Hac Hac
328
BLOG

Kopciuszek

Hac Hac Kultura Obserwuj notkę 8
Była miła raz rodzinka:
Ojciec, matka, i dziewczynka.
Lecz już na początku baśni
Trzeba nam zaznaczyć właśnie,
Że o mamci tak pokrótce,
Gdyż siedziawszy raz w wygódce
Po zjedzeniu śledzi z grochem
Wyabstrahowała trochę
Się z pojęcia ogólnego,
Życiem wprost nazywanego.
By nie robić w głowie młyna:
Mamcia kitę odwaliła,
W dalszym ciągu naszej treści
Więc niestety się nie zmieści.
Lecz by bajka sens swój miała
W prolog nam się zaplątała,
Jako ta zza grobu siła,
Co się walnie przyczyniła
Do wartkiego zdarzeń biegu
Znanym w potocznym obiegu
I opisanym w słownikach
Pod hasłem metafizyka.
Tatuś miał już swoje lata,
Lecz bez baby pusta chata,
A cóż rzec tu o łożnicy...
Więc przed córką w tajemnicy
W prasie szereg dał anonsów,
Że zamożny, że bez wąsów,
I że obce mu nałogi,
Że bogaty, nie ubogi,
Że ogólnie człowiek złoty,
Zwykłe takie tam głupoty.
A że dziwnym jakimś trafem
Za małżeńskim cyrografem
Zawsze stadko niewiast biega,
Byle chłop był, nie lebiega,
Więc nim zeszły dwa miesiące,
W ogródeczku, przy jabłonce
Co nieboszczka ją sadziła
Ceremonia się odbyła.
Nowa żona wniosła w wianie
Tylko jakieś gacie tanie,
Dwie pierzyny, obrus w dziurki,
Stół, termofor i dwie córki.
(Dla lepszego biegu wiersza
Ustalamy: córka pierwsza,
Co jak skrzydło kruka była
Często się po krzakach gziła,
Z kim popadło, bez wyboru,
Nawet z parobkami z dworu.
A ta druga, zresztą ruda,
Także rozchylała uda
Dla każdego co z rozporkiem,
Choćby szedł z dziadowskim workiem.
Chyba prawem tu kontrastu,
Mimo latek osiemnastu
Nasza panna była panną,
Tak wieczorem, porą ranną,
Przed śniadaniem, po południu,
W styczniu, lipcu czy też grudniu.
Choć blondynka, śliczna, miła,
Ona wciąż dziewicą była.
Teraz każdy dobrze wie,
Kto jest cacy, a kto be!)

Więc macochę panna miała,
Która tym się wykazała,
Że zgoniła ją z poduszek,
Na grzbiet stary dała ciuszek,
Zamiast łóżka była mata;
„Przynieś, wynieś, pozamiataj...”
W kurzu twarz i pusty brzuszek
I wyzwisko to: „Kopciuszek”...
Nie wiedziała co to wolne
I w popiele płody rolne
Przebierała bez wytchnienia
Ale siostry tylko lenia,
Kocmołucha w niej widziały,
Wciąż szydziły, dokuczały.
I z dziewictwa jej wciąż drwiły,
Bo to złe kobiety były...

Zgoda poprzez aklamację
Że już czas rozwinąć akcję,
A bieg akcji to wymusił:
Na mogiłce swej mamusi
Posadziło dziewczę krzaczek
I na krzak ten często płacze,
Gdyż sierocą łzą podlany
Rośnie jak zaczarowany
(Nie zaszkodził rzeczy owej
Wór saletry amonowej,
Oraz pestycydy różne, 
Lecz to rozważania próżne...)
Wkrótce drzewo wzrosło z krzaka,
Co schronieniem jest dla ptaka,
Który pośród gęstwin liści
Jako mamci duch się ziścił.
I pomagał on sierocie
Wyręczając ją w robocie.

Ale zaraz! Nie wspomniałem
Że tym pięknym krajem całym
Władał król, a jego zamek
Widać było, jeśli ranek
Był pogodny i nie mżyło - 
Przed dom tylko wystarczyło
Wyjść Kopciuszka oraz Taty.
Był on bowiem dość bogaty
Więc nie mieszkał jak mizeria
Na dalekich peryferiach.
I ten władca dnia pewnego
Stwierdził, że ma dość młodego
Swego syna w wolnym stanie.
Podkreślając swoje zdanie
Wnet ogłosił w całym kraju
To, że ślub, najdalej w maju
Tu synowi zafunduje.
A więc bal organizuje,
Gdzie, nie sprawą to tajemną
Się odbędzie randka w ciemno...
No i która z pań to sprawi
By się książę świetnie bawił,
Albo nawet lekko durzył,
To król jak na skrzydłach burzy
Weselisko im wyprawi
I kraj od nieszczęścia zbawi
Jakim bywa zgon dynastii.
(Częsty dzięki pederastii
Jaka wówczas panowała,
Bowiem często chuć, co grzała
Najwspanialszych synów tronu
Szybko wiodła ich do zgonu,
I to przed wzbudzeniem rodu,
Gdyż genetycznego kodu
Nie powielisz tym sposobem ...)
Toteż król, co już nad grobem
Stał, i myślał o dziedzinie,
Wybawienia chciał w dziecinie
Co ze związku syna z panną,
(Lecz cnotliwą, nie naganną!)
Się narodzi. Byle w porę,
Bo kolejnym amatorem
Do rządzenia państwem całym
Kuzyn był, niedoskonały,
A wprost rzec: Totalne zero,
Ale ten, choć lat dopiero
Miał dwadzieścia oraz cztery,
Płodził dzieci od cholery
I kuzynich już dzieciaków
Było niczym jagód w krzaku!
Dążył więc król do spotkania
I dynastii podtrzymania
Choćby z córką kupca, kmiecia
Mociumpana czy Waszecia...

Zła macocha ma swe plany,
Gdyż potomek wyswatany
W kraju tego wyższe sfery
Pewny mógł być swej kariery.
A poza tym, ten ożenek
Sprawiłby, że ot tak : „Gienek!”
By do króla się mówiło,
A to przecież bardzo miło
Się nie pieprzyć z tytułami,
Przecież rozumiecie sami.
Więc dla córek w samym mieście
Zamówiła ciuchów dwieście,
Wśród nich, przez specjalne chody,
Jakieś stringi, jakieś body,
Coś do zawieszenia w uszach,
Oraz suknie typu push-up...
Także dzielny nasz Kopciuszek
Nie zasypiał w piecu gruszek
I o względy starą prosi
(Wszak ją także król zaprosił)
Ale ta ani nie słucha,
Jest na prośby panny głucha.
Koniec końców tak stanęło:
Gdy wypełni panna dzieło
Sortowania grochu z pyłem
Szlaban w chacie jest niebyłym.
Wysypała w palenisko
Wiadro grochu, ot i wszystko.
„Jeśli ziarna te wyczyści
To się jej marzenie ziści,
Niech się bawi choć do rana,
I tańcuje, dana-dana”.
Tu śmiech pusty babę chwycił
Od przełyku aż do rzyci,
Bowiem rzecz jest absurdalna
Całkiem wręcz niewykonalna.
Więc zaprzęgli swą kolaskę,
Furman bat odpalił z trzaskiem
I na zamek podążyli.
A dokładnie w tejże chwili
Stał Kopciuszek nasz pod drzewkiem
I żałosną nucił śpiewkę.
Ptaszek zaś co z dziwnej racji
Dziełem był reinkarnacji
Tylko ćwierknął „Spoko, mała”
I już dziwna rzecz się stała.
Na Kopciuszka niczym wena
Suknia prosto od Guerlaina
Z drzewa spadła, zaraz po tym
Flakon perfum firmy Coty,
Torba Gucci wyszywana
Oraz buty od Deichmanna.
Wszystko szyte jak na miarę
I nowiutkie, a nie stare.
Potem ptaszek się natężył,
W główce zapuchł, w piersiach zwężył,
A gdy w brzuszku był już mini
Minivana zrobił z dyni.
„Niech ci chwilę miło miną,
Groch przebiorę ja z rodziną”.
I tak właśnie wnet zrobili,
A że trochę nabrudzili,
To wystarczy przetrzeć szmatą.
Ale nasz Kopciuszek za to
Mógł na bal wyjechać rychło,
Już nie brudas i popychło
Lecz podobna do księżniczek
(Choć niewiele tam prawiczek...)

A na balu ludzi mrowie,
Umcy-umcy i bardowie,
Ścisk, że łatwo jest o ciążę.
Ale już do sedna dążę-
Wśród tabunu niezłych dziewuch,
Takich, że by nawet eunuch
Poznał siłę swej erekcji,
Nasz Kopciuszek, bez protekcji,
Wnet na księcia urok rzucił.
Ni torebka firmy Gucci,
Ni sukienka, makijaże,
Ni miętowe w zębach draże
Niepotrzebne były wcale,
Gdyż dziewictwo doskonale
Zastępuje inne braki.
Zaś nasz książę miał już taki
Dar od losu oraz Parek
Że poznawał stan pań szparek
Na rzut oka, w jednej chwili,
I ni razu się nie mylił.
Więc choć panien sala cała,
Ona jedna mu jaśniała.
Mimo całej eksperiencji
Nie znał książę takiej encji,
Co by przy przymiotach ciała
Tę właściwość zachowała.
A że tęsknił za nowością
Podziękował wnet jejmościom
I Kopciuszka porwał w tany,
A że ten nie obtrzaskany
Był w tanecznych wygibasach
Więc w klasycznych swych obcasach
Robił księciu w balu ścisku
Cięgiem odcisk po odcisku.
I choć księcia żar opętał,
Jej buciki popamiętał...
I to mocniej niż krągłości
Kiedy w tańca gorącości
W dekolt torsem się przytulał,
Budząc tymże zachwyt króla.
Który wieszczą jakąś siłą
Już synową widział miłą.
Że tam była w pięknych szatach
I w bandance jak z Al- Fatah
Oraz w masce typu Zorro,
Wszyscy ją za obcą biorą.

Lecz gdy już kuranty biły
Oraz północ ogłosiły,
W stronę wyjścia tłum się ruszył.
I choć ciężar miał na duszy,
Nasz Kopciuszek uciekł płocho
Aby zdążyć przed macochą.
I choć książe zbiega gonił,
Zostawiwszy falę woni
Nasz Kopciuszek dopadł progu,
A tam za krzakami głogu
W pojazd z dyni wskoczył z bekiem,
Lecz zawadził o próg flekiem,
Urwał także sprzączkę całkiem
I tak zgubił but przed zamkiem.
Potem hajda, wprost do domu
By nie rzucić się nikomu
W oczy, ani nawet w uszy,
Bo macocha mimo tuszy
Wnet z córkami rychło wróci.
Tylko problem to ten bucik...
W domu ciuszki swe zrzuciła
I się w brudzie położyła.
A gdy wściekłe harpie weszły
Piękność jej, to już czas przeszły,
I znów stała się smoluchem,
Garnkotłukiem i pastuchem.
Wściekłe z nieuwagi księcia
Oraz z fiaska przedsięwzięcia
Spać poległy córki obie
Łzy wściekłości dusząc w sobie...

Piękny zbudził je poranek,
Wśród przepękli i sasanek,
Szałwi, stułbi i datury
Czy, co wnet porasta mury
Winobluszczu palczastego
Przez Kopciuszka sadzonego,
Czy innego w polu zielska
Aby atmosfera sielska
Nas na finał gotowała,
Gdyż już niespodzianka mała
Na nas czeka i na ludzi
Którzy szczęście mieli zbudzić
Się w to piękne przedpołudnie...
...choć spać długo też jest cudnie...

Bowiem laufry w kraju całym
Wieść radosną ogłaszały,
Że się szuka narzeczonej
Dla następcy przyrzeczonej 
Co ma stopę wedle miary
Którą poznał władca stary
Biorąc pomiar od bucika,
Co ze stopy się wysmykał.
Tu zadrżały siostry obie,
Bo choć rozłożyste w sobie
Stopy całkiem małe miały,
Więc tak sobie pomyślały,
Że subtelny peeling stóp
Przynieść tron może by mógł...
Więc, gdy heroldowie przyszli 
Każda z panien sobie myśli:
„Ja ochajtnę się za księcia!”
I by plany ich zamęścia
Się realne bardziej stały
Ze stóp sobie odrzynały
Wystające części ciała...
Jedna palec zharatała ,
Aby zmieścić w bucik stopę
Ale rychło krew się w ropę
Zamieniła, i w boleści
Wydał fortel się niewieści.
Druga pięty kawalątek,
Uchlastała na początek
Ale podstęp ten feralny
Nie mógł ziścić planu panny,
Jak tu kłamać, kiedy jucha
Na podłogę z buta bucha,
I zamienia się w kałużę,
Budząc podejrzenia duże...
Więc dochodząc tu do sedna:
Już została tylko jedna
W domu panna, lecz macocha
Chociaż nad córkami szlocha,
Widząc dokąd orszak zmierza,
W progu ręce swe rozszerza
I wybucha gromkim śmiechem.
Potem rzecze im z pośpiechem:
„Zmitygujcie chłopcy trochę
Bo robicie mi tu wiochę!
Toż to kopciuch, a tu damy
Wszak dla księcia dziś szukamy!”
Lecz, że rozkaz ciury mieli
Więc ją z progu odsunęli
I już bucik przymierzają,
A wnet po tym, fertig mają,
Gdyż but, choć nie z CCC.
Najwyraźniej bardzo chce
Ulokować się na stopie,
Co przeważnie wciąż na mopie...
Więc Kopciuszka cała banda,
(Przypomnijmy, to nie Wanda,
Co to Niemca nie cierpiała.
Lecz i owszem, księciu ciała
By z ochota użyczyła)
Wnet z panienką w drodze była,
Kędy zamek w chmury pnie się
I chędożby wiano niesie...

A już w murach zamku mały
Się rozwiązał problem cały
Książe tylko nosem niuchnął,
Potem na kolana buchnął
I poprosił ją o rękę
Bowiem w dupie już miał mękę
Kawalera, co do wzięcia.
Wręcz dostawał z tego wzdęcia...
Tak na trzewiach, jak i w jajkach...
I tak cała nasza bajka
Pięknie nam się ułożyła,
Gdyż Kopciuszka nasza miła
Wprost dziesiątki zstępnych tronu 
Urodziła. Aż do zgonu,
Co rok prorok się pojawiał
I królestwo owe zbawiał...

By nie jak u Bolka było,
Co mu ryło się skrzywiło
I kraj pewien wpędził w troski
Przez testament swój beztroski,
Wnet krajowi prawo dano,
W poniedziałek, wcześnie rano,
Że nieważne różne Wicki, 
Tron dziedziczy sznyt salicki,
z wyjątkami Chilperyka,
jeśli książę miewał bzika,
zaś królewna całkiem nie.
Więc znów cacy, oraz be...

Morał taki mnie tu gnębi:
Pieprzmy wszystko, aż do głębi,
I niech nam się dobrze darzy.
Co w przyszłości się przydarzy,
Miejmy w dupie, tak jak leci...
Wszak to problem naszych dzieci...

 

Hac
O mnie Hac

Żywy jestem, jeszcze. Ale to zapewne mi minie.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (8)

Inne tematy w dziale Kultura