Rosja właśnie wygrała III wojnę światową

…tyle można wywnioskować z najnowszego tekstu Józefa Darskiego. Od siebie dodam, że powinniśmy się jedynie cieszyć, iż ruska wiktoria została odniesiona środkami politycznymi – strach pomyśleć co by się stało, gdyby Moskwa sięgnęła także po rozwiązania militarne…

Konsekwencje rosyjskiego zwycięstwa są porażające. Po pierwsze okazało się, że NATO to struktura kawiarniana, istniejące jedynie na pokaz:

Na poziomie międzynarodowym ewentualny zamach, o którym Amerykanie musieliby dowiedzieć się dzięki satelitom, oznaczałby wysłanie sygnału: nasza strefa wpływów pokrywa się z dawną sowiecką i jeśli ekipa Obamy chce mieć w nas partnerów, musi uznać nasze aspiracje.

Tak, tak, kolejna powtórka z września 1939 roku – sojusznik mocarstw zachodnich pada ofiarą agresji, a mocarstwa ograniczają się do anemicznych ubolewań, nie próbując nawet udawać, że jest im przykro. Rosja atakuje kraj-członka NATO – o czym Amerykanie wiedzą dzięki satelitom – zatem zgodnie ze statutem Sojuszu powinna nastąpić zbrojna reakcja. Obce państwo napada na terytorium NATO, anektuje je jako własną strefę wpływów, tymczasem jedyną reakcją moskiewskiego vis-a-vis zza oceanu jest udanie się na partyjkę golfa.

Cóż to wszystko oznacza? Ano to, co napisałem w tytule notki – Rosjanie właśnie wygrali wojnę i porządkują swoją strefę wpływów. A skoro Waszyngton nie jest w stanie zareagować, to znaczy, że wojnę przegrał i uznaje wolę silniejszego. Wynika z tego, że najsilniejszym obecnie imperium na świecie jest Rosja. Będąc najsilniejszą, nie musi się z nikim liczyć, dlatego pisanie, że jest zainteresowana jedynie dawną sowiecką strefę wpływów to naiwny optymizm. Celem Rosji dzisiaj jest Polska, a jutro cały świat! No bo kto podskoczy najsilniejszemu, tym bardziej, że drugi potentat w kolejności podkulił ogon i nie reaguje na błagalne okrzyki „biją naszych”?

Dlatego nieprawdopodobny jest scenariusz:

Ostatecznie mógłby ukształtować się model współpracy niemiecko-rosyjskiej, w którym Niemcy rządzą w Unii, a Rosja na obszarze dawnego bloku sowieckiego przy jednoczesnej eliminacji USA z Europy. W ten sposób w Europie powstałby tandem rosyjsko-niemiecki.

Dlaczego Moskwa miałaby godzić się na partnerstwo z Niemcami, skoro mogłaby je sobie podporządkować? Putin, pieszcząc palcami czerwony przycisk, spytałby jowialnie Merkelównę „Chcielibyście jeszcze raz odbudowywać Berlin?”, ta paniałaby aluzju i zamachała białą flagą. Nie byłby to precedens, wszak już towarzysz Stalin planował w 1941 roku pochód na brzeg Atlantyku, zaś cztery lata później rozpychał się po połowie Niemiec. Słusznie przeto i sprawiedliwie może Putin nazywać Berlin z przyległościami dawną sowiecką strefą wpływów i wysyłać Obamie stosowne sygnały. Kto mu zabroni?

Teraz już nikt. Drogą zamachu sprzątnięto z drogi jedynych ludzi, którzy mogli ocalić świat przed rosyjskim imperialnym kolonializmem:

…ewentualny zamach […] miałaby złamać wolę oporu i wymusić uznanie nowego modelu.

Co dałoby Rosji pozbawienie PiS kierownictwa? Przypomnijmy, że lecieć miał również Jarosław Kaczyński, a gdyby do tego doszło, nastąpiłby natychmiastowy rozpad partii.

Dobrze i mocno napisane. Wszystko jest! Rozpad PiS powoduje dekompozycję takiego układu sił w świecie, jaki znamy. Nuklearna potęga USA i NATO nie jest gwarantem równowagi geopolitycznej, jest nim PiS, a konkretnie bracia Kaczyńscy. Od decyzji tych mężów stanu zależy los europejskiej cywilizacji. Po raz pierwszy w historii świata coś zależy od Polaka…!

To znaczy zależałoby, gdyby nie – patrz tytuł. Wygląda więc na to, że entuzjazm pana Darskiego nie jest umocowany w faktach. Dlatego mogę się założyć, że Jarosławowi Kaczyńskiemu nie spadnie włos z głowy.