Pressje Pressje
713
BLOG

Czabanowski: Agon i agora

Pressje Pressje Polityka Obserwuj notkę 2

 

Oglądając programy publicystyczne, chodząc do kawiarni, czytając gazety, słuchając radia, przeglądając fora internetowe i blogi albo po prostu korzystając z Facebooka możemy obserwować w jaki sposób ludzie ze sobą rozmawiają, polemizują czy prowadzą spory polityczne. Warto może w takim razie przyjrzeć się, jak spory takie wyglądają i spróbować dokonać ich krótkiej systematyki i charakterystyki.

           Proponowany przeze mnie podział takich dyskusji będzie opierał się na kryterium celu, w imię którego są podejmowane. Możemy wyróżnić z jednej strony rozmowy prowadzone po ty, by zaprezentować swoje stanowisko, z drugiej mające na celu wzajemne przekonywanie się. Pierwsze określać będę za pomocą terminu „agon”, drugie przy użyciu słowa „agora”.

           Charakterystyczne dla agonu jest, że w rozmowie niemal zupełnie nieistotne jest to, czy uda się drugą stronę przekonać do swoich racji. Niejednokrotnie osoba lub zespół przekonań rozmówcy traktowane są jako odpychające czy zasługujące jedynie na potępienie. Rozmowa typu agon toczy się często w dwóch różnych językach – każdy z dyskutantów posługuje się swoim – i zasługiwała by raczej na miano dwugłosu monologów, niż dialogu we właściwym sensie. Tak rozumiany agon spełnia jednak szereg istotnych funkcji. W pierwszym rzędzie na uwagę zasługują kwestie tożsamościowe. Rozmowa-agon pozwala indywidualnemu podmiotowi-uczestnikowi rozmowy odróżnić się od rozmówcy, podmiotom zbiorowym pozwala natomiast konsolidować się wokół danego stanowiska lub osoby, co wyrażane jest na przykład poprzez kiwanie głowami z aprobatą, „lajki” na Facebooku, bądź wypowiedzi typu „ten dobrze mówi”. Oczywiście wypowiedzi takie w przeważającej większości nie służą w ogóle przyznawaniu racji (czyli uznawaniu, że ktoś przedstawił lepsze argumenty itp.) – wszak słów wypowiadanych przez innych dyskutantów nie słucha się, nie rozumie bądź ignoruje – ale formowaniu grupy. Są to wypowiedzi podobne do wypowiedzi kibiców deklarujących „tak, popieram ten klub”.

           Inną istotną funkcją agonu jest również realizowanie fizyki władzy. W artykule „Trzy dyskursy sejmujące” z XXII-XXIII teki Pressji, proponujemy z Michałem Zabdyr-Jamrozem rozróżnienie na estetykę, logikę i fizykę władzy. Estetyka władzy to ten jej wymiar, w ramach którego dyskutowane i ustalane są podstawy aksjologiczne systemu; logika władzy, to jej wymiar ekspercki, w którym dokonywane są dedukcje z przyjętych podstaw, jak również porównywanie elementów rzeczywistości z modelem (np. czynów z systemem prawa); wreszcie fizyka władzy to wymiar politycznej walki interesów. Dyskusja typu agon to naturalna forma prowadzenia sporu w zakresie fizyki władzy. Obie strony znają swoje interesy i stanowiska, a na ich podstawie walczą o zwycięstwo w danej kwestii.

           Dyskusje typu agora wyglądają zupełnie inaczej. Rozmówcy nie są okopani na swoich stanowiskach, a ich celem nie jest zwycięstwo, tylko przekonywanie się nawzajem lub wspólne przybliżanie do prawdy. Choć polityczna agora wydaje się z pozoru należeć w całości do sfery estetyki władzy, jak zobaczymy daje się ona podzielić na podtypy, w ramach których realizowane są także inne wymiary władzy.

           Polityczna dyskusja-agora daje podzielić się na trzy kategorie ze względu na swój przedmiot. Może to być dyskusja (1) o normach – czyli jak powinno być, (2) o faktach – czyli jak jest lub (3) o ocenach – czyli jakie jest to, co jest. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że oceny są w prosty sposób pochodnymi norm – oceniamy pozytywnie te stany faktyczne, które są zgodne z przyjmowanymi normami, negatywnie natomiast te, które z normami zgodne nie są. Postaram się jednak pokazać, że sprawa wcale nie jest taka prosta.

           W warunkach idealnych dyskusja na temat norm powinna w całości należeć do sfery estetyki władzy. Podmiot uczestniczący w takiej dyskusji, powinien umieć wznieść się ponad indywidualne uwarunkowania i interesy, podejmując czysty namysł nad wartościami. Ten – oczywiście nierealny – typ idealny posłuży nam za podstawę typologii. Przyjmijmy zatem, że agora normatywna to taka dyskusja, w ramach której realizowana jest jedynie estetyka władzy.

           Rozmowa o faktach powinna w warunkach idealnych w całości należeć do sfery logiki władzy. W przyjętym rozumieniu fakt to wydarzenie ze świata wraz z jego opisem. W wymiarze politycznym opis taki posiadać musi przynajmniej charakterystykę prawną, a często szereg dodatkowych charakterystyk specjalistycznych. Ponownie mamy do czynienia z sytuacją nierealną – opis nigdy nie jest niekontrowersyjny, zawsze zawiera w sobie element arbitralny lub motywowany aksjologicznie, przyjmijmy jednak, że czysta rozmowa o faktach – jako typ idealny – realizuje jedynie znamiona logiki władzy.

           W przypadku rozmowy o ocenach sytuacja komplikuje się najbardziej. Aby ją nieco rozjaśnić, proponuję wyróżnić dwa typy ocen – oceny fizyczne i oceny estetyczne. Oceny estetyczne to takie oceny, które formułowane są na podstawie przyjętych norm. Przykład takich ocen podawałem już wcześniej – pozytywnie oceniamy to, co zgodne z przyjmowaną normą, negatywnie natomiast to, co z nią niezgodne. Przez oceny fizyczne proponuję rozumieć takie oceny, które dokonywane są nie poprzez odniesienie do przyjmowanych norm, ale za pomocą porównania spodziewanych lub rzeczywistych skutków danego faktu lub normy dla podmiotu oceniającego (może to być podmiot zbiorowy). Uważam, że oceny estetyczne nie są ocenami we właściwym sensie, ponieważ dają się w prosty sposób zredukować do norm, oceny fizyczne – choć pozornie redukowalne do faktów – stanowią w rzeczywistości wyraz nieredukowalnych interesów. Oceny fizycznie nie dają się redukować do faktów, gdyż składają się z redukowalnego elementu poznawczego – opis spodziewanej, dokonującej się lub dokonanej zmiany w rzeczywistości – oraz nieredukowalnej oceny tejże zmiany. Właśnie tę ocenę proponuję nazywać interesem.

           Oczywiście w prawdziwych dyskusjach mamy często do czynienia z poważnym pomieszaniem. Normy kształtowane są na podstawie interesów, fakty opisywane przez pryzmat norm itd. Sytuacja taka niekoniecznie musi być jednak szkodliwa, sposób posługiwania się sądami dotyczącymi norm, faktów i ocen jest zazwyczaj uwarunkowany przez domyślny w danym środowisku schemat rozumienia tych spraw. Pomieszanie takie staje się jednak nie do zniesienia, gdy spotykają się osoby o inaczej określonej domyślności.

           Przyjmijmy, że – w wielkim uproszczeniu – w ramach agory możliwe są trzy takie schematy: supremacja estetyki, supremacja logiki i supremacja fizyki. W schemacie supremacji estetyki to normy (wartości) stanowią podstawę dla interpretacji faktów oraz rozumienia własnych interesów. Na przykład osoba silnie wierząca, traktująca jako domyślny schemat supremacji estetyki, rozumieć będzie pewne fakty jako np. akty opatrzności, działania wyższych bytów osobowych czy pokusy, za swój najważniejszy interes będzie natomiast uważać zbawienie. W schemacie supremacji logiki absolutyzowane fakty stanowią podstawę do formułowania norm oraz postrzegania własnych interesów. Na przykład dziewiętnastowieczny scjentysta i pozytywista mógłby wyprowadzać z praw ewolucji normy dotyczące organizowania społeczeństwa lub określać swój interes nie za pomocą indywidualnego odczucia, tylko modeli naukowych. Z kolei w schemacie supremacji fizyki, interes determinuje przyjmowane wartości i interpretację faktów. Dla przykładu egoistyczny kapitalista będzie deklarował przywiązanie do takich wartości, które gwarantują mu powiększanie swojego majątku, a opis faktów dokonywany będzie w kategoriach straty lub korzyści.

           W każdym z omawianych schematów zachwiana zostaje proporcja pomiędzy poszczególnymi elementami. Jak już mówiłem, zaburzenie tejże proporcji nie jest szkodliwe, jeżeli rozmawiają ze sobą jednostki, przyjmujące ten sam schemat. Gdy jest jednak inaczej, mamy do czynienia z sytuacjami kuriozalnymi lub nieznośnymi. Prostym przykładem może być typ rozmowy często powtarzającej się w Internecie.

           Wyobraźmy sobie, że grupa osób prowadzi rozmowę na temat projektu ustawy przedstawionego przez jakiegoś ministra. Załóżmy, że osoby takie oceniają dany projekt, posługując się ocenami fizycznymi – czyli ocenami we właściwym sensie. Do rozmowy wtrąca się jednak – powiedzmy – osoba podważająca sens istnienia państwa i wypowiada ocenę estetyczną (odnoszącą się do ogólniejszej normy), że taka ustawa jest z gruntu zła, bo państwa w ogóle nie powinno być. Z perspektywy prowadzonej wcześniej dyskusji, wypowiedź taka jest absolutnie pozbawiona sensu. Podmiot wychodzący z takim argumentem albo nie zrozumiał, że rozmowa prowadzona jest na temat ocen fizycznych, albo pragnie zmienić temat rozmowy – na to jednak pozostali rozmówcy wcale nie muszą się zgodzić.

           Innym przykładem może być rozmowa o faktach – na przykład na temat czynu osoby, co do którego istnieje przypuszczenie, że stanowi przestępstwo z art. 152. Grupa dyskutantów rozmawia, czy tej osobie można przypisać winę – są to więc rozważania z zakresu logiki władzy, nagle włącza się jednak ktoś inny, podnoszący kwestię moralnego uzasadnienia (lub nieuzasadnienia) prawa do aborcji – wyraża zatem sąd z zakresu estetyki władzy. Także w tej sytuacji dołączający rozmówca albo nie zrozumiał, o czym toczy się rozmowa, albo próbuje zmienić temat. Tak jak w poprzednim przypadku, pozostali rozmówcy wcale nie muszą się na to jednak godzić.

           Przykładów można by wymieniać jeszcze bez liku. To, co zostało powiedziane, wystarcza jednak do sformułowania definicji trollowania. Trollem jest ten, kto w ramach dyskusji typu agora, miesza dyskusję o normach, faktach i ocenach w sytuacji, gdy pozostali rozmówcy nie wyrażają na to zgody.

           Troll z całą pewnością nie jest miłym rozmówcą. Zastanówmy się w takim razie, jak wyglądałby modelowy „fajny dyskutant”. Warunek nie bycia trollem wydaje się zbyt mało wygórowany, chcemy w końcu określić dyskutanta uniwersalnie fajnego, czyli takiego, który nie tylko nie psułby innym rozmowy, ale potrafił na równych prawach zabierać głos w rozmowach prowadzonych przez inne osoby. Osoba taka nie może być zatem uwikłana w żaden z trzech opisanych wyżej schematów supremacji – wtedy miałaby trudności w nawiązaniu kontaktu z ludźmi przywiązanymi do innych schematów. We wspomnianym tekście, wraz z Michałem Zabdyr-Jamrozem, argumentujemy, że najkorzystniejsze jest zachowanie równowagi pomiędzy estetyką, logiką a fizyką władzy w ramach państwa. Wydaje się, że ten sam postulat daje się stosować także do jednostek. Proponuję zatem następującą definicję: idealnym dyskutantem na agorze jest osoba, która potrafi jak najpoprawniej identyfikować sądy innych osób jako odpowiednio sądy o normach, faktach i ocenach, jak również sama stara się nie mieszać własnych sądów z tych trzech kategorii. Postawa taka daje się określić jako formalnie neutralna.

           Po wyczerpującym opisaniu agory, powróćmy na chwilę do agonu. Jak już powiedzieliśmy agon w odróżnieniu od agory nie jest dialogiem we właściwym sensie. Agon daje się rozumieć jako funkcja walki o realizacje celów, które mogą być określone indywidualnie, ale w polityce częściej bywają określone z pomocą agory. Przyjmijmy że wynik dyskusji typu agora to a, a funkcja „walki o” to w. Agon daje się zatem opisać jako w(a), gdzie uczestnicząc w agonie nie ma już miejsca na zmianę a.

           Do omówienia pozostaje jeszcze kwestia wyboru odpowiedniego typu rozmowy do założonego celu i własnej sytuacji. Ponieważ strategia agonu ułatwia pokonanie przeciwnika, ale utrudnia przekonanie go, a strategia agory ułatwia przekonanie, ale utrudnia pokonanie, możemy uznać, że agon nie nadaje się na kawiarniane rozmowy przy kawie i papierosach albo dyskusje naukowców, z drugiej strony śmiesznym byłoby, gdyby związki zawodowe na zasadzie agory deliberowały z przeprowadzającym grupowe zwolnienia pracodawcą albo – co akurat smutne – agorą była debata dwóch polityków w telewizji. To jednak nie wszystko. Strategia agonu i agory mogą mieć także różne skutki zależnie od tego, czy posługuje się nimi większość czy mniejszość w obrębie danego sporu.

           Strategia agonu jest z oczywistych względów lepsza dla grup większościowych – jeżeli reprezentujemy większość, nie ma sensu pozostałej mniejszości przekonywać, wystarczy ją wykluczyć. Metodą taką posługuje się międzynarodowy liberalny establishment, stygmatyzujący środowiska niemainstreamowe jako „radykalne”, „nieracjonalne” czy „niebezpieczne”. Pisał o tym m. in. Sławomir Sierakowski[1], jak również niektórzy publicyści prawicowi.

           Strategia agory stanowi narzędzie odpowiedniejsze dla grup mniejszościowych, które muszą dopiero wykuć w społeczeństwie wrażliwość na podnoszone kwestie.

           Większość, by osiągnąć swoje cele, powinna wykluczać, mniejszość poddawać pod dyskusję i przekonywać. Ponieważ jednak grupom mniejszościowym imponuje siła grup większościowych, niektóre z nich dają się uwieść strategii agonu i stosują ją w imię promowania własnych przekonań. Jest to oczywiście kontrskuteczne.

Jako przykład skutecznego działania mniejszości, opartego na właściwym doborze środków do celu, może posłużyć mniejszość homoseksualna. Ruch emancypacji mniejszości seksualnych prowadzi kampanię mającą na celu pokazać, że można myśleć inaczej, że można tradycyjne modele rodziny poddawać rewizji i negocjować, zachęca do podważania stereotypów i dyskusji na temat tego, co wydaje się niektórym niedyskutowalne. Mniejszość wybrała zatem właściwą strategię – agorę – i odnosi zauważalne skutki. Dzisiaj o wiele więcej ludzi niż w latach dziewięćdziesiątych skłonnych jest zgodzić się na legalizacje małżeństw homoseksualnych czy związków partnerskich.

Przykładem wyboru strategii radykalnie kontrskutecznej są korwiniści. Stanowiąc zdecydowaną mniejszość, wybrali agon jako swój sposób prowadzenia dyskusji. Jakże typowe są sytuacje, w których twierdzą (jak mogłaby pozwolić sobie twierdzić większość), że pewne sprawy (np. że podatki to kradzież) są oczywiste i bezdyskusyjne, a kto tak nie uważa jest głupi. Będąc mniejszością i zachowując się w sposób butny na własne życzenie zmarginalizowali się i zasłużyli na łatkę oszołomów. Jest psychologicznie oczywiste, że jeżeli ktoś traktuje swojego rozmówcę jako nieracjonalnego, to nie zaskarbi sobie jego przychylności, ani nie przekona do własnych racji. Jeżeli jest przy tym słaby (bo na przykład należy do marginalnej mniejszości) sprawia wrażenie śmiesznego.

Pomijając kwestię skuteczności związanej z doborem właściwej formy prowadzenia sporu, wprowadzanie elementów agonu do agory bywa również nieznośne i żenujące towarzysko. Podobnie, jak wcześniej opisałem kłopoty związane z myleniem tematu rozmowy w ramach samej agory, opiszę teraz kłopoty na poziomie mylenia obu form dyskusji.

Niezwykle częstą sytuacją zwłaszcza w dyskusjach internetowych jest taka, w której jedna ze stron sporu przedstawia na jakiś temat argumenty (agora), druga strona natomiast nie ustosunkowuje się merytorycznie do przedstawionych argumentów, tylko mówi swoje. Jest to typowa dla agonu sytuacja dwóch monologów.

Inną nieznośną praktyką jest, gdy odpowiedzią na argument jednej strony również nie jest merytoryczne ustosunkowanie się do argumentów, ale stwierdzenie typu: „to, co mówisz charakterystyczne jest dla x” (gdzie x to zależnie od kontekstu: liberałowie, lewicowcy, prawicowcy, anarchiści, młodzież, starcy czy jacykolwiek nielubiani inni). Wypowiedź taka zdradza tożsamościotwórcze cechy agonu – rozmówcy wypowiadającemu takie zdanie zupełnie nie zależy na porozumieniu, to, co dla niego ważne, to określenie tożsamości swojej i przeciwnika. Dlatego nie odnosi się do jego argumentów, tylko nazywa go ogólnym określeniem. Takie zastosowanie agonu doprowadza niejednokrotnie ciekawą rozmowę do agonii.

Na agorze nie ma etykietek, poglądy wykuwane są w inteligentnej rozmowie. W agonie trzeba posługiwać się etykietkami, bo nie ma już miejsca na deliberacje. Dlatego łatwo rozpoznać intruza stosującego agon na agorze – ponieważ nie rozumie, musi pomagać sobie etykietkami, ponieważ potrzebuje poczucia tożsamości, musi rysować podziały swój-obcy. Łatwo również rozpoznać intruza stosującego agorę na agonie – zamiast dbać o swoje interesy wdaje się w jałowe spory i przywołuje czcze rozróżnienia.

Oczywiście w polityce potrzebny jest i agon i agora, a co za tym idzie potrzebni są i ci sprawniejsi w jednym, jak i bardziej biegli w drugim. Ważne jest tylko, by wiedzieć, kiedy stosować który model dyskusji. Wydaje się, że ogólne zasady są dwie:

Reguła polityczna: agon jest lepszym narzędziem dla większości, a agora dla mniejszości.

Reguła towarzyska: jeżeli zależy nam na przekonaniu kogoś albo go po prostu lubimy, stosujmy agorę.



[1] Co dzieli lewicę, i prawicę i dlaczego nie ma to znaczenia we współczesnej Polsce, Sławomir Sierakowski 2002

Pressje
O mnie Pressje

Wydawca Pressji Strona Pressji www.pressje.org.pl Poglądy wypowiadane przez autorów nie stanowią oficjalnego stanowiska Pressji, stanowisko Pressji nie jest oficjalnym stanowiskiem Klubu Jagiellońskiego, a stanowisko Klubu Jagiellońskiego nie jest oficjalnym stanowiskiem Uniwersytetu Jagiellońskiego. Stanowisko Uniwersytetu Jagiellońskiego nie jest oficjalnym stanowiskiem autorów.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka