PiS z pompą ogłasza powstanie nowej frakcji w Parlamencie Europejskim. Europejscy Konserwatyści i Reformatorzy (nazwa ładna, choć w pewnym wewnętrznym napięciu) przedstawili swoją deklarację programową. Tezy mnie cieszą, osobiście zgadzam się z większością. Spójrzmy wobec tego na dwie pierwsze (z dziesięciu, za stroną PiS):
1. Wolna przedsiębiorczość, wolny i uczciwy handel i konkurencja, minimum regulacji, niższe podatki i mniejszy udział rządu jako czynniki najlepiej zapewniające wolność osobistą i dobrobyt w wymiarze jednostkowym i narodowym.
2. Wolność jednostek, większa odpowiedzialność osobista i większe poszanowanie zobowiązań wobec demokratycznych wartości.
Tak, to nie żart. PiS należy do prawdopodobnie najbardziej liberalnej gospodarczo frakcji w PE. Inne punkty są już bardziej zgodne z programem partii (wartości rodzinne, współpraca transatlantycka, sprzeciw wobec federalizmu). Czy przynależność do nowej frakcji jest zatem programowo spójna i politycznie wygodna?
PiS definiuje się obecnie jako partia 1) wrażliwa socjalnie, 2) aktywna w podmiotowej polityce zagranicznej, której punktem ciężkości jest polityka wschodnia. Odpowiedź na pierwsze pytanie mamy już z głowy: warto sobie tylko przypomnieć, iż ową wrażliwość PiS uwypuklił jako lajt-motiv kampanii wyborczej. Czy deputowani brytyjscy oraz ultraliberalny reprezentant belgijskiej Listy Dedeckera podpisaliby się pod spotami epatującymi wizerunkiem strajkujących związkowców? Pomysł jest ciekawy i nawet zabawny. Jesli chodzi o politykę zagraniczną UE, to nadający ton nowej frakcji brytyjscy Konserwatyści chętniej mówią o rozszerzeniu na kraje bałkańskie i ew. Turcję, niż Ukrainę (patrz: ich European Election Manifesto). Również tutaj orzech do zgryzienia może okazać się wyjątkowo twardy.
PO ma - wbrew pozorom - podobny problem. Jest we frakcji chadeckiej, chociaż w polityce krajowej skręca coraz bardziej w lewo (patrz losy projektu Gowina regulującego kwestię in-vitro i frakcji konserwatywnej w ogóle). Oczywiście większość europejskich chadeków jest równie chadecka co Huebner czy Palikot. Jednak tym bardziej nie na miejscu są tam tacy politycy, jak Saryusz-Wolski, Buzek, Sonik, Nitras, Wałęsa, Olbrycht czy Zalewski. Mamy więc kolejny paradoks. Rozumiem jednak ów "kompromis" nieco lepiej, bo w zamian otrzymują uczestnictwo w największej grupie i jakiś tam wpływ na realne decyzje. Paradoks PiS jest zatem bardziej "frajerski" (z przymrużeniem oka i bez obrazy proszę).
Ale już całkiem najzabawniejszy jest fakt, że eurodeputowani PO i PiS mają w olbrzymiej części bardzo zbieżne poglądy: umiarkowanie konserwatwne obyczajowo i umiarkowanie liberalne gospodarczo. Wszyscy: Saryusz-Wolski z Sonikiem i Kowal z Szymańskim są nie tam, gdzie powinni, a w dodatku osobno. Ot, paradosy demokracji.
Wojciech Przybylski
Wydawca Pressji
Strona Pressji
www.pressje.org.pl
Poglądy wypowiadane przez autorów nie stanowią oficjalnego stanowiska Pressji, stanowisko Pressji nie jest oficjalnym stanowiskiem Klubu Jagiellońskiego, a stanowisko Klubu Jagiellońskiego nie jest oficjalnym stanowiskiem Uniwersytetu Jagiellońskiego. Stanowisko Uniwersytetu Jagiellońskiego nie jest oficjalnym stanowiskiem autorów.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka