Oczywiście na PKiN, Starym Mieście, Trakcie Królewskim i Łazienkach Warszawa się nie kończy, choć z pewnością są to punkty orientacyjne, najlepiej rozpoznawalne dla turystów. Jak we wszystkich dużych miastach, także tutaj czujemy się najlepiej w miejscach, mających jakiś mikroklimat. Wg mnie zawsze warto wpaść do kawiarni Bliklego na Nowym Świecie i wypić dobrego wiskacza przy barze lub na kanapce pod lustrem w pierwszej salce. Można tam spotkać ostatnich „prawdziwych warszawiaków”, którzy sami o sobie mówią, że czują się jak Apacze w rezerwacie.
Można wysłuchać opowieści, że w czasach ich młodości Nowy Świat był jak Pola Elizejskie i zawsze tam było coś nieprzewidywalnego; tak samo było na Starym Mieście, a w Alejach Ujazdowskich jeździły tramwaje, choć teraz są tam prawie same ambasady i sklepów nie ma prawie wcale. Marszałkowska była ulicą wąską i można było tam uratować sporo starych kamienic, nadających się do remontu, ale komuniści celowo ją poszerzyli i zbudowali toporne blokowisko MDM z potwornym hotelem o tej samej nazwie, mającym zasłonić ocalały kościół Zbawiciela.
Kawiarnia Bliklego na Nowym Świecie 35 uchodzi za najelegantszą w mieście i podobno serwuje najlepsze ciastka już od 1869 roku. Za komuny była to tylko tzw. ciastkarnia, która zachowała jednak wysoką przedwojenną jakość. Dziś w urządzonym w „wiedeńskim stylu” wnętrzu panuje atmosfera belle epoque, choć przydałaby się lepsza klimatyzacja, bo w Europie pogoda wyraźnie się ociepla. Można też zasiąść w sporym ogródku pod zieloną markizą, zamawiając strudel z jabłkami lub zajrzeć do firmowej cukierni obok, gdzie sprzedają słynne pączki od Bliklego.
Nowy Świat znalazł się w 2008 roku na 63. miejscu w rankingu firmy Colliers International - na najdroższe ulice świata. Uwzględniono 133 handlowe ulice, porównując miesięczne opłaty za najem lokali użytkowych. Najdroższa okazała się Fifth Avenue w Nowym Jorku; Paryż z Champs Elysees był drugi, a trzecia - Moskwa z Twerską. Nowy Świat wyprzedził główne ulice Las Vegas, Miami i Buenos Aires. Na Piątej Alei wynajem kosztuje &1480 za mkw., a na N. Świecie - &142. W Europie wyższe czynsze za prestiżowe butiki mają m.in. Praga, Zagrzeb i Sofia.
Warszawa lubi uchodzić za miasto jazzu, jeszcze od lat 30. ubiegłego stulecia, kiedy przeniósł się do Polski - uciekając przed hitlerowcami - świetny żydowski trębacz Adi Rosner, zwany „Białym Armstrongiem”. Nazywał się Adolf Rosner, ale ze zrozumiałych względów wolał, żeby mówiono do niego Adi. Był jednym z pierwszych jazzmanów europejskich zdolnych konkurować z Amerykanami. Jako 19-latek zajął w Stanach dru gie miejsce w konkursie jazzowym, w którym Armstrong zajął pierwsze. Na widokówkach przedstawiano go grającego na dwóch trąbkach naraz.
To właśnie zespół Adi Rosnera wystąpił na pierwszym w Polsce koncercie jazzowym w legendarnej kawiarni Ziemiańska na ulicy Mazowieckiej w centrum miasta, gdzie spotykała się warszawska inteligencja. Od 2001 r. egzystuje tam klub jazzowy Tygmont, uważany za najlepszy w Polsce i ponoć jeden z czołowych w świecie; przez cały tydzień, na dwóch scenach koncertowych grany jest na żywo jazz - od tradycyjnego do nowoczesnego.
W czasach stalinowskich jazz traktowany był, jako objaw zachodniej zgnilizny - dlatego powrócił do Warszawy dopiero w okresie tzw. odwilży po 1956 roku. Na zainaugurowany wówczas, jeden z najstarszych festiwali jazzowych w Europie - warszawski Jazz Jamboree - przez następ ne półwiecze przyjeżdżali stale amerykańscy giganci z Milesem Davisem na czele. Festiwal ten był absolutnym ewenementen w bloku wschodnim i zarazem jednym z powodów, dla których Polskę nazywano „najweselszym barakiem w obozie”.
W dzisiejszej Warszawie można znaleźć co najmniej kilkanaście lokali majacych w nazwie jazz, ale przeważnie są to jedynie szyldy. Podobno na codzień trudno jest w tym mieście utrzymać klub jazzowy. Tłumy - zwabiane intensywną promocją – zjawiają się jedynie na festiwalach: Warsaw Summer Jazz Days, JVC Jazz Festival i na tym najstarszym, tradycyjnym Jazz Jamboree. Natomiast po drugiej stronie Wisły, na Pradze w poindustrialnej „Fabryce Trzciny” odbywa się od paru lat, najczęściej na jesieni, alternatywny festiwal tej muzyki pod nazwą WUJek (Warszawski Underground Jazzowy).
W ostatnich latach pojawiła się w Warszawie arcyciekawa „młoda fala” - z pogranicza jazzu, rocka i etno – ktora nie pasuje do tradycyjnych klubów i dlatego usadowila się w takich miejscach, jak: Chłodna 25, Cafe Kulturalna w PKiN, Jadłodajnia Filozoficzna przy ul. Dobrej czy Dobra Karma przy ulicy Górczewskiej. W klubach pracuje sporo dobrych DJ-ów, choć lokale porozrzucane są po całym mieście i niezbyt wiadomo, jak do nich dotrzeć. Zdarza się też, że kogoś nie wpuszczą do klubu z powodu nieodpowiedniego ubioru, choć nie zdarza się to np. nigdy w Krakowie.
Jeśli chcecie uniknąć ostrego blichtru i selekcji ubraniowej, zapamiętajcie adres: ulica 11 Listopada 22na Pradze, gdzie dawne obskurne, pofabryczne podwórko zamieniło się w zagłębie rozrywkowe. W starych kamieni cach z lat 20. ulokowały się cztery kluby, teatrzyk offowy Academia, pracownie artystyczne i galeria street art z jakimiś plastikowymi rurkami. Fakt, że w jednym miejscu jest kilka lokali ściąga tam w weekendy po północy tłumy ludzi z lewobrzeżnej Warszawy. Goście są tak zróżnicowani - pod względem wieku i upodobań muzycznych - jak różne są knajpy.
Atmosfera niemal jak w Krakowie - w jego mniej komercyjnej części –„czas płynie inaczej”. Zdarza się, że dziewczyny mają dziurawe rajstopy wskutek obcowania z „zabytkowymi” krzesłami, a pokryte plamami ketchupu stoliki mocno się chwieją. Niektórzy tzw. varsavianiści (miłośnicy Warszawy) boją się, że Praga przekształci się w najbliższych latach w skansen dla młodych Amerykanów, podobnie jak inne tego typu miejsca w Europie, np. berliński Kreuzberg czy... Praga Czeska.
Warszawie z pewnością przydałby się lepszy pijar. W 2008 r. użytkownicy portalu TripAdvisor uznali ją za drugie - po Brukseli - najnudniejsze miasto w Europie. To nie jest prawda, choć najciekawszych rzeczy nie widać w tym mieście od razu. Dla parodniowego turysty, zwłaszcza młodego, może faktycznie okazać się nijakie i nudne, ale kto ma ochotę pobyć tu dlużej - tego Warszawa zafascynuje. Możecie mi wierzyć, warto wgłębić się w zakamarki tego miasta i poznać choć trochę jego historię.
Turyści narzekają na brak dobrych galerii z polską sztukę nowoczesną; znajdują wprawdzie w końcu kilka takich miejsc, ale z przewodników, które dostają na lotnisku Fryderyka Chopina mogą się najwyżej dowiedzieć, że pomnik Chopina stoi w Łazienkach, o czym czytali już przeważnie w Internecie. Warto więc wiedzieć, że niedaleko stamtąd (Aleje Ujazdowskie 6) - w odbudowanym w latach 70. na skarpie czterowieżowym Zam ku Ujazdowskim mieści się Centrum Sztuki Współczesnej, gdzie daje się nieraz zobaczyć coś ciekawego i odbywają się różne koncerty.
W 2008 r. po raz pierwszy wydany został w Warszawie anglojęzyczny przewodnik dla młodych travellersów - „plecakowców” wędrujących luzem po świecie i lubiących miejsca nietypowe. Zawiera informacje, gdzie można się zabawić, dobrze i tanio zjeść i jakie zwyczaje mają warszawiacy. Autorzy polecają np. cukiernię Misianka w dawnym szalecie miejskim na Pradze oraz schody ruchome na Trasie W-Z; namawiają też do odwiedzenia kawiarni, gdzie można zjeść ręcznie robione ciastka na Starówce i barów mlecznych, będących najlepszym wynalazkiem socjalizmu, nieznanym kompletnie na przykład w kulturze anglosaskiej...
Tymczasem jednak głównym problemem dla travellersów są wciąż jeszcze warszawskie hostele, które zbytnio przypominają noclegownie dla bezdomnych; rzadko kiedy też oferują dostęp do internetu, pralni, rozkładów jazdy i informacji turystyczno-kulturalnej. W oczach travellersa hostele to bardzo ważne „bazy”, gdzie można zaplanować ewentualny nocny wypad na miasto lub dalszą trasę podróży; a knajpy w centrum, jak się rzekło, są już przeważnie pozamykane w godzinach 23-24.
STARAM SIĘ GADAĆ DO RZECZY.
Opublikowałem powieści „ GRUPY NA WOLNYM POWIETRZU ” (Świat Literacki, W-wa 1995 i 1999) i „ STREFA EJLAT ” (Sic!, W-wa 2005); tom opowiadań ” TEN ZA NIM ” (Świat Literacki, W-wa 1996); ” WZGÓRZA KRZYKU” (Świat Literacki, W-wa 1998) - zbiór reportaży i wywiadów zamieszczanych w latach 90. w GW i tygodniku Wprost; „WŁAŚNIE IZRAEL” (Sic!, W-wa 2006) - wywiad-rzeka o Izraelczykach. “ TSUNAMI ZA FRAJER. Izrael - Polska - Media” (wyd. Sic!, W-wa 2008) - zbiór felietonów blogowych, zamieszczanych w portalach: wirtualnemedia.pl i salon24.pl.; פולין דווקא (Właśnie Polska)- reportażowa opowieść o Polsce z rozmowami o kulturze - Jedijot Sfarim, Tel Awiw 2009; WARSZAWSKI BEDUIN (Aspra-Jr, W-wa 2012)- biografia Romana Kesslera. @ ZDZICHU: WITH A LITTLE HELP OF HUMAN SHIELDS. Spiro Agnew: The bastards changed the rules and didn’t tell me. I LOVE THE SMELL OF NAPALM IN THE MORNING (Apokalipsa teraz). "Trzeba, żeby pokój, w którym się siedzi, miał coś z kawiarenki" (Proust). MacArthur: Old soldiers never die; they just fade away. Colombo: Just give me the facts. "Fuck the Cola, Fuck the Pizza, all we need is Slivovica". Viola Wein: Lokomotywa na Dworcu Gdańskim nie miała nic wspólnego z wierszem Juliana Tuwima.
FUCK IT! AND RELAX (John C. Parkin)
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura