Obama z okazji perskiego nowego nowego roku (1390) wezwał dziś młodych Irańczyków do naśladowania „arabskiej wiosny”. To zakrawa na tsunami geopolityczne... W czasie heroicznej rewolty młodzieżowej po sfałszowanych wyborach w Iranie w czerwcu 2009. Obama twierdził, że to „wewnętrzna sprawa Irańczyków”.
Z tego, co do mnie mgliście dociera - Izraelczycy w ostatnim czasie szczególnie gorąco namawiali Obamę do takiego desperackiego posunięcia... Nasila się przekonanie, poparte najprawdopodobniej danymi wywiadowczymi, że gwałtowne wstrząsy w świecie arabskim mogą w każdej chwili rozszerzyć się też na Iran.
Tym bardziej, że np. zbrojne obalenie Kadafiego byłoby ważnym precedensem w odniesieniu do Teheranu - gdyby doszło tam znowu do masowych protestów. Pokojowy noblista Obama powinien już teraz przenikliwym szeptem scenicznym zadeklarować: celem „Świtu Odysei” jest wykopanie w niebyt płk. Kadafiego.
Takie exposé nie byłoby oczywiście rzeczą najprostszą, ale w przypadku Iranu Obama pokazał właśnie wysoką klasę polityczną. Można więc tuszyć, że zapalczywość walczącego o drugą kadencję Sarkozy'ego i bliżej nieokreślona bezkompromisowość Camerona - wytyczą nobliście kurs w tej pełnej wyrzeczeń wędrówce.
@
http://www.youtube.com/watch?v=4oqceKn1Vw0&feature=player_embedded
Z OSTATNIEJ CHWILI: „Arabska wiosna” dotarła do Syrii. Uczestnicy trwających od 4 dni protestów obalili pomnik Asada-ojca w mieście Dara. Zaś małżonkę obecnego prezydenta, zwyzywano od „skorumpowanych suk”, gdy rozdawała produkty - odebrane wcześniej kupcom... - w mieście Haleb.