Pressje Pressje
114
BLOG

K. Szczerski: Prowincja zwana Polską

Pressje Pressje Polityka Obserwuj notkę 8

Piątkowa „Gazeta Wyborcza” z dumą poinformowała: „Jadą mózgi z Europy” !

Artykuł dotyczył najnowszej inicjatywy szefa UKIE Mikołaja Dowgielewicza polegającej na zaproszeniu zagranicznych doradców, którzy mają przygotować polskie przewodniczenie w Unii Europejskiej w 2011 roku. Koordynatorem tej grupy został Paweł Świeboda, który mówi: „to wybitni eksperci (...) wiedzą również, co dzieje się w Unii, jakie są trendy (...) pomogą nam pokazać polskie przewodnictwo jako mocne i skuteczne w sferze ideałów europejskich...”

Kim są owe „mózgi z Europy” ? Lista jest wiele mówiąca: autor raportu o globalizacji dla prezydenta Sarkozy’ego, „guru europejskich ekonomistów”, pani sekretarz generalna europejskiego federalistycznego (czyli opowiadającego się za Europą jako ponadnarodową federacją) ośrodka badawczego, członek gabinetu politycznego Jacquesa Delorsa z czasów gdy był on szefem Komisji, „wschodząca gwiazda” innego brukselskiego ośrodka analitycznego, doradca ds. energetyki Tony’ego Blaira oraz Amerykanin założyciel Lisbon Council - promującej europejską konkurencyjność, zgodnie z wytycznymi Strategii Lizbońskiej.

Gazeta nazywa ich Mędrcami i pisze: „Eksperci zaproponują Polsce priorytety prezydencji i będą recenzować nasze pomysły”.

Wiadomość ta według mnie jest doprawdy szokująca. Nie chodzi o to, że polski rząd zaprasza ekspertów, ale o to czego od nich oczekuje, jak ich dobiera i w jaki sposób podchodzi do tworzenia programu „polskich pięciu minut w Unii Europejskiej”, czyli polskiego półrocznego przewodniczenia Unii.

 

Nasze priorytety będzie ustalać za nas (oraz recenzować nasze pomysły) grupa samozwańczo dobranych ludzi, których profil – śmiem twierdzić – nie do końca odpowiada samodzielnej polityce polskiej. Co może nam doradzić zwolennik Strategii Lizbońskiej, która nie uwzględnia polskich potrzeb rozwojowych (bo nie premiuje rozbudowy podstawowej infrastruktury) i jako pomysł została już dawno skompromitowana (bo nie przynosi efektów) ? Co mogą nam doradzić gwiazdy francuskiej ekonomii, której polityka protekcjonizmu jest sprzeczna z naszymi interesami ? Nawet w sprawach energetyki myśleć ma za nas doradca Blaira, a przecież brytyjskie spojrzenie na problem dywersyfikacji i bezpieczeństwa energetycznego jest dokładnie odwrotny do polskiego. Do tego dołożymy agitatorów na rzecz Europy ponadnarodowej (do tej grupy zalicza się też polski koordynator Mędrców), która ma mieć kształt federacji zarządzanej z Brukseli i jednego ze znanych „mandarynów” biurokracji europejskiej, obecnego tam od czasu Delorsa, który stworzył siłę tej biurokracji. Istne panoptikum różnych europejskich grup interesu i wpływu!

Byłoby to jeszcze do przyjęcia, gdyby osoby te miały nam doradzać albo w sprawach techniczno-organizacyjnych (jak ułożyć kalendarz wydarzeń, jak skutecznie współpracować z administracją unijną itp.) - choć do tego raczej przydaliby się doradcy z rządów krajów, które przeprowadziły skuteczne prezydencje wcześniej – albo, gdyby rząd ich najął do promowania polskich interesów i celów naszego przewodniczenia, które sam wcześniej opracował a oni zgodziliby się „dać im twarz”. Tymczasem procedura ma być odwrotna – to oni mają za nas wymyślić nasze cele i ewentualnie zweryfikować nasze pomysły !

A przecież prezydencja w Unii to wyjątkowy moment, gdy kraj członkowski ma unikatową szansę na wypromowanie swoich pomysłów na politykę europejską, ustalenie nowych trendów, nadanie nowego impulsu. Czas, w którym nasze idee zyskują realną możliwość bycia wprowadzonymi w obieg europejski.

To co, nie ma w Polsce nikogo kto zna się na ekonomii, polityce energetycznej, wizji Europy, społeczeństwie czy modelu rozwojowym ?

Oczywiście, jest wiele takich osób. Problem tkwi, gdzie indziej. Nazywa się on polskim kompleksem niższości. Wyrasta on z przekonania pewnych osób, że Polska samodzielnie nie jest w stanie niczego istotnego zaproponować, że należy bać się własnych pomysłów, bo a nuż źle się o nich wyrazi „guru europejskich ekonomistów” albo „wschodząca gwiazda brukselskich think-tanków”, a wtedy co ? Katastrofa ! Zostaniemy uznani za nie-trendy i gdy zakończy się nasza kadencja w rządzie lub przy rządzie, gdzie my biedni ludzie z polskiej prowincji znajdziemy sobie pracę, kto nas przygarnie, kto da pieniądze na prowadzenie naszych lokalnych Centrów Strategii Europejskiej ? To już lepiej nic samemu nie wymyślać, poprosić, żeby inni myśleli za nas, bo to gwarantuje, że będziemy zawsze w zgodzie z biegiem głównego nurtu. A że Polska mogłaby mieć jakiś własny pomysł na swoją prezydencję, że może by mogła czegoś sama chcieć, tak po prostu z siebie – z własnych doświadczeń, idei, pomysłów na przyszłość całej Europy ? A gdzież tam, u nas w tym zaścianku nic mądrego się nie urodzi – jesteśmy słabą, biedną, brzydką panną bez posagu...

 

To kolejny w ostatnich tygodniach dowód, że obecne rządy, to już nie rządy Niewinnych Czarodziejów, którym można wiele wybaczyć, to rządy Aktorów Prowincjonalnych.

Pressje
O mnie Pressje

Wydawca Pressji Strona Pressji www.pressje.org.pl Poglądy wypowiadane przez autorów nie stanowią oficjalnego stanowiska Pressji, stanowisko Pressji nie jest oficjalnym stanowiskiem Klubu Jagiellońskiego, a stanowisko Klubu Jagiellońskiego nie jest oficjalnym stanowiskiem Uniwersytetu Jagiellońskiego. Stanowisko Uniwersytetu Jagiellońskiego nie jest oficjalnym stanowiskiem autorów.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (8)

Inne tematy w dziale Polityka