Pressje Pressje
2039
BLOG

"Róża": Gwałt czy małżeństwo z rozsądku?

Pressje Pressje Kultura Obserwuj notkę 7

 Ten film zaczyna się i w swej całości oparty jest na motywie gwałtu.

Mechanicznego, w swej zwierzęcości racjonalnego aktu. Straszliwego najbardziej przez to, czego w nim nie ma. Zmiażdżenia jądra człowieczeństwa obu stron.

„Róża” nie jest jednak filmem o wykorzystywaniu słabych kobiet przez brutalnych mężczyzn. Jest filmem o Polsce, o zgwałconej rzeczywistości.

Tak jak w gwałcie najgorszy jest brak, brak miłości, tak Polska powojenna była obrzydliwa przez to, czego w niej nie było, a nie było wspólnoty. Była krajem powstałym w akcie racjonalnego, politycznego gwałtu. Dlatego też to nie jest film o polonizacji Mazur, ale o gwałceniu ojczyzny Mazurów przez ten sam walec który gwałcił resztę Polski.

Filip Memches słusznie odnalazł w tym filmie mackiewiczowskiego ducha. Nie polegał on jednak jedynie na odsłaniającym wszystkie odcienie szarości dążeniu do prawdy, jedynej rzeczy ciekawej. Mackiewicz, za co był i jest kopany do dziś ze wszystkich stron, jak chyba nikt inny dostrzegał cenę i zagrożenia wynikające z uznania PRL-u za, choć może niedoskonałe, ale jednak polskie państwo. W jednej ze scen ubek zwraca się do głównego bohatera: „Oni (Mazurzy) stąd wyjadą i nareszcie będzie tu Polska.” Na co słyszy w odpowiedzi zdanie, do którego można by sprowadzić całą działalność pisarską Józefa Mackiewicza: „Taka Polska? Beze mnie, towarzyszu”.

Twierdzenie, że usystematyzowany, zinstytucjonalizowany gwałt był jedynie małżeństwem z rozsądku, jak przedstawiana jest permanentnie epoka Polski Ludowej, jest przedłużeniem jego trwania. Chodzimy na grób naszego oprawcy, honorujemy jego pomocników, obśmiewamy go jako, trochę nieestetyczny i mało komfortowy, ale w gruncie rzeczy niegroźnego gościa. Ale tak naprawdę wstyd ściska nam wciąż serce i boimy się popatrzeć prosto w oczy z obawy przed pogardliwym spojrzeniem. Zgniatamy wstyd szydząc z tych, którym powiodło się gorzej, którzy mieszkają w może trochę mniejszych miejscowościach, zarabiają może trochę mniej. Ale każde to szyderstwo jest przeszyte strachem, panicznym lękiem przed tym, że ja również jestem z nich, ja też byłem ofiarą tego samego co oni gwałtu. A kiedy gaśnie światło kulimy się w sobie i włączamy cokolwiek, byle nie myśleć, byle stłumić wstyd. Przedłużamy gwałt. On żyje w nas, wokół. Zniszczone życiorysy, hierarchie stworzone na miarę lęku i podłości. Trupy lat 40. i 50., i wymuszone uśmiechy kolejnych dekad. „Słusznie miniony okres” - eufemizm jak wiele innych. Nauczyliśmy się nimi posługiwać, ona odwlekają chwilę wybuchu rozpaczy. Rozpaczy nad zgwałconą rzeczywistością. „Róża” przypomina, że możemy ten moment odwlekać, ale on przyjdzie – im później tym gorzej. 

Jan Maciejewski

„Róża”, reżyseria Wojciech Smarzowski, Polska, 2011

Pressje
O mnie Pressje

Wydawca Pressji Strona Pressji www.pressje.org.pl Poglądy wypowiadane przez autorów nie stanowią oficjalnego stanowiska Pressji, stanowisko Pressji nie jest oficjalnym stanowiskiem Klubu Jagiellońskiego, a stanowisko Klubu Jagiellońskiego nie jest oficjalnym stanowiskiem Uniwersytetu Jagiellońskiego. Stanowisko Uniwersytetu Jagiellońskiego nie jest oficjalnym stanowiskiem autorów.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura