Najważniejsze sprawy nie dzieją się teraz w 6-milionowej Libii (chapeau bas dla Sarko i pirotechniki) - lecz w Syrii, gdzie zaczęło się odliczanie do zera przed obaleniem ASADA. To może potrwać jeszcze z parę miesięcy, ale przełamana została bariera strachu.
Zaczęło się wszystko 3 tyg. temu w mieście Daraa, gdzie 20 paru małolatów wymalowało na murach napisy z hasłami „arabskiej wiosny”. Zgarnęli ich tajniacy, potem wypuścili, bo wybuchły protesty, ale w międzyczasie zamieszki ogarnęły inne miasta.
W Syrii nie pójdzie tak łatwo jak w Tunezji i w Egipcie; reżim Asada ma w swoim DNA masakrę islamistów dokonaną przez starego Asada w 1982. w mieście Hama. Czołgi otoczyły wówczas cały ten rejon i rozwaliły cirka 30 tysięcy ludzi. Synek pójdzie w ślady ojca.
Lada moment ruszą się Kurdowie, których też przetrzebił stary Asad (zwany Sfinksem z Damaszku) i teraz wolą jeszcze poczekać... Z Kurdami w Syrii może być dosyć ciekawie, bo razem ze swymi rodakami z Iraku, Iranu i... z Turcji chcą utworzyć „Kurdystanik”...
Ciekawie może być też z Libanem, gdzie irańska przybudówka Hezbollah - uzależniona od dostaw broni idących z Teheranu via Damaszek - pozbawiona zostanie patronów. Asad i Hezbollah mogą sprowokować Izrael, żeby spróbować odwrócić uwagę etc.
@
Nataniahu pod koniec tygodnia był w Moskwie; ustalono, że Putin przyleci za rok do Izraela na odsłonięcie Pomnika Ofiar nazizmu. Jednocześnie Izrael zwrócił Rosji tzw. Sergiewskoje Podworje (Dwór Siergieja) - gmaszysko z basztą w Jerozolimie zbudowane przez brata Aleksandra III, jako schronisko dla pielgrzymów. Tak naprawdę chodzi o to, żeby Rosja nie dostarczyła Syrii rakiet „Yakhont P-800” groźnych dla jednostek marynarki wojennej.