Króciutką uliczką Próżną wychodzimy na plac Grzybowski, gdzie numerami 12/16 oznaczony jest gmach Teatru Żydowskiego - stamtąd już tylko jeden krok do jedynej ocalałej w Warszawie synagogi Nożyka - na ul. Twardej. Odnowiona bożnica utrzymywana jest przy wsparciu Fundacji Laudera, starającej się ratować zabytki kultury żydowskiej. Teatr Żydowski przeniósł się tam w 1969 r. ze starego, na wpół spalonego, budynku przy placu Piłsudskiego, gdzie stoi dziś hotel Victoria.
W centrum Warszawy widać dużo więcej niż np. w Krakowie – handlowego kiczu z przewagą chińszczyzny. Zagubiona duchowość zachowała się już tylko w nielicznych enklawach przedwojennych, jak choćby na starym Żoliborzu czy Mokotowie, gdzie sporo jest Bauhausu. O tym, jakie wyobrażenie o Warszawie mają dziś cudzoziemcy najlepiej świadczy anegdota: mieszkaniec Moskwy wybrał się pociągiem do Pary ża, a paryżanin do Moskwy. Obaj przez pomyłkę wysiedli na Dworcu Centralnym w Warszawie i byli pewni, że są u celu podróży.
Jak już mówiłem, komuniści nie chcieli odtworzyć Warszawy wg wzorów przedwojennych i np. centralną ulicę Nowy Świat odbudowali wzorem peryferyjnych miast rosyjskiego zaboru. Po obu stronach ciągną się zwartym rzędem, niewysokie klasycystyczne domy, nie mające nic wspólnego z europejską, wielkomiejską zabudową sprzed 1944 r. Na starych zdjęciach widać, że Nowy Świat był ulicą, z eklektycznymi kamienicami różnej wysokości, między którymi jeździły tramwaje.
Po upadku PRL-u Warszawę zdynamizował żywioł tzw. dzikiego kapitalizmu. Miasto zmienia się błyskawicznie, chaotycznie i bez pomysłu, stara jąc się zapomnieć o komunistycznych, siermiężnych czasach. Warszawa przyciąga młodych ludzi z całej Polski, przybywających tam w poszukiwaniu kariery i lepszych zarobków, które są przeciętnie trzy razy większe niż np. w miasteczkach galicyjskich... Pracują w korporacjach po kilkanaście godzin dziennie i borykaja sie z kredytami; na ogół nie mają przyjaciół i są singlami.
Skarżą się, że mieszkania i jedzenie w ostatnich latach drastycznie po drożały; zakupy żywnościowe starają się robić raz na tydzień w hipermarketach na przedmieściach, a ubraniowe w centrach handlowych, gdzie daje się zresztą często coś dobrego wygrzebać za rozsądną cenę. W rosnących wszędzie nowych stalowo-szklanych biurowcach z open space widać skupionych ludzi w garniturach - z komórkami trzeciej generacji i z laptopami - zastygłych w świecie plazmy i internetu.
Warszawa wyrasta na nowo - tym razem, jako miasto identycze z innymi metropoliami pełnymi wieżowców, centrów handlowych, apartamentowców i strzeżonych osiedli. Powstaje nowy zunifikowany język, rodem z mediów, internetu i topornych spolszczeń amerykańskich zwrotów. Kiedyś podobne klimaty odczuwalne były w Tel Awiwie, który jednak nieoczekiwanie poszedł w zupełnie innym kierunku - środziemnomorskim.
Żeby przekonać się, jak błyskawicznie rozwija się Warszawa najlepiej przejechać na drugi brzeg Wisły - na Pragę - skąd widać panoramę Starego Miasta, nad którą wyrastają wieżowce. To tak jakby w XVIII-wieczną panoramę Warszawy pędzla Canaletta - wkomponować nagle stalowo-szklane drapacze chmur z innej rzeczywistości galaktycznej. Canaletto był włoskim malarzem, który przyjechał do Warszawy na zapro szenie ostatniego króla Polski, Stanisława Augusta, wielkiego miłośnika sztuk pięknych, który na swoim dworze gromadził wybitnych artystów.
W namalowanym przez Canaletta cyklu widoków Warszawy zachowała się chyba jakaś atmosfera i przeczucie „końca epoki” przed rozbiorami, które pozbawiły Polskę niepodległości na 123 lata. Z obrazów tych (prezentowanych w Zamku Królewskim i Muzeum Narodowym) bije ciężki słoneczny blask - którego ciepło przenika do nas - zaś długie cienie pałaców i kamienic kontrastują z rozświetlonymi fasadami. Po drugiej wojnie obrazy Canaletta (który malował przy użyciu camery obscury) - oddające z precyzją szczegóły architektury - okazały się niezwykle przydatne w rekonstrukcji zabytków starej Warszawy.
Warszawskie Stare Miasto zostało niemal w całości zbudowane na nowo, choć większość turystów - zwyczajowo wyprawiajacych się na starówki... - nie ma tym o tym pojęcia. Odbudowany w 1974 r. Zamek Królewski - największa atrakcja turystyczna Starówki - w każdy poniedziałek poza sezonem letnim jest zamknięty. Wg planów Hitlera w miejscu zamku stanąć miała hala ludowa. Stare Miasto rozczarowuje nie dlatego, że jest odbudowaną pod wojnie atrapą, lecz dlatego że wieczorem puby i restauracje zamykane są tam zbyt wcześnie.
Na szczęście w ciągu dnia Rynek staromiejski tętni życiem; panuje tam „artystyczny bałagan”. Ogródki z parasolami i budy z fast foodem; spasio ne konie dorożkarskie tupią kosmatymi nogami, obok strzelają z batów czerstwi... na twarzach dorożkarze. Sprzedawane są obrazki rodzajowe lokalnych mistrzów palety, pocztówki i maskotki - drewniane świątki i chasydzi - przygrywa orkiestra podwórkowa, chodzą żebracy przebrani za mnichów, a jakaś kostucha prosi o jałmużnę koło napisu na jezdni, że Stare Miasto należy do dziedzictwa światowego UNESCO.
Mimo to, na Starówce, jak w innych mniej „pokazowych” częściach miasta, wystarczy czasem zboczyć gdzieś głębiej na podwórka, żeby doznać wrażenia przytłaczającej wciąż jeszcze szarzyzny z czasów realnego komunizmu. Idąc od Starego Miasta, rozlewającym się szeroko historycznym ciągiem ulic, zwanym Traktem Królewskim - przez odnowio ne wspaniale Krakowskie Przedmieście, Nowy Świat, aż do Alei Ujazdowskich - człowiek czuje się jak w każdym normalnym mieście europejskim.
Po niedawnym remoncie Krakowskiego Przedmieścia (nazwa od dawnej drogi prowadzącej w kierunku na Kraków) przyszła kolej na pobliskie stare uliczki; odnowiona została wąska zabytkowa uliczka Kozia, wychodząca ukosem na Krakowskie Przedmieście (na wprost pomnika Adama Mickiewicza)... Podobno w XVIII wieku Kozia była uliczką burdeli, ale teraz, poza tzw. ogólnym wystrojem, główną jej atrakcją jest istniejace od 1978 roku Muzeum Karykatury (Kozia 11) – jedno z pierwszych na świecie. Wśrod prezentowanych tam prac można też obejrzeć świetne rysunki Andrzeja Mleczki.
Odnowione Krakowskie Przedmieście jest fantastycznym miejscem, ale za mało tam otwartych lokali i w sumie niewiele się dzieje. Idąc w stronę Nowego światu, mijamy po lewej pomnik Mickiewicza, który wciąż jest ogrodzony klombami i ozdobną barierką, uniemożliwiającymi młodzieży przesiadywanie pod nim, jak np. w Krakowie. Zaraz potem po drugiej stronie widzimy jedyną czynną non stop, modną knajpę Zakąski Przekąski z półokragłym podświetlonym barem, gdzieza „śledzik lub tatar” z dobrze schłodzoną wódką zapłacimy paręnaście złotych.
Idąc dalej Krakowskim Przedmieściem mijamy po lewej stronie kutą w żelazie "secesyjną" bramę i dziedziniec Uniwersytetu Warszawskiego, gdzie 8 marca 1968 roku wybuchły słynne zamieszki studenckie. Wymierzone były przeciw „ludowej władzy”, choć sprowokowali je sami komuniści - wszczynając kampanię antysemicką - w ramach walk frakcyjnych. Nie przewidzieli, że rozruchy wymkną się spod kontroli i błyskawicznie ogarną główne ośrodki akademickie w Polsce. To właśnie po tzw. marcu-68 ruszyła ostatnia fala emigracyjna Żydów polskich, ale wydarzenia te okazały się ważnym ogniwem w procesie odchodzenia od komunizmu.
Dochodząc do biegnącego lekkim łukiem Nowego Światu, widzimy wspomniany już wyżej pomnik Mikołaja Kopernika. Pomnik ten - wywieziony w czasie Powstania Warszawskiego - powrócił na swój cokół po wojnie. W okolicy obowiązuje zakaz wjazdu dla prywatnych samocho dow. Na Nowym Świecie pod numerem 69 stał kiedyś pałac Zamoys kich, z okien którego rosyjscy żołdacy - w rewanżu za nieudany zamach na namiestnika carskiego w 1863 roku - wyrzucili fortepian Chopina. Zainspirowało to wielkiego polskiego poetę Kamila Cypriana Norwida do napisania słynnego patriotycznego wiersza pt. Fortepian Szopena.
Przechodząc na parzystą stronę Nowego Światu docieramy do krótkiej przecznicy, ul. Foksal, gdzie zachowało sie kilka świetnych, eklektycz nych kamienic przedwojennych. W głębi znajduje się stylowy pałacyk i ogród – pamiętający czasy słynnych pionierów powietrznych lotów - z któ rego pod koniec XVIII wieku puszczano pierwsze balony w Warszawie. Nowy Świat kończy się nieco dalej za stojącym na rondzie de Gaulle’a masywnym socrealistycznym biurowcem, w którym mieściła się dawniej siedziba KC polskiej kompartii, rządzącej tym krajem z nadania Moskwy.
Ostatnim odcinkiem Traktu Królewskiego są Aleje Ujazdowskie, które do prowadzą nas do starego parku o nazwie Łazienki. Ten wspaniały ogród wraz ze znajdującą się tam królewską rezydencją - cudem ocalałą z kataklizmów - jest jednym z najbardziej wyrazistych punktów polskiej stolicy i zarazem jednym z najświetniejszych pomników kultury. Łazienki zwane „polskim Wersalem” - to dzieło życia ostatniego króla, Stanisława Augusta. Po III rozbiorze Polski władze carskie otworzyły królewską rezydencję dla publiczności, chcąc ją zdegradować.
Szczególnie ciekawe jest to, że chyba każdy fragment łazienkowskiej architektury wygląda inaczej. Polacy starający się gorączkowo odnaleźć w Europie swoje miejsce, wiedzą, że jednym z ich głównych atutów jest kultura. Dlatego tym bardziej chcą przywrócić królewskiej rezydencji dawny blask. Zachwycający jest Pałac na Wyspie, Biały Domek czy Pałac Myślewicki z aniołami przed wejściem (w czasach zimnej wojny był jedynym miejsce na świecie, gdzie spotykali się dyplomaci USA i ChRL).
Na razie wciąż jeszcze widać gołym okiem, że zaniedbana za komuny stanisławowska „perła w koronie” wymaga gruntownego remontu; w zabytkowych wnętrzach prezentowane sa kiczowate wystawy. W Łazienkach i innych śródmiejskich parkach i ogrodach, inaczej niż np. w Londynie czy Kopenhadze, nie wolno wylegiwać się na niezbyt zresztą zadbanych trawnikach. Po paru minutach pojawiłaby się policja lub Straż Miejska i wlepiła wam mandat. Tak więc słonecznych kąpieli na trawie w Łazienkach zażywaja prawie wyłącznie kaczki ze stawów i wiewiórki.
@
20. fragment - z mojej nowej książki pt. Dawka Polin (Właśnie Polska), która w najbliższych tygodniach ukaże się w Izraelu – w wersji hebrajskojęzycznej - w wydawnictwie największej gazety Jedijot Achronot. Ten reportażowy przewodnik - Kraków, Warszawa, Łódź, Gdańsk - tworzy platformę do rozmów z 20 znakomitymi ludźmi m.in. o tym, jak polska kultura przeszła przez czasy komuny. Książka opubli kowana zostanie też w Polsce.
STARAM SIĘ GADAĆ DO RZECZY.
Opublikowałem powieści „ GRUPY NA WOLNYM POWIETRZU ” (Świat Literacki, W-wa 1995 i 1999) i „ STREFA EJLAT ” (Sic!, W-wa 2005); tom opowiadań ” TEN ZA NIM ” (Świat Literacki, W-wa 1996); ” WZGÓRZA KRZYKU” (Świat Literacki, W-wa 1998) - zbiór reportaży i wywiadów zamieszczanych w latach 90. w GW i tygodniku Wprost; „WŁAŚNIE IZRAEL” (Sic!, W-wa 2006) - wywiad-rzeka o Izraelczykach. “ TSUNAMI ZA FRAJER. Izrael - Polska - Media” (wyd. Sic!, W-wa 2008) - zbiór felietonów blogowych, zamieszczanych w portalach: wirtualnemedia.pl i salon24.pl.; פולין דווקא (Właśnie Polska)- reportażowa opowieść o Polsce z rozmowami o kulturze - Jedijot Sfarim, Tel Awiw 2009; WARSZAWSKI BEDUIN (Aspra-Jr, W-wa 2012)- biografia Romana Kesslera. @ ZDZICHU: WITH A LITTLE HELP OF HUMAN SHIELDS. Spiro Agnew: The bastards changed the rules and didn’t tell me. I LOVE THE SMELL OF NAPALM IN THE MORNING (Apokalipsa teraz). "Trzeba, żeby pokój, w którym się siedzi, miał coś z kawiarenki" (Proust). MacArthur: Old soldiers never die; they just fade away. Colombo: Just give me the facts. "Fuck the Cola, Fuck the Pizza, all we need is Slivovica". Viola Wein: Lokomotywa na Dworcu Gdańskim nie miała nic wspólnego z wierszem Juliana Tuwima.
FUCK IT! AND RELAX (John C. Parkin)
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura