Pressje Pressje
68
BLOG

O cywilizacyjnym bełkocie i utrwalaniu mitu

Pressje Pressje Polityka Obserwuj notkę 28

Krynica mądrości wylała się na mnie, gdy otworzyłem piątkową „Rzeczpospolitą” na stronie z artykułem trójki profesorów z Gdańska (www.rp.pl/artykul/73060.html)! Ach, co to było za olśnienie, cóż za jasność nagle zaistniała w moim pokoju mimo godziny porannej i zasłoniętych żaluzji…

Czytając zrozumiałem swój błąd popełniony kilka miesięcy temu, gdy pisałem do jednego z czasopism kilkadziesiąt stron tekstu opartego na „hasłowym, uproszczonym i selektywnym” odczytaniu Karty Praw Podstawowych [autorzy nie pisali o moim artykule, a ogólnie o wszystkich przeciwnikach Karty, ale i tak poczułem się wytkniętym palcem adresatem tego tekstu], narażając swoich rodaków na „prymitywną socjotechnikę”, na którą przecież, jakże mógłbym nie zgodzić się z autorami, „nie zasługują”. Zrozumiałem, że „po trzech latach członkostwa w Unii nadal nie [rozumiem], co oznacza być państwem członkowskim oraz nowocześnie, po europejsku myśleć o Polsce i jej przyszłości”. Ach, jakże mi było przykro, gdy dotarło do mnie, że cały mój sprzeciw wobec Karty oparty jest o „uprzedzenia i nierzetelne argumenty”, a już chyba najbardziej głupio mi było, gdy pojąłem, że mój sprzeciw był wyrazem „szantażu instrumentalizującego prawo nie tylko politycznie, lecz także ideologicznie” i do tego może nie tylko „położyć na szali dalszą reformę Unii” [jak ja w ogóle śmiałem wypowiadać się na ten, zarezerwowany przecież dla innych, światlejszych „Europejczyków”, temat?], ale nawet doprowadzić do tego, że w świetle prezentowanej przeze mnie „ideologii”, państwo „powinno być bardziej opresyjne”! Zgadzam się z autorami, jasno wyznaję swoje winy, od razu powinienem odkryć swoje prawdziwe intencje, jasno powiedzieć wszystkim, że uważam, iż „obywatele i tak mają za dużo praw” i dlatego właśnie nie lubię Karty Praw Podstawowych! No, prawie się popłakałem…

…ze śmiechu oczywiścieJ! Ktoś powinienem powiedzieć tym wyniosłym panom profesorom, że tytuły nie czynią z nich wszechwiedzących, a wręcz nakazują umiar w wyrażanych poglądach. Forma publicystyczna wypowiedzi pozwala oczywiście na pewne uproszczenia i hiperbole, ale to, co wczoraj przeczytałem, było aroganckie, chamskie i zajadłe. No ale zanim panowie Zajadło (co za zbieg okoliczności), Koncewicz (a tak go ceniłem za publicystykę w „Rzepie”) oraz Brodecki (mam nawet jakieś książki) wykazali się tym totalnym brakiem samokrytyki na końcu artykułu, ogłaszając się jedynie uprawnionymi do wypowiadania się w sprawie Karty, przedstawili kilka ważnych argumentów, o których pokrótce poniżej…

„Z punktu widzenia aksjologii Karta ma wzmacniać Unię Europejską, pomóc obywatelom identyfikować się z nią, skoro to właśnie obywatele są najważniejszymi beneficjentami zawartych w niej praw, a nie ingerować w jakikolwiek sposób w system kompetencji państw członkowskich.” – Kilka tygodni temu byłem w Brukseli, gdzie spotkałem grupę osób w wieku 20-25 lat z kilku krajów europejskich (Niemcy, Austria, Francja, Chorwacja, Słowenia, może o jakimś kraju zapomniałem), dobrze wykształconych, interesujących się problemami społecznymi. Chciałem z nimi porozmawiać nt. Karty i co? Nikt nie miał pojęcia, co to jest! Zaraz, nikt? A przepraszam, zapomniałem. Wszyscy Polacy wiedzieli! A może to właśnie my, obmierzli i nieokrzesani krytycy postępów integracji, poprzez dyskusję, budzimy świadomość społeczną? I może wtedy właśnie okazuje się, że społeczeństwa nie są tak bezkrytycznie przekonane do tego projektu mądrali z uniwersytetów i świata polityki, tak oderwanych od realiów życia? Ja nie wiem, bo taki wszechwiedzący jak panowie profesorowie nie jestem, ale coś jest na rzeczy…

„W Karcie dominuje element delimitacji i gwarancji status quo.” –Przypuszczam, że przez „delimitację” mają panowie profesorowie na myśli rozgraniczenie kompetencji pomiędzy UE a państwami. Pisałem o tym kiedyś tu krótko (www.jagiellonski.salon24.pl/43019,index.html, pod koniec), tak więc nie będę na ten temat teraz pisać (jakby co zapraszam do lektury MPP 2(19)/2007 lub kontakt poprzez KJ – wyślę mailem), wspomnę tylko o pouczającej historyjce. 20 lat temu premier Margaret Thachter wróciła do swojego kraju ogłaszając wszem i wobec, że „kompromis luksemburski” z 1966 r. nie został naruszony poprzez Jednolity Akt Europejski i Wielka Brytania wciąż może blokować decyzje. No cóż, pomyliła się, potem pozostało jej już tylko wylewać żale w swoich pamiętnikach, ale roztropni Brytyjczycy nauczyli się, że logika integracji wytwarza swoją własną siłę napędową, która zdolna jest do lekceważenia formalnych zapisów traktatowych i postanowień międzypaństwowych, tak więc tym razem zafundowali sobie „protokół brytyjski”.

No właśnie, przejdźmy to tego protokołu. „Podstawową przyczyną forsowania przez rząd Wielkiej Brytanii protokołu w sprawie stosowania Karty jest kulturowa odmienność common law od prawa kontynentalnego oraz postawa tzw. opting-out w zakresie prawa pracy i polityki społecznej”. Hm, nie wiedziałem, że to inna kultura prawna zmusiła Brytyjczyków do tego tak niecnego aktu. „Powszechnie wiadomo, że Zjednoczone Królestwo nie ma konstytucji. Każdy akt prawa międzynarodowego lub wspólnotowego wymaga zatem akceptacji parlamentu przed jego stosowaniem przez brytyjskie sądy.” OK, ale jaki to ma związek z przyjęciem samego protokołu? Jeżeli by tak było, to nie byłby protokół w ogóle potrzebny, a jednak został napisany! Chyba jednak panowie profesorowie się zapędzili, gdyż sam fakt, że prawo brytyjskie stanowi o trudniejszych wymogach akceptacji aktu prawa międzynarodowego nie podważa sensu samego protokołu z punktu widzenia Polski, gdyż protokół jest aktem prawa międzynarodowego, który ma taką samą moc normatywną jak traktat. Czy panowie profesorowie o tym wiedzą?

„Jeżeli dodać, że nowy TUE przyznaje Unii kompetencję do przystąpienia do konwencji, to nie ulega wątpliwości, że ochrona praw człowieka ulegnie wzmocnieniu i zmierzać będzie do jeszcze większego stopnia porównywalności między Unią a państwami członkowskimi [tzn. kto do kogo będzie się zbliżać? - MB], niż jest to dzisiaj, a oba sądy (Trybunał w Luksemburgu i Trybunał w Strasburgu) zostaną powiązane ze sobą w sposób bardziej formalny. W ten sposób niebezpieczeństwo rozbieżności interpretacyjnych (już w dzisiejszym stanie prawnym niezwykle rzadkie) będzie trudne do wyobrażenia w rzeczywistości.” – Trybunały te rzeczywiście już się do siebie upodabniają, co pokazują chociażby sprawy K.B. w Luksemburgu i Goodwin w Strasburgu - niekoniecznie musi to cieszyć (MPP, 2(19)/2007). Problem leży gdzie indziej, o czym panowie profesorowie nie wspominają; przyjęcie KPP i przystąpienie do Europejskiej Konwencji może spowodować komplikację systemu ochrony praw człowieka, znacznie ograniczając jego efektywność, gdyż w ten sposób sprawy, które będą trafiały najpierw przed ETS, trafią następnie do EKPCz, co zdecydowanie wydłuży samo postępowanie. Wspominał o tym ostatnio pobieżnie Rzecznik Praw Obywatelskich (www.rpo.gov.pl/pliki/1195653208.pdf), wspominała o tym kiedyś jedna z agend Rady Europy (www.venice.coe.int/docs/2003/CDL-AD(2003)022-e.pdf, ~ par. 41-51).

Opinia RPO warta jest przeczytania – w przeciwieństwie do panów profesorów Rzecznik, jakkolwiek niechętny Karcie, niczego na 100 % nie stwierdza. A dlaczego? Bo Karta to wielka zagadka. Ale skoro jest wielką zagadką, potencjalnie niebezpieczną i tak naprawdę nie jest niezbędna [„Bliższa analiza Karty pozwala sformułować wniosek, że wszystkie zawarte w niej prawa albo są już uznane w traktacie o Unii Europejskiej lub w traktacie ustanawiającym Wspólnotę Europejską, albo należą do wspólnych dla państw członkowskich tradycji konstytucyjnych, albo zawarte są w europejskiej konwencji o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności” – jak zauważają sami panowie profesorowie], to po co tak mocno nalegać na jej przyjęcie? No chyba tylko po to, aby utrwalać mit o dobrych Europejczykach i krnąbrnych Polakach, którzy nie chcą dopasować się do już ustalonych europejskich standardów wartości i wciąż dyskutując na ten temat przeszkadzają w triumfie cywilizacyjnego bełkotu opisanego w tekście Karty Praw Podstawowych! Po prostu nie chcą „myśleć po europejsku”, czyli przestać myśleć w ogóle…

Maciej Brachowicz

PS. Po raz kolejny zwracam uwagę na naszą poniedziałkową debatę o KPP (szczegóły obok).

Pressje
O mnie Pressje

Wydawca Pressji Strona Pressji www.pressje.org.pl Poglądy wypowiadane przez autorów nie stanowią oficjalnego stanowiska Pressji, stanowisko Pressji nie jest oficjalnym stanowiskiem Klubu Jagiellońskiego, a stanowisko Klubu Jagiellońskiego nie jest oficjalnym stanowiskiem Uniwersytetu Jagiellońskiego. Stanowisko Uniwersytetu Jagiellońskiego nie jest oficjalnym stanowiskiem autorów.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (28)

Inne tematy w dziale Polityka