podstawowymi.
8. Bóg mógłby stworzyć gatunek sceptyków (lub inny wg. innej logiki) – należy poprosić o okazanie logiki pozwalającej przetrwać gatunkowi nie wierzącemu w przetrwanie. Gdyż to nie sceptycy odpowiedzialni są za postęp poznania i całej nauki. W rozsądnej postaci, w formie ostrożności poznawczej przestają być sceptykami.
9. „Bóg nie istnieje” - to zdanie sprzeczne starające się udowodnić faktycznie istnienie przeczenia. Tymczasem negacja ani nie wpływa na Byt, ani nie wnosi odpowiedzi na pytania podstawowe o sens, cel, życie, poznanie, istnienie, zgodność... mnożyć można w nieskończoność. Nie znamy takiego stanu jaki opisują słowa „nie istnieje”, potrafimy mówić tylko o przedmiotach istniejących lub poznawać dążąc do ich ustalenia.
10. „Bóg kłamie” – zdanie to pozostaje w tożsamości z powyższym i podobnie jak jego treść dotycząca poznania, tak istnienie wypowiedziane we wcześniejszym wymagają inicjatywy poznawczej, której ateizm przeczy nie oferując sensu zamiennego. Tymczasem zasada tutaj obowiązująca jest taka, że dopóki poznanie trwa można szukać odpowiedzi na prawdomówność i istnienie Boga. Zaprzeczenie poznaniu jest dopiero dowodem kłamstwa, gdy jednostka odchodzi od prawa i zostaje utracona, co skutkuje nieobecnością tego, kto zarzuca kłamstwo. Jednak co bezwzględnie ważne, jeśli wtedy byłoby to kłamstwo Boga, to tylko na skutek negującego prawdomówność stosunku subiektywnego, więc nadal nie dotyczy Bytu jako całości.


Kilka fundamentalnych błędów logicznych teologii chrześcijańskiej wspierających ateizm

1. Tomasz z Akwinu w „Traktat o Bogu”:

Można  jednak  pomyśleć  coś  przeciwnego  istnieniu  Boga,  zgodnie  z  tym,  co czytamy w Psalmie (51,1): »rzekł głupi w sercu swoim: nie masz Boga« .

    Jeśli nie główny, to należący do ścisłej czołówki teologi i filozof chrześcijaństwa popełnia tu logiczny błąd, za który płacimy do dziś. Stanowi to argument po stronie ateizmu, który dowiaduje się od Kościoła, że ateizm jest możliwy i teologicznie uzasadniony. Co kluczowe w tym błędzie, jest on przez obie strony interpretowany jako pierwotna własność podmiotu poznającego. Można się domyślać, że ateizm bierze tę wypowiedź za wygodną dla siebie, błąd leży po stronie Kościoła. Błąd ten polega na tym, że w zdolności poznania, że się istnieje, a więc w naturalnej funkcji umysłu, samoświadomości leży fundamentalna zasada zgodności. Polega na tym, że podmiot w sposób aprioryczny, bez uprzedzenia zgadza się na inicjatywę poznawczą w celu poznania, że jest i kim jest, co następuje w oparciu o uczucie istnienia. To uczucie siebie, doznanie lub przeżycie siebie w sensie szerszym budzi zainteresowanie i niepokój, które prowadzą do wywołania intencji poznawczej. Ta zmienia się w proces rzutowania na uczucie świadomego poznania, tak dalece, aż wypełni się potrzeba poznawcza podmiotu, aż osiągnie świadomość siebie na tyle czytelną, że w pełni zidentyfikuje siebie w strumieniu odczuć i spostrzeżeń siebie. Widzimy tu strumień reakcji zgodnych, wszystkie zbierają się w jedno, aby wywołać szczytowy akt cogito w świadomości. Ta funkcja świadomości będąca w istocie tylko samoświadomością, to formalnie p=p w strumieniu refleksji. Zasada zgodności tego samego w formie doznania i tego samego w formie naocznego przedstawienia siebie jako wcześniej doznania, czyli jako doznanie uprzedmiotowione w oglądzie. Nie ma tu miejsca na głupotę prowadzącą do niewiary, bo dotyczy to bytu własnego, którego obecność zupełna w akcie samoświadomości przekonuje o wadze siebie, dosłownie „bycia Bogiem najpierw dla siebie”, bo powołującego siebie samodzielnie do istnienia aktem samouświadomienia. Dopiero później przez świadectwo zasady zgodności, która jak funkcja programistyczna wykonała się w świadomości, w następstwie otwarcia się świadomości na Byt pojawia się idea Boga całego w sposób jawny, w świadomości siebie skryty za aprioryzmem tego aktu. Nikt tu jeszcze Tomaszowego głupca nie widzi. Bo owszem owy głupiec pojawia się, gdy złamaniu ulega pierwsza wola poznawcza. Dopiero po tym, gdy dojdzie do podmiotu, że poznaje i istnieje, po pierwszym naturalnym wyrzucie siebie do świadomości. Gdy w kolejnych refleksjach i w oparciu o doświadczenie trudu w świecie zmysłowym ocenia swoją siłę i słabość, gdy pojawia się rezygnacja. Pojawia się, bo w obliczu trudu podmiot neguje swoją zdolność poznania i pełniejszego istnienia. To tożsame z codziennym doświadczeniem, bo otwarcie oczu po śnie jest rzeczą łatwą, następuje ad hoc, jak ad hoc następuje pierwotny rzut świadomości na siebie. Dopiero później, już po otwarciu ktoś decyduje się ponownie zapaść w sen.
    W świecie zmysłowym ta sama rezygnacja dotyczy poznania, zarówno ateistycznego, co teologicznego, gdy zaprzeczy się pełnej dbałości, aby poznać bez reszty pewność albo ogarnąć swoje środowisko w inny sposób. Przeczenie głupca u św. Tomasza jest dopiero następnikiem relacji zgodności i wynika z wolnej woli, gdy napotkany trud wolę łamie, ta w konsekwencji przeczy swojej naturalnej zdolności zgadzania się bardziej. Dla kontrastu, łatwo zauważyć, że dzieci nie rodzą się relatywistami. Rodzą się zgodne, ich niewinność jest dla dorosłych tak imponująca jak naiwna, z tego powodu można im zarzuć tylko niewiedzę o tym, jak tę zgodność podtrzymać w całym życiu, ale zgodności nie można zakwestionować i jest piękna. Z kolei, gdy trafią na współczesną uczelnię, ogarniętą od 100 lat relatywizmem filozofii języka (zaprzeczenie metafizyce) i postmodernizmu może ono łatwo relatywizmu nauczyć się i tak dalece, że będzie innych namawiało do niebytu wbrew wszelkim logicznym i materialnym dowodom. Staje się jak nauczyciele relatywistą, ale zawsze oportunistycznym, czyli z własna wygodą w życiu.

2. Tomasz z Akwinu w „Sumie teologii” pisze:

„Rzeczy naturalne sprowadzają się do zasady, którą jest natura. To natomiast, co  wynika  z  postanowienia, sprowadza  się  do  zasady,  którą  jest rozum ludzki albo wola. Nie ma zatem żadnej konieczności, by twierdzić, że Bóg jest”

    Pojęcie sprowadzania się jest zgodne, opiera się na zasadzie zgodności i nie przeczy, że z przedmiotów naturalnych, zmysłowych można wywieść ich zasady aprioryczne. Te z kolei i czynność wywodzenia zasad prowadzą koniecznie do podmiotu. Tomasz z Akwinu trzyma dwie rudymentarne zasady Bytu: zasadę zgodności i podmiot poznający wybierający władzę w tej zasadzie w sposób wolny i będący przez nią władanym w samoświadomości i Bycie. Jeszcze nie widzi presumpcji wynikającej z tego, że gdy podmiot ten poznaje zgodność, nie spotyka przeczenia w zasadzie zgodności, ale jedynie możliwość poznania ram absolutnych (prędkość światła, zero absolutne, pojęcia Absolutu, zasada zgodności, nieskończoność, to „absoluty” dopełniające stopniowo wiedzę człowieka jako Boga z Nim), zgadzania się nieskończenie. Wywodząc to z zasad podstawowych osiąga potencjalnie ramy zgodności zupełnej, może poznać jak zgadzać się zupełnie. Tak oto wyręczając Tomasza z Akwinu dowodzę, dla sceptyków w sposób silny sugeruję istnienie Boga, po prostu nie stosując przeczenia wyciągniętego jak królik z kapelusza iluzjonisty.
    Dokonując analizy logicznej zdania „Nie ma zatem żadnej konieczności, by twierdzić, że Bóg jest” siłą rzeczy można dojść do Prawdy, ale nikt do tej pory do niej nie doszedł. Pytanie czy św. Tomasz miał świadomość dokonanego zapisu? Raczej nie, bo nie musiałby go pisać, ważne było dla niego z powodu przeczenia Bogu. W zdaniu tym występują dwa przeczenia w słowach „nie ma” i „żaden”, oba dotyczą braku. Mówią „nie ma żadnego”, „nie ma braku”, co znaczy „jakiś/coś jest.” Można więc potraktować te przeczenia jak traktuje się w matematyce dwa znaki ujemne, znosząc je. W wyniku otrzymujemy zdanie: „Jest konieczność, by twierdzić, że Bóg jest.” Nie taki był zamysł Tomasza, gdyż było by to rzeczą oczywistą z jego punktu, teologicznego widzenia. Także, bo trwający wcześniej, w trakcie jego życia i po spór teologiczny z innymi wyznaniami, innowierstwem, nowożytną nauką, czy ateizmem trwał i jak widzimy posługiwał się niesprostowanymi w żadnym momencie argumentami. Dodam dla uzupełnienia, że ten artykuł piszę w „językowej swobodzie”, zgodny semantycznie i mogłem zapisać także zdana z podwójnym przeczeniem jako takie, które mówią o użyciu tylko jednego. Bowiem zgodnie z logiką Kościoła, św. Tomasz w powyższych słowach miał powiedzieć „Nie ma konieczności, by twierdzić, że Bóg jest” z jednym tylko przeczeniem, co jak wykazałem powyżej jest zdaniem fałszywym. A więc ze względu na potoczne formy użyte przy pisaniu tego tekstu taki błąd formalny może tu mieć miejsce, ale nie jest to błąd semantyczny, gdyż podwójne przeczenie wypowiedziane jest jako jedno ze względu na powszechny obyczaj językowy stosowania podwójnych przeczeń, aby zaprzeczyć czemuś faktycznie tylko raz. Dla uzupełnienia i uzgodnienia uwagi podam inny przykład: „nikt tam nie wchodził”, co potocznie znaczy „(ktoś) nie wchodził.” Pod względem logicznym to zdanie znaczy „(ktoś) wchodził”, bo dwa przeczenia znoszą się. Język potoczny posługuje się zwyczajowo tylko zgodnością semantyczną w stosunku do przeczeń. Zgodność logiczna bywa, że ma miejsce.

3. Zdania „Bóg nie istnieje” (ateizm) i „Boga nie można poznać” (teologia) to błędy logiczne.

    Nie istnieje coś takiego jak niezdolność poznania, gdy poznaniem dysponuje się. Nie istnieje coś takiego jak nieistnienie, gdy istnieniem się dysponuje. Oba pojęcia potrafimy zdefiniować na gruncie swojego doświadczenia bezpośredniego. Nie jesteśmy zdolni trafnie wskazać co jest gdy nie ma poznania i nie ma istnienia, tego nikt nie potrafi. W związku z tym, jeśli ktoś nie wie, jak poznać lub nie wie, jak istnieć może zamilknąć lub wypytywać, ale nie może przeczyć, gdyż poznaniem i istnieniem dysponuje mogąc coś. Przecząc odnosi się do takiego stanu istnienia i poznania, którego opisać nie sposób, więc i nie można powiedzieć tego, co dzieje się, gdy taki stan osiąga. To logika zakazująca wypowiadania takich zdań z orzeczeniem prawdziwości o nich. W praktyce z tych samych zdań pozbawionych przeczeń, wynikają możliwości poznania i istnienia Absolutu. Dowód cząstkowy jest również naszym doświadczeniem. Nasza cywilizacja rozwijająca się od ponad 2,5 tys. lat jest dowodem, że poznanie jest możliwe i wpływa zwrotnie na istnienie, np. przez użyteczność codzienną i orientację w Bycie dzięki poznaniu naukowemu i czysto racjonalnemu, codziennemu. Również odwrotnie stan istnienia informuje nas o potrzebie poznawczej, np. zorientowaniu się o występujących błędach, aby poznać i zmienić istnienie na lepsze. Mamy tu do czynienia z samymi zgodnościami. Powyższe zdania teologii i ateizmu nie potrafią dokonać tego samego idąc drogą prostej dedukcji logicznej, choć mówią o prostym logicznym przeczeniu, ale pozostającym wbrew logice i doświadczeniu. Zgodnie z logiką ateistyczną, którą mimo intencji wypowiada teologia twierdząc coś ad hoc i bezzasadnie o poznaniu Boga, dla teologii Bóg po prostu nie istnieje, wierzą w mem. W Boga można wierzyć tylko w sposób zgodny, zawsze, nie dokonując wykluczeń czegokolwiek. Jednak to nie znaczy, że zjawiska sprzeczne mają być celem poznania. Zgodnie z logiką tylko zjawiska zgodne, bo nadal pozostając z nią w zgodzie, to przeczenie pojawi się, nie trzeba go szukać, jak, mówiąc językiem religii „głodne ofiary diabły.” W tej sytuacji, wobec przeczeń może ostać się tylko zjawisko trwale zgodne, tylko takie jest logicznie nienaruszalne, jak diament dla miększego układu krystalicznego, także jest absolutem w formie przedmiotu.

    Dopełniając temat zasad apriorycznych chcę ponownie wspomnieć o wszelkiego rodzaju namnożonych w popkulturze „czajniczkach Russella”, czyli różnych zamiennikach pojęcia „Bóg” w celu redukcji wiary i poznania duchowego. Są to absurdy już tylko z powodu braku prawdziwej potrzeby dowodzenia ich istnienia. Za to spełniające funkcję „odczepną”, bo pozwalają przez trywialne uproszczenie podważyć wiarę w Boga. Niczego jak zawsze w zamian nie proponują, co odnosiło by się do wyjaśnienia metasystemu, szczególnie podmiotowej jego „wersji” jako Absolut, w którego egzemplifikacji jako Wszechświecie żyjemy. Trywialna redukcja zapoczątkowana tylko pochopnym i bezfaktycznym, formalnym zastosowaniu negacji jako równoważnej twierdzeniu. Bez znajomości czego dotyczy twierdzenie i jak szeroko jest uzasadnione, czego czajniczek nie potrafi i nikt, jak tylko od Boga tego nie wymaga, czyniąc to porównanie idiotyzmem.


B. Zarzut o brak dowodów na istnienie Boga

    Ateizm przez negację odsłania słabość poznawczą powstałych religii. Dokonując przeczenia przejaskrawia, z możliwej oceny obiektywnej dochodzi do przesunięcia aż do negacji. Choć to pseudo dowodzenie wskazuje tym  „przestrzeń pojęciową” dla dowodów na istnienie Boga. To dla ateizmu przestrzeń rozmywania dowodów na istnienie Boga, ale i ta, w której dowód może się pojawić. Dopuszcza bowiem takie dowody, które dotąd nie mogły powstać lub zostały odsunięte, w myśl ateizmu, aby nie ruszyć samodzielnie w poznanie bezpośrednie. Mimo naturalnej inicjatywy poznawczej zasłaniać się tylko negacją.
    Należy zauważyć, że brane obecnie pod uwagę, ze względu na kontekst powstania sporu ewidencje pochodzące od Boga jako dowód istnienia mają nienaturalny charakter, uczestniczy w nich człowiek, ale jednak posiadają atrybuty Boskie. Człowiek poznaje i potrafi użyć prawa Boga, jest zdolny otrzymać taki dar i dowód. Dowody czysto naturalne ulegają reinterpretacji przez fizykę i wyjaśnienie naukowe. Z drugiej strony nie pozwalają przeniknąć się naukowemu rozumieniu, bo ponowić, nawet przy założeniu wskazania takiego dowodu nauka nie potrafi wyjaśnić czegoś więcej niż zjawisko i nie ma w dyspozycji woli Boga na zawołanie. Faktycznie dowody naturalne sprowadzają się do doświadczenia jednostki, ewentualnie grupy ludzi, w których umysłach rozgrywa się „uzupełnienie dowodu” w postaci poznania doniosłego przeżycia i sensu. Z takimi zdarzeniami możemy się spotkać niemal wszędzie, od łatwych w użyciu psychodelików, przez hiperwentylacje, specjalne ceremonie i techniki wywołujący wyższy stan ducha itd. Żaden okultyzm, czy inaczej formułowany „mrok”, ale ceremonie bliskie Naturze, lekkie, podnoszące, ułatwiające. To doświadczenia osobiste i w tym oddalają od zjawiska naturalnego, że jedynie od niego wychodzą. Pozostaje po takim dowodzie naturalnym tylko świadek i brak innego źródła weryfikacji razem z „ulepszeniem duchowym”, które otrzymał. Jeśli poznanie świadka jest wysokie, ćwiczone i rozwijane możemy otrzymać jeszcze więcej trafnych wyjaśnień. Ktoś może wtedy ogłosić kogoś prorokiem albo mesjaszem, czy szamanem, jeśli nie Bogiem w konkretnej inkarnacji. Jednak w tym przypadku jest już możliwe badanie logiki i semantyki zgodnych z Rzeczywistością u założenia tego zjawiska.
    Jeśli chodzi o pierwszy typ dowodów, w których powstaniu silnie towarzyszy człowiek, jak pismo święte, przedmiot relikwii, uzdrowienie fizyczne lub psychiczne nachodzą one na siebie z naturalnymi. Siłą rzeczy już „wyedukowany przez Boga” świadek podaje prawo, w starożytności spisane w księgach świętych. Pomijając warstwę obrazową zapisu prawa w świętych księgach, język i kontekst historyczny stanowi dalszy zrzut ateizmu wobec zapisanych wtedy praw, ale to jedynie elementy mogące naruszające wizerunek, doniosłość formy logicznej starożytnych tekstów. To naruszenia wiarygodności wbrew logice zapisanego prawa, np. sensowności zakazu zabijania, pomimo obejmowania wielu trafnych spostrzeżeń, bo prawa apriorycznego w bogatszej niż logiczna formie służy ateizmowi do przejaskrawień, szydzenia i walki światopoglądowej. Tu tkwi także intencjonalność ukierunkowana negatywnie. Dowód z prawa zostaje odrzucony, bo pochodzi z barwnego przedstawienia. Uproszczenie i wielowiekowy spór o pozory, bez brania pod uwagę apriorycznego prawa uwiarygadniającego. Faktycznie pytanie dotyczy jeśli nie wyłącznie to głównie niejasnego pochodzenie poznania. Jednak zgodność wskazuje, że źródło, Absolut jest wskazany jak najbardziej prawidłowo.

Przeczenia ateizmu

1. Brak dowodów,
2. Brak możliwości ich pozyskania,
3. Brak oczekiwań w stosunku do dowodu (kształtu, postaci), niegotowość poznawcza, niezdolność akceptacji dowodu, świadome wyparcie pojęcia dowodu,
4. Łańcuch zaufanych świadków (słowo Boże, relikwia, cud itp.),
5. Trudności akceptacji nowych teorii naukowych (ewolucjonizm, fizykalizm),
6. Krzywdy religijne,
7. Różnorodność przekonań religijnych.


1. Brak dowodów.

    Najprościej ujmując dowody, które religia okazuje na rzecz istnienia Boga odpowiadają dokładnie oczekiwaniom ateizmu. Pomijam tutaj w/w logiczne zapisy prawa podane w księgach świętych traktując ich przykład jako niemerytoryczne zaniedbanie ateizmu. W ramach pozorowania przez ateizm naukowości należy oczekiwać zgodnego spostrzeżenia. Gro pozostałych dowodów religijnych jest „na wiarę”, od początku, po dziś i nadal nie ma sposobu, aby wykazać istnienie jakiegokolwiek dowodu religijnego Boga, gdyż nie dysponujemy takim zjawiskiem, które można zbadać z satysfakcjonującą dokładnością w sposób naukowy. Nie dość tego, to szczególny typ dowodu, dotyka godności Boga, więc nie można spełnić oczekiwań naukowych ponownie doprowadzając do jego powstania jak można doprowadzić do ponownego zagotowania wody w czajniku. Na domiar tego historyczna oferta dowodowa wielu religii tworzy kontekst dowodowy. Tysiące lat ukazywania rozmaitych dowodów pochodzących z religijnej kultury ludzkiej to przedmioty mające pochodzenie post-naturalne. Zna je tylko otrzymujący, każdy następny jest tylko świadkiem coraz bardziej wybiórczego doświadczenia pierwotnego. To dojmujący proces dowodzenia, jeśliby nawet brać go na poważnie pod rozwagę naukową. Zatem, należy zwrócić uwagę na ten „kontekstowy system dowodzenia” i podnosząc ponad niego głowę musimy dostrzec także naturalną i prawno-logiczną ofertę dowodową, która w części strywializowana, w części pozostaje ukryta, a w części można jej jeszcze oczekiwać. Istniejące dowody, traktując je ogólnie odpowiadają ateizmowi, bo nie sposób dowieść ich prawdziwości w sposób naukowy, co działa na rzecz ateizmu, choć chcę tutaj pozostawić także przestrzeń na tę możliwości.
 
2.  Brak możliwości pozyskania dowodów na istnienie Boga

    Brak możliwości pozyskania dowodów na istnienie Boga jest silnie ograniczony i określony przez kontekst, który można sprowadzić do weryfikowalności i możliwości wywołania dowodu ponownie, bo Boga. Chodzi więc o dowody percepcyjne i eksplanacyjne. Jednak to odróżnienie siłą rzeczy nie jest potrzebne, bo jaki by dowód nie był może najwyżej ujawniać tylko własność percepcyjną (np. relikwia) lub eksplanacyjną (prawo) lub obie łącznie, najwyżej w różnym stosunku. Dlatego tutaj i wcześniej sygnalizuję, omawiając również dalej dowodów na istnienie Boga. Chodzi o świadomość i jej zgodna relacja ze sobą pozwalająca na samoświadomości, zatem także prawo zgadzania się wyrażane w każdej drobinie Bytu, który wbrew faktom pozostaje we władaniu fizykalizmu i ewolucjonizmu strywializowanych interpretacją ateizmu. Gdyż religijny teizm przeżywa konceptualne trudności z wyjaśnieniem Boga przez prawa świata mimo, iż są oczywiste i jedynie z powstaniem średniowiecznej teologi nieprzewidziane.

3. Brak oczekiwań w stosunku do dowodu (kształtu, postaci), niegotowość poznawcza, niezdolność akceptacji dowodu, świadome wyparcie pojęcia dowodu,

    Tę kwestię można sprowadzić do pseudologiki ateizmu, którego negacja transcendencji w ogóle sprowadza do sytuacji niegotowości do oceny jakiegokolwiek dowodu. Przeczenie założone u powstania ateizmu jest wyparciem istnienia możliwości dla kryterium oceny prawdziwości dowodów. Takie kryterium z założenia negacji jest kryterium nieistniejącym. Można w tej kwestii wypytywać ateizm o pochodzenie zasad apriorycznych. Ze znanych mi doświadczeń kończy się to wyparciem problemu i brakiem stanowiska, nie otrzymałem odpowiedzi na pytanie o pochodzenie prawa i podmiotowości.

4. Łańcuch dowodowy zaufanych świadków

    Kwestia ta została już poruszona, gdy była mowa o stopniowej utracie zgodności kolejnych świadków w ich łańcuchu mogącym rozwijać się przez wieki religijności w stosunku do doświadczenia pierwotnego stanowiącego dowód na istnienie Boga. Niewątpliwie pozostaje taki dowód dowodem formalnym, niezdolnym do przywołania wszystkich warunków w jakich wystąpił. Chodzi o osiągnięty rozwój duchowy jednostki odbierającej dowód od Boga, intencję wyrażającą jakiś kontekst sytuacji dowodowej, a więc i formułującej dowód, i stan całego środowiska duchowego, społecznego, kulturowego, czy nawet geopolitycznego. Trzeba by dysponować dostępem do warunków pierwotnych, aby móc podjąć próbę weryfikacji takiego dowodu. Pozostaje po nim prawo, które czyni go wiarygodnym. Znów można zapytać, na ile jest on wiarygodny? Można bowiem przekazywać prawo na takim poziomie rozwoju jaki miał miejsce np. w starożytności. Obowiązywało proste prawo z jakim często mamy do czynienia w świętych tekstach jak Biblia, czy Wedy i inne. Pewne formuły współcześnie oczywiste nie robią na nikim wrażenia. Niegdyś mogły stanowić trafną i przełomową odpowiedź na faktyczny problem. W takich tekstach wypowiadane są także formuły uniwersalne prawa, utrwalające całe dzieło. Jednak choć logiczne z powodu swojego odniesienia do metafizyki i duchowości w całości kwestionowane przez ateizm, bez podania zasadnego powodu. Dopiero prawo dopasowane do czasu robi wrażenie, gdyż wnosi trafne odpowiedzi na trapiący aktualnie ludzi problem. Dziś takim dowodem będzie odnowienie pojęcia samopoznania, co rozjaśniam dalej i co ciekawe w tym przypadku także można znaleźć łańcuch świadków, w którym pewne ogniwa, z powodu samopoznania są niezależnymi i nie wymagają ugruntowania w zjawisku naturalnym innym niż samopoznanie.

5. Trudności akceptacji nowych teorii naukowych (ewolucjonizm, fizykalizm)

    Trudność taka występuje z powodu naleciałości światopoglądowych religii. Prawo chrześcijaństwa było ustalane w przeszłości nie mającej wiedzy o fizykalizmie i ewolucjonizmie. Jest z tego powodu nieprzygotowane na możliwości, które nie zostały wzięte pod uwagę. Jednak prosta intuicja podpowiada, że to niedopełnienie poznawcze, zależne od okresu historycznego jest możliwe do wyjaśnienia. Siłą rzeczy Byt, twór Boga ujawniając takie własności tłumaczy jedynie duchowość realnie, naukowo zgodnie z Rzeczywistością. Tego religia nie poznała, natomiast pewne formuły z przeszłości na różne sposoby tworzą opór poznawczy religii. Ponadto wierzącym często wystarcza sama wiara. Niemniej jasnym również pozostaje, że formułowanie materialistycznych odpowiedzi wyjaśniających istnienie Bytu jest uproszczeniem. Z tego powodu, że pozostaje ważnym pytanie o pochodzenie prawa apriorycznego pozwalającego zaistnieć Wszechświatowi i poznaniu z istnieniem w ogóle, a więc łącznie z prawem pytamy o powstanie podmiot. Z tych też powodów ostateczna odpowiedź należy do nauki duchowej, a więc duchowości nie wykluczającej wszystkiego, co potwierdzi nauka, nie przeczącej takiemu Boskiemu przewyższaniu świata i ludzi, że ci nie potrafią jeszcze sformułować odpowiedzi opisującej metasystem, metafizykę w sposób zupełny, więc łącznie z ewolucją i fizykalizmem.

6. Krzywdy religijne

    To wiarygodny argument dla wszystkich, którzy stali się ofiarami świeckiej przemocy Kościoła, głównie do czasu reformacji, w późniejszym okresie przemoc zanikała, jednak w pewnych formach trwa. Dotyczyła „morza innowierstwa” jakie było tępione, w niewielkim stopniu ateizmu. Problem tego argumentu sprowadza się do kontekstu historycznego i faktu zinstytucjonalizowania religii. W dniu, w którym chrześcijaństwo i inne religie stały się instytucjami państwa świeckiego, szczególnie gdy powstało Państwo Papieskie uzyskało udział w państwowym monopolu na stosowanie przemocy. To wielkie uproszczenie należące do ludzkiej słabości. Jakość prawa była i wciąż jest niska, to prawo dopuszczające dużo brutalności. To wczesny okres kształtowania się ludzkiej duchowości. Każdy wczesny okres wychodzi z przemocy, gdy jest niegotowy pod względem prawnym i materialnym (współcześnie potrafimy od razu  postawić gotową fabrykę, czy autostradę, ale nie było gotowości, gdy tych przedmiotów nie znaliśmy). Rozumu podmiot poznający nabiera w refleksji nad swoją przemocą, jeśli spóźnił się na czas, taki jest proces poznawczy prowadzący do lepszego prawa. Jednak ofiary są i reszta tłumaczenia należy do Kościoła. Krzywdy religijne wynikają z porzucenia przekonania-wiary, że potrafi się lepiej.


7. Różnorodność przekonań religijnych

    To tylko przejaw siły prawa apriorycznego. Liczba ruchów innowierczych w historii ludzkości jest przeogromna. Współcześnie duchowość także realizuje się, jak zawsze w przewrotny sposób. Poznaje się na wszystkim na czym poznania spróbować może, a co wydaje się początkowo metodą zgodnego poznania Absolutu, Świadomości absolutnej. To nie stanowi argumentu popierającego ateizm, ale przeczący mu. To tylko przejawi siły witalnej Ducha w ludziach. To przejaw poszukiwania dowodu swojej wieczności, który wynika z samego faktu zaistnienia poznania, obudzenia świadomości podmiotu, który pyta siebie „co to za dusza, którą jestem?” Jak wiemy nasza Wolność nielubiąca krępowania lubi chodzić swoimi ścieżkami. Droga do ateizmu jest jedną z najmniej znanych, jedynie szkodliwie dla wszystkich spopularyzowana została silnie w postmodernizmie. Poza tym bezdrożem mamy „1000 dróg do Rzymu.” Jest to oczywiste ponieważ cały Byt rozsiany jest znakami Boga, bo zasadami apriorycznymi stojącymi u podstawy, dosłownie każdego zjawiska fizycznego i psychicznego. To jest źródłem Wolności w poszukiwaniach własnej duchowości. Ważne jest, aby nie przeczyć jak ateizm rzeczom zgodnym, bo z przeczenia wynika dalsze przeczenie, ono nie uznaje zgodności, a chodzi o zgodne z Bogiem jego poznanie, nie przez karykaturę nicości.


C. Boskie milczenie

1. Bóg ma obowiązek udowodnienia siebie,
2. Istnienie Boga pociąga ze sobą bogaty materiał dowodowy,
3. Niewiedza naturalnego światła rozumu,
4. Irracjonalność wiary uniemożliwia poznanie.


1. Bóg ma obowiązek udowodnienia siebie.

    Pomimo trafności równowaga logiczna wskazuje, że argument ten obarczony jest przeczeniem, jego waga nie jest równa trafności. Różnica wynika z naturalnej i wymaganej z poznaniem doświadczeń codziennych inicjatywy poznawczej podmiotu o zgodnym z naturą kierunki. Zatem chodzi potrzebę poznania jak istnieje Bóg, wynikającą z samej zdolności poznania, które z natury rzeczy jest poznaniem zgodnym, poszukuje tego, co zgadza się. Fakt uznania poznania i istnienia własnego kontynuowany niezmiennie z własnej inicjatywy w dalszym ciągu życia, wskazuje na istnienie tej potrzeby w podmiocie poznającym jednoznacznie. W związku z tym, argument ten w tym zakresie przeczy obowiązkowi udowodnienia się Boga człowiekowi. Bóg może odpowiedzieć, że jest całym Bytem, tylko subiektywne interpretacje temu przeczą. Ten argument jest trafny w tej mierze, że Bóg dostępny jest wszędzie, ukazuje się poprzez Byt, z którego może zostać wywiedziony. Zarówno na drodze teoretycznej, jako własności podstawowe, więc także własności absolutne, co oznacza poznanie Absolutu przez przedmioty zmysłowe i pojęciowe, w tym logiczne. Jedak właściwą odpowiedź argument ten uzyskuje wraz z obowiązującym dla bytu podmiotowego prawem samopoznania.
    Naturalna potrzeba poznania siebie wynika z samoświadomości podmiotu poznającego, który na tej drodze poprzez substancję świadomą może szukać Boga. Samoświadomość to akt poznania siebie, jednak tylko cząstkowy. Dopiero na drodze samopoznania przez stałe zwracanie się do siebie, poznawanie czym się jest i co jest dla podmiotu konstytutywne w sensie podstawowym argument z „Boskiego milczenia” ulega pełnemu podważeniu. Samopoznanie z Natury stanowi drogę bezpośredniego poznania Boga. Na tej drodze Bóg daje wiedzę o swoim istnieniu. Mądrość Boga to dla człowieka proces poznania. Ponieważ to mądrość Boga, a więc własność umysłu wymaga zwrócenia się do siebie, z pytaniem „gdzie jest moja mądrość z Natury, ze wciąż jej nie wiem?” Mądrość Boga tłumaczącego Byt i kształtująca go jest przerastająco większa niż to, jak człowiek przeciętnie obejmuje swoim umysłem. Dysponuje świadomą zdolnością pojmowania wyznaczoną na jeden żywot jednocześnie. Aby ta wąska możliwość w stosunku do Boga mogła ulec realizacji podmiot ludzki musi poświęcić się samopoznaniu, zwrócić się do istoty - świadomości obejmującej jednocześnie zdolność poznania i prawa poznania, wraz z istnieniem. Mądrość Boga tkwi w poznaniu konstytucji podmiotu poznającego, prowadzi do Jego absolutnej wiedzy i osoby. Zwrot na siebie w celu samopoznaniu jest zupełnie naturalny, źródłem jest samoświadomość. Zatem dopuszcza poznanie dopóki system wiedzy nie pozostanie wyczerpany lub dopełniony przez spójność w sensie zupełnym, łącząc wszystkie możliwości nauki, dając wszystkie odpowiedzi. Zatem odpowiadając na ten argument prosto – człowiek nie poznał jeszcze wszystkiego, w szczególności siebie, nie sięgnął po ustanowiony już i czekający dowód z samopoznania. Oczekiwanie ruchu od Boga jest wbrew dojrzałości mającej nastąpić po uzyskaniu mądrości Boga, bo do dojrzałości w każdym sensie „wspinamy się”, do mocy. Zejście mocy, jeśli możliwe to jest tylko jednorazowym gestem, tworzy zależność od takich gestów i rezygnację z sięgnięcia po więcej, a więc wspięcia się do wiedzy i władzy wraz ze spełnieniem swojej Wolności zgodnie z wiedzą i władzą po jaką sięga.


2. Istnienie Boga pociąga ze sobą bogaty materiał dowodowy

    Ateizm, sprzecznie z logiką i spójnością Bytu stosuje przeczenie, czym wyraża wolę dowodzenia w sposób niezgodny twierdząc, że dowodów nie ma pomimo ich obecności nawet z wypowiedziach ateistów podlegających logicznemu orzekaniu prawdziwości. Posługuje się prawem apriorycznym, zgodnością, mającym w opinii ateizmu wykazać brak (negację) w sposób zgodny, co sprzeczne. Brak, przeczenie, negacja nie jest czymś co istnieje, jest rzeczywiste, tym samym przestaje być przedmiotem logiki ściśle związanej z tym, co istnieje, a więc Rzeczywistości. Zatem podnoszę ten sam argument co wcześniej – z negacjonizmu wynika zawsze brak dowodów, negacja zajmuje się znoszeniem dowodów, nie ich badaniem. Ponadto przyjąć należy na podstawie naszych doświadczeń poznawczych, dzięki którym przekonujemy się o stopniowym charakterze nabywania poznania, że Wszechwiedza nie wypełniła się jeszcze w sposób ostateczny. Proces jakim jest Byt i ludzkie poznanie wciąż trwa. Nie ma również przesłanek odwrotnych, aby nie oczekiwać dowodu istnienia Boga od niego samego. W szczególności dotyczy to argumentu o samopoznaniu człowieka, który umocowuje w wyjaśnieniu i dowodzi Boga przez takie postacie jak Jezus, Budda, Ramana Maharishi i wielu innych, szczególnie z dalekiego wschodu gdzie religijna kultura samopoznania wciąż istnieje. Poznanie ateistyczne to poznanie ludzkie, gdy zastosujemy w nim przeczenie, rezygnujemy i staje się wadliwe, niespójne. Stosuje się w nim negację, więc czynne działania negujące duchowość, w związku z czym nie może być nieoczekiwanym wynik sprzeczny w poszukiwaniu Boga. Co faktycznie nie wyklucza poszukiwań racjonalnych duchowości, zgodnych z duchem nauki. Jedynie precyzuje to, że zarówno hermetyczność światopoglądowa wierzeń religijnych i negacja ateizmu, czy agnostycyzmu są zjawiskami szkodzącymi poznaniu duchowemu jako naturalnej skłonności człowieka dążącego do poznania Boga. Zatem argument ten mówi o konieczności przejawienia naturalnej inicjatywy poznawczej, zgodnej z tym jak taka inicjatywa towarzyszy poznaniu naukowemu w każdym sensie, a przede wszystkim poznaniu codziennemu. Nie można zdolności poznania zastępować negowaniem bezpodstawnie Bytu jako tworu Boga, bo nie dokonano poznania, w tym zasad podstawowych zjawiających się ad hoc, bo odpowiedź sceptyka, gdy brakuje przeczeń zamienia się w milczenie przy pytaniu o źródło. Także wspominanego już samopoznania, o którym w ogóle nie wiemy, choć ukazał je w naszej kulturze Parmenides, Sokrates, zaś aforyzm „poznaj siebie” znamy od czasów Świątyni Apollińskiej. Brak dowodów pozostaje niedopełnieniem poznawczym człowieka.


3. Niewiedza naturalnego światła rozumu

    To argument jest wyciągnięty z kontekstu, gdyż niewiedza dotyczy wiedzy szczegółowej, natomiast wiedzę intuicyjną dotyczącą zgadzania się posiada każdy od chwili pierwszego sennego spostrzeżenia siebie, tym bardziej w sposób przytomny od narodzin. Dzięki temu każde żywe stworzenie potrafi, już intuicyjnie trafnie przystosować się do życia bezpośrednio od chwili narodzenia oddychając, pijąc, jedząc i poznając, co tylko do życia uzna za potrzebne. Można ten problem skwitować jasno, że poznanie w sposób naturalny zaczyna się od zgodności najbardziej ogólnej, sprowadzającej się w początkowym okresie tylko do pojęcia ogólnego „dobrze czuć się”. Dopiero z dalszym poznaniem, rozwijającym rozum uzupełnione zostaje także o pojęcie „dobrze siebie rozumieć.” Oba pozostają tożsame z Bytem w sposób konieczny, bo jest on środowiskiem podmiotu poznającego, w którym te akty woli są dokonywane. Ponadto niewiedza jest argumentem świadczącym o Wolności człowieka, bo jest nieuprzedzonym wyborem czegokolwiek, ponad zgodność Wolności z podmiotem, który ją wybiera.


4. Irracjonalność wiary

    Pojęcie wiary pochodzi z samoświadomości, nie religii. Samoświadomość jest spełnieniem intencji poznania skutkującą uświadomieniem własnego istnienia. Samoświadomość to poznanie, że się istnieje (z wiedzą o istnieniu poznania). Spełnienie aktu samoświadomości w sposób naturalny i „mechaniczny” skutkuje wiarą w tę zgodność jako możliwą w przyszłości. Także z powodu apriorycznego charakteru aktu samoświadomości, bo następuje ad hoc, zaledwie w wyniku pojawienia się intencji motywowanej nisko uświadomionym uczuciem własnego istnienia. Na przykład na co dzień możemy doznać czegoś niejasnego, zainteresowani w sposób naturalny rzucamy na przedmiot zainteresowania uwagę, aby sobie to uświadomić, poznać. To akt poznawczy zależny od aktu samoświadomości z tą różnicą, że zamiast na świadomości siebie uwaga spoczywa na innym przedmiocie poznania, poza tym jest to ten sam mechanizm samoświadomości. Bezpośrednio pozostaje w ramach naturalnej zasady logiki, zgodności, p=p. Przeniesieniu do świadomości ulega ta sama treść „o sobie” w doznaniu, gdzie w naoczności ukazuje wprost to, co „o sobie” doznaliśmy. Innymi słowy źródłowo wiara wynika z tylko aktu samoświadomości pozwalając na jedynie uzupełnienie treści świadomości i poznania dalszym przedmiotem wiary. Siłą rzeczy, to naturalne, mentalne i w sposób konieczny tożsame z Bogiem źródło życia może zwrócić swoją uwagę zarówno na przedmiot czci religijnej, ale i sprowadzić do przedmiotów mniej ważnych jak pobicie rekordu, sukces zawodowy itd., trywializując, przedmiotem wiary może być także „potwór spaghetti”, choć nonsensownym. W związku z tym można wskazać na źródło wiary w ogóle, dotyczące swojej wieczności. Wiara wskazuje wtedy, że zawsze możemy pozostać świadomi siebie, na co także wskazuje w istocie akt samoświadomości. Jednak nie można samej wiary nazwać irracjonalną, najwyżej zbyt pochopne lub mało realistyczne przedstawienie przedmiotu czci, duchowości.


Religia i milczenie Boga

1. Jednostronność religii,
2. Wczesne stadia duchowością,
3. Strategia przetrwania,
4. Lek na śmierć i obawę.


1. Jednostronność religii

    Religie jednostronnie patrzą przez pryzmat niepoznawalności, wykluczają inną drogę poznania niż własna. Wykluczenie to sprawia, że nie dopuszczają możliwości eksplanacji Boga jeśli ujmują jakieś ograniczenia w tej mierze (m.in. wskazane tu przykłady twierdzeń św. Tomasza). Takim ograniczeniem w teologii chrześcijańskiej jest przyjęcie w sposób logicznie sprzeczny niepoznawalności Boga w ogóle. Takiego przeczenie nie można udowodnić, przeczy mu już tylko zdolność do poznawania i logika. Różne wykluczenia, np. ograniczające możliwości tylko do ram danej religii („tylko nasza religia mówi prawdę”) przyjęte zostają już w okresie pojawienia się religii, której środowiskowo towarzyszy niższa samoświadomości ówczesnych ludzi, rozwoju, kultury, nauki, czy życia społecznego. Poznanie, wiedza była na niższym poziomie niż obecnie, co skutkuje chociażby zjawiskiem niedostosowania wierzeń religijnych do nowych czasów we wzrastającym postępie w sytuacji, gdy większość religii i ich rozwój poznawczy – upraszczając – stoi w miejscu w kwestiach tak podstawowych jak poznanie Boga. To też klarowna, dalsza przesłanka dla nauki o rozwoju duchowym. Ten hermetyczny stosunek istniejących wierzeń skutkuje wtórnie także relatywizmem i pozwala na zjawisko ateizmu, czy agnostycyzmu, gdyż uniemożliwia skuteczną teorię Bytu jako życia Świadomości absolutnej, Boga. Równocześnie miejsce ma postęp poznawczy ludzkości. To czynnik autodestrukcyjny dla wielu religii.


2. Wczesne stadia duchowości

    Uwagę o początkowym charakterze niektórych stadiów ludzkiej duchowości uczynił Feuerbach, bardzo stanowczy krytyk religii. Twierdził, że religia, wolę użyć szerszego słowa – duchowość w początkowych, także cechujących się dogmatyzmem i irracjonalnością stadiach jest formą grupowej, wczesnej samowiedzy. W tym sensie można temu przyznać rację. Jednak potrzeba dostosowania się do otoczenia, szczególnie w sensie panującego poziomu wiedzy jest również naturalna i powinna ulec spełnieniu. Dopiero dostosowanie duchowości do potrzeby czasu, o ile spóźniała się wcześniej wnosi wyższe stadia poznania i wyższą formę duchowości, więc także uzasadnia i gruntuje tę duchowość w danym sobie czasie. Dalsza część wypowiedzi Feuerbacha mówiąca o rzutowaniu idealizacji duchowości na świat zmysłowy nie jest ani rzeczą sprzeczną, ani naiwną. Stawianie mostów, czy wznoszenie domów, to też stadia idealizacji życia ludzkiego. Że duchowość cechuje się podniosłością, uwrażliwieniem... co z tego? To tylko wyraz świadomego poszukiwania zgodnego i przez to lepszego, docelowo najlepszego życia. Zarzut można czynić wobec hipokryzji, nie dążenia do lepszości siebie i wspólnoty.


3. Religia jako strategi przetrwania

    Taką tezę postawił Russell. Podobnie jak we wcześniejszym punkcie, także takie twierdzenie niczego nie zmienia, szczególnie w sytuacji jeśli religia i szersze życie duchowe wypełnia życie w ogóle. Czy się wierzy w religię, czy nie, strategia przetrwania zawsze jest potrzebna, jest wpisana w życie i czynności dnia codziennego. Duchowość ma przetrwanie uczynić lepszym i oddalić widmo zamordyzmu bez wartości podstawowych, czy praw porządkowych. Nie przeczy to temu, że i religiom udało się stworzyć formy zamordyzmu, gdy unosząc się siłą świeckiego państwa zapomniały o Miłości do duszy każdego człowieka. Tej, która jeszcze żywa zawsze może zmienić kierunek poznania, z uśmierconym ciałem już nie zdoła, zaś religijna forma duchowości krwią swoich ofiar obsmarowuje Boga.


4. Lek na śmierć i obawę

    Religie, przyjmę że i duchowość w ogóle jest ugruntowana w lęku przed śmiercią i obawami. To stwierdzenie można zarówno potwierdzić jak i mu zaprzeczyć. Duchowość ma rozwiązać ten problem przez poznanie życia wiecznego. Jest również motywowane obawą zaniku. Skoro żyjemy, czerpiemy z tego bardzo bogaty i jedyny pożytek, trudno rezygnować zyskując w zamian nic. To zagadnienie, które można rozważać niezależne od duchowości, dotyczy życia wprost i metody przetrwania. Duchowość wpisuje się tu o tyle, że pojawia się wraz ze świadomym dla siebie pojawieniem się podmiotu – duszy z jej przeżyciami i spostrzeżeniami, czyli tym, co jest jej podstawą i czym musi opiekować się samodzielnie. Tu tkwi wrażliwość do siebie i obrona rozumowa wrażliwości, oba dotykalne bezpośrednio. Ten układ powołuje życie duchowe podmiotu, które można rozumieć rozmaicie, ale nie można ostatecznie pozbyć się ani uwrażliwienia do siebie, bo kończy się to śmiercią, ani świadomego spostrzegania prowadzącego także do śmierci. To także argument irracjonalny.
    Wspomnieć warto także o szerokiej funkcji śmierci. Pojmując ją abstrakcyjnie jako model przejścia od starego do nowego w sposób gwałtowny, to tylko poznanie. Gdyż każdemu poznaniu towarzyszą przewroty. Tym przewrotem jest zmiana tożsamości na skutek uzyskania takiego poznania, które kwestionuje tożsamość wcześniejszą, uzasadnia jej zmianę i podaje lepsze rozwiązania i tożsamość. Przykłady można mnożyć, jak poznanie złudności irracjonalizmu przez dziecko odsłaniające po raz pierwszy myślenie racjonalne albo poznanie relatywizmu skutkujące przewrotem w dotąd dogmatycznie przyjmowanym systemie wartości. Nawet odebranie dyplomu ukończenia szkoły otwierające nowe możliwości życiowe albo przeprowadzka w inne miejsce. To wszystko są przewroty myślowe, śmierć ciała jest najwyżej najsilniejszym z nich. To przewrót ustanowiony mocą prawa Boga. Musi przerastać dla naszego dobra, musi zdominować nasze światopoglądy, aby wywołać autentyczność duszy, jej oświadczenie kiedy jest serio, bo zwykle w ziemskim życiu jest zakłamana, bo kieruje się interesem zbyt dalece własnym.
    Na pewno też duchowość i religie stanowią remedium na obawy zarówno z powodu racjonalizacji, czy przebierania obaw w bogatsze opowieści o możliwościach ich przekroczenia, bo na przykład omawiające doniosłe kwestie, zwycięstwa, czy po prostu metody radzenia sobie z obawami. To żaden argument, są tylko metody radzenia sobie ze śmiercią i obawą, ostateczną jest porzucenie obaw wynikającą z wiedzy o zgodności zupełnej, w tożsamości z Bogiem. Ponadto duchowość oferuje samopoznanie, a więc wyjście z konieczności życia w sposób zmysłowy, gdyż rozwija świadomość, samoświadomość, więc tkwiącą w tym źródle wieczność świadomości zależnej tylko od spostrzegania siebie. Co ważne, samopoznanie to bardzo konkretny proces rozwijany w części przez dokładnie każdego człowieka w swoim życiu. Jedynie to proces powszechnie niedopełniany, jego stadia opisuje psychologia rozwojowa, gdy mówi o rozwoju poznawczym człowieka.


Zarzuty w stronę ateizmu


1. Psyche ateizmu,
2. Rozpad moralności, prawa i podmiotowości.

1. Psyche ateizmu

    Ateizm i wszelkie formy sceptycyzmu są początkowo wolą kształtowaną naturalnie. To naturalny proces poznania siebie, życiowy, więc wieloletni. W swojej istocie dotyczy poznania siebie przez podmiot w przedstawieniu swoich uczuć naocznie, w strumieniu takich refleksji począwszy od narodzin. To proces bezwiedny u ludzi do czasu podjęcia samopoznania, a najmniej poznania cogito z powstającą wtedy świadomością, iż możliwe jest kształtowanie siebie w myśleniu, świadomie refleksyjnie. To poznanie i zyskiwanie wiedzy jest rozwojem świadomości i refleksyjności na skutek pojmowania powszechnych i zgodnych z Rzeczywistością pojęć i ich relacji, w trakcie wzrasta stopień abstrakcji. Jednak w przypadku sceptycyzmu ten proces ulega zmianie, bo swoje początkowe przedstawienie (wiary w życie, mogące przejść w wiarę religijną lub inną, ale dotyczącą jakiegoś sposobu konstruktywnego poznania) na skutek znalezienia subiektywnego powodu sprzeciwu podmiot porzuca. Negacja naturalnej potrzeby poznania tego, co zgodne jest odebraniem sobie woli przedstawiania siebie w sposób twórczy w procesie ukazywania się sobie w poznaniu, zgodnym z Bytem i Absolutem. Ze znalezieniem dla siebie sprzeczności obraz zgodności siebie zostaje porzucony przez wolę. Gdy uchodząc z siebie, bo źródłowo ze swoich uczuć w procesie ich poznania w spostrzeżeniach w całym procesie swojego życia, zostaje zrelatywizowany przez powód znaleziony w ateistycznym lub innym sceptyckim poglądzie. To uznanie przez podmiot, że do poznania (światła) nie chce się wspinać, bo ze spowolnieniem, w wyniku napotkania przeszkód poznawczych dochodzi do nie-woli. Orzeczenia o woli niezdolności poznawczej (duchowości, dowodu, nawet nauki). Opór poznawczy pojawiający się z przeszkodami i błędami skutkujący negacją sprawia, że świadomość odwraca się, to negacja. Od tego momentu  spostrzega opór jako oddolny, ciężar u dołu, porównywalny do uznania, iż nie można podnieść swojego ciała, które opadło w głęboki fotel lub wielką poduszkę. Dochodzi do stanu inercji i spostrzeżenia, iż poznanie wymaga samodzielności, co staje się powodem rezygnacji z poznania połączone z przeczeniem możliwości poznania. W konsekwencji, brak drogi poznawczej skutkuje uznaniem, iż świadomości nie trzeba otwierać na poznanie, nie ma ono sensu, jest niemożliwe po zastosowaniu negacji w subiektywnej opinii podmiotu poznającego. O ile ten stan pozostaje, nieuchronnie prowadzi do snu. Siłą rzeczy świata zmysłowego wymuszającego dbałość o ciało sen jest raczej niemożliwym zjawiskiem, gdyż o głębokich zaniedbaniach nieuchronnie poinformuje doznanie bólu. W życiu zmysłowym, to zjawisko poznawczej autodegradacji, przejawia się selektywnie jako zaniedbanie pewnego zakresu spraw, który może ulegać rozszerzeniu jeśli ten sposób postrzegania poznania przez negację jest kontynuowany. Jednak pojawia się problem nihilizmu. Rozwinięte do tej pory poznanie, to utworzenie ustaleń, ram pojmowania siebie i Bytu. Ustalany jest język, wielość pojęć, logika, racjonalne myślenie, czy codzienny porządek. Uformowane są w świadomości jako pojmowanie siebie i Bytu. To stan wynikający ze wspinania się w poznaniu (wchodzeniu do światła). Redukcja tego stanu rzeczy skutkuje cierpieniem, bo rozpadem pojmowania i poznania. Można tu nawet podać nazwiska konkretnych osób publicznych, które epatują negacja poznawczą i utożsamiają się ze słabością, łatwością popadania w słabość, „mrokiem.” Depresja jest takim przykładem ogólnym, z uwagą, że może być wmawiana przez popularyzowanie, „fake newsy” psychiatrów poszukujących zysku. Jednak negacja, to tylko skutek uwagi zwróconej na negacje, na opór oddolny poznania kierowanego do wspinaczki w górę. Negacją odbiera się sobie siłę woli, to zabieg tylko formalny, który powtarzany staje się niechcianym wyborem, staje się jak bagno. Ważnym jest, aby zauważyć, że ta negacja jest wciąż potencjalna, gdyż podmiot wciąż żyje i postrzega, jedynie mniej lub jak najmniej. Redukuje troski (potrzeby), co wpędza go w troski niewygodnego istnienia, „znośne” dzięki dalszej negacji poznawczej. Wraca do swojej epistemicznej przeszłości, jak symboliczny powrót do Matki pod opiekę, gdy wyjście ku poznaniu jest drogą wchodzenia w górę, wysilania się, tam gdzie kieruje się siła męska, Ojciec – stosując archetypiczną przenośnię. W rzeczywistość wystarcza zdecydowana reakcja woli, aby przejść w zwrot ku poznaniu (światłu). Każda następna reakcja o tym kierunku strukturalnie bardziej uzgadnia, buduje ponownie przekonanie do własnej mocy woli w oparciu o te doświadczenia i refleksje nad sobą idącym ku poznaniu zgodnemu. Czyli ponowne zaistnienie intencji poznawczej stopniowo staje się łatwiejsze, przyzwyczaja się w oparciu o poznanie, uświadamia twórcze możliwości  i rozwiązania. Ateizm, sceptycyzm to rezygnacja z życia w jakimś zakresie, odebranie sobie możliwości samorealizacji, które zanegowane zostają formalnie bez ich poznania. Ateizm, relatywizm, nihilizm, wszelkie sceptyczne zahamowanie poznawcze to odbieranie sobie samemu życia z różną dynamiką, w najlepszym razie stagnacja poznawcza. Komuś wyda się, że nie jest to odbieraniem sobie życia, bo rezygnuje z poznania w niewielkim selektywnym zakresie o resztę dbając. Jednak również pozbawia się możliwości zaobserwowania tego, co tkwi w poznaniu porzucanym. Ktoś inny, na ogół mniej uświadomiony bardziej niechętny podnoszenia swojej woli do mocy szkodzi sobie w sposób jawny, przeżywa załamanie, depresję, albo żyje niedbale. Sceptycyzm z punktu widzenia Bytu jest kosztem, ale relatywnym zależnym od woli podmiotu.


2. Rozpad moralności, prawa i podmiotowości

    Skutkiem opisanego powyżej zanegowanego poznania ateistycznego i szerzej sceptyckiego jest utrata wiarygodności poznania w wybranym zakresie, ale zasadniczo to negacja zasady zgodności w jakimś lub jakichś przedmiotach poznania. Początkiem jest uznanie negacji za obiektywną i przewrotnie nowatorską przesłankę poznawczą wbrew faktowi, że jest ona już tylko logicznie w pełni zależna od zasady zgodności, tzn. że zaprzeczyć można czemuś uprzednio zgodnemu, a to nie zostało poznane, ale porzucone. Negacja po pierwszym fundamentalnym zastosowaniu przenoszona jest stopniowo na wiedzę i doświadczenie jednostki w coraz szerszym zakresie. Nie zadomawia się tylko w tym, co pozostaje w związku z wrażliwością i samozachowawczością. Jednak skutkiem jest relatywizacja wartości podstawowych, apriorycznych i ich przekroczenie tworzące pozory Wolności do czego wystarcza już negacja formalna. Moralność i stosunek do prawa ulegają rozchwianiu. Także przekonanie o własnym istnieniu i jego wartości prowadzące do dezorientacji, trudności poznania tego, co zgodne i obronienia własnego bytu. Negacji nie towarzyszą rozwiązania konstruktywne w myśl wyrażoną wcześniej, że negacja nie prowadzi do wyjaśnienia Bytu na tej samej zasadzie, co poznanie Bytu. Powstaje próżnia wartości moralnych i prawa. Obrazowo mówiąc, zgodnie ze swoim znaczeniem stosowanie przeczenia w poznaniu zgodnym ze swej natury jest tożsame z obrazem bycia „zasysanym przez mrok”, opadaniem. Ginie wiara w życie wbrew dotąd idącemu rozwojowi. Sytuacja ta ma źródło w skutku przyjęcia negacji i poszukiwaniu jej wszędzie w poznaniu, co w oczywisty zgodny sposób (~p=~p) skutkuje dominacją sprzecznych przekonań w życiu jednostki. Wtedy osądy mają charakter ad hoc i nie są tożsame jednej wartości, ale uznaniu subiektywnemu. Należy przy tym wziąć pod uwagę choćby takie czynniki, że ateista wykształcony, z przekonaniem dalece teoretycznym będzie najprawdopodobniej człowiekiem o wysokim stopniu samozachowawczości nie chcąc ryzykować ścisłości relatywistycznej w swoim życiu (będzie żył blisko normy społ.). Ale i zdarzają się bardziej radykalne stosunki do relatywizmu skutkujące szkodami osobistymi i społecznymi. Należy pamiętać, że relatywizm nie wnosi nowych wartości, ale odbiera istniejące jako obiektywne, czego skutkiem jest szkodliwa dowolność bez ram naruszanego prawa.


Jeden z argumentów za istnieniem Boga

    Jeden argument, o relatywnej zasadności pozostaje po stronie człowieka, to że Bóg z natury rzeczy jest egocentryczny. Jest to o tyle zasadne, że wynika z logicznej zasady wzmocnienia, ekwiwokacji. Bóg to wzmocnienie w swoim obliczu pod wpływem skutecznego samodoskonalenia w oparciu o zasady podstawowe i samokontrolę, bo wieczne samopoznanie. Mówiąc obrazowo, ciągnie Byt jak siła pociągowa, jako symbol aktywności, siły, podciągania, odskocznia, czyli męskości dążącej do wzmocnienia. Gdy jego dopełnienie to Wszechświat ściągający Go, jako Jego uwagę do siebie. Czyli Byt, głównie w swoim organicznym, myślącym wymiarze i w swoim opóźnionym rozwoju w stosunku do Jego wszechwiedzy, przeczący zgodności wsobnym z Jego punktu widzenia kierunku zacofaniem (mimo, iż zgodnie się rozwija, to wolniej). Świadomość absolutna we wzmocnieniu, odskakiwaniu świadomości od stanu ustalonego (Bytu), bo został w spostrzeżeniu ustalony, pozostaje aktywnością odśrodkową, wychodzącą, transcendemtalną (trans-mentalność), trwałą intencją poznania lepszego. Byt zmysłowy, jako pierwiastek ciążący w tym układzie temu, kto sprawuje władzę, bo dysponuje mocą czynienia zmiany, to bierność, przeczenie, wsobność, będąca symbolem kobiety. Jednak jest równocześnie środowiskiem opieki nad tym wzrastającym przedstawieniem stawania się Boga jako Bytu. Z czego najważniejszym przedmiotem rozwoju jest świadomość (jednostek) przez samoświadomość, bo przez poznanie nakłaniające do refleksji nad sobą. Tu oczywiście wkraczamy w metafizykę logiki (zasad apriorycznych), bo w relacje w jakich znajduje się ze sobą zgodność w wersji wsobnej, skutkującej przeczeniem (kobieta) i zgodność odśrodkowa, wzmocnienie zgodności, czyli ekwiwokacji (mężczyzna), tworzących łącznie Byt Absolutu. Tymczasem obecny poziom wiedzy o ludzkiej duchowości, także sprzeczne pojmowanie logiki począwszy od sofistów greckich pozwala powyższy sens strywializować do wypowiedzi mówiącej, że dopiero inicjatywa poznawcza podmiotu ludzkiego ma tu z zasady prawo zwracania się o Jego uwagę w swoim samopoznaniu. Poznanie siebie jest sensem zaprojektowanym dla całego systemu w jego metasystemie. Na marginesie można zauważyć, że wyjaśnienia dotyczące pochodzenia naszej płciowości są w filozofii marginalne i nie jedynie w nauce zachodniej.


D. Dowód z siebie

    Idąc drogą naturalnej intuicji poznania Pełni życia, któremu towarzyszyło jednoznaczne i utrwalone przekonanie o konieczności poznania Prawdy (tej możliwości) dokonałem samopoznania i poznania Boga. To proces uzgadniania podstawowej relacji „ja-Byt” w jaką zostajemy wrzuceni w dniu narodzin, który dzięki jego poznaniu i zacięciu naukowemu opisywałem w kategoriach logiki i psychologii. Dowód niniejszy sprowadza się do deklaracji mówiącej, że jest możliwe poznanie Świadomości absolutnej i jest to proces naturalny wpisany w Byt i substancjalnie w świadomość chcącą na ten czyn zdobyć się, to poznanie siebie, którego dokonałem spełniając duchowość z Natury.


Bibliografia:

Gutowski P., Iwanicki M. (red.) Teizm, ateizm i religia. Najnowsze spory w anglosaskiej filozofii analitycznej Lublin 2019, Wydawnictwo KUL, s. 29-48: J. Hawthorne „Argumenty na rzecz ateizmu.”
Dostęp od 11.2020:
https://www.kul.pl/files/57/teizm_ateizm_i_religia/gutowski_piotr_iwanicki_marcin_red_teizm_ateizm_i_religia_029.pdf


Wyzwolony OD 3 LAT UKRYWAM SIĘ, GDYŻ ZNISZCZONO MI 20 LAT ŻYCIA I MOJE PRÓBY ODZYSKANIA GO SKUTKUJĄ ŁAMANIEM WSZELKICH MOICH PRAWA OBYWATELSKICH I PROCESOWYCH - JESTEM CZYNNIE PRZEŚLADOWANY I NISZCZONY PRZEZ SKORUMPOWANY DO DNA SYSTEM, BEZPOŚREDNIO W OSOBACH SSR KWAŚNIK I KIEPAS (poczytaj o nich i mojej sytuacji obywatelu Polski) Poznanie Poznania> Książka o samopoznaniu "Rozwój duchowy a samoświadomość" POZNAJ SIEBIE! To rzecz najciekawsza w życiu, czegoś ciekawszego nie znajdziesz. Mówił o tym Sokrates jakieś 2,5 tyś. lat temu, mówił Jezus, Budda i wszyscy wielcy mędrcy. 'Ja' też to mówię. Mówili też, że człowiek po tym Wyzwala się. Kluczem jest Twoja świadomość siebie, i uczucia, i ich zgodność, to droga, by poznać Świadomość wszystkiego. Można naprawiać świat... więc co robimy? Najprościej zacząć od siebie, poznać kim się jest i czego naprawdę pragnie. Wychodzi to wtedy, gdy się zupełnie nie sprzeczamy.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Technologie