Władimir Putin oficjalnie poparł pierwszego wicepremiera Rosji jako kandydata na swojego następcę na Kremlu. Dmitrij Miedwiediew wygra marcowe wybory i zostanie „malowanym” prezydentem. Głównym rozgrywającym nadal pozostanie Putin.
Prezydent Putin decydując się na start w wyborach parlamentarnych podjął najważniejszą decyzję polityczną w swoim życiu. Pozostanie u władzy, mimo że właśnie dobiega końca jego druga kadencja (konstytucja FR zabrania ubiegania się o urząd po raz trzeci). Putin nie zrezygnuje z pełni władzy, gdyż ma wrażenie, że jest niezastąpiony. Niedawne wybory do Dumy Państwowej tylko go w tym utwierdziły. Prezydencka „Jedna Rosja” uzyskała ponad 64% głosów, co daje jej 315 miejsc w parlamencie, czyli dysponuje większością konstytucyjną, która umożliwia zmianę konstytucji, bądź wszczęcie procedury odwołania głowy państwa. Drugi wynik wyborów (11,57%) przypadł opozycyjnej Komunistycznej Partii Federacji Rosyjskiej, następnie uplasowały się nacjonalistyczna Liberalno-Demokratyczna Partia Rosji (8,14%) oraz proprezydencka Sprawiedliwa Rosja (7,74). Przewaga „Jednej Rosji” jest miażdżąca, a wybory należy traktować jako plebiscyt poparcia dla obecnego prezydenta i test dla mechanizmów kontroli społecznej, które wprowadził w czasie sprawowania przez siebie urzędu. Putin może dalej spokojnie dyrygować życiem politycznym w Rosji. Wybory do Dumy pokazały, że nie będzie musiał bardzo manipulować Rosjanami, żeby zagłosowali na namaszczonego przez niego dziedzica.
Dmitrij Miedwiediew do tej pory stał w cieniu, choć podobnie jak Siergiej Iwanow marzył o zajęciu prezydenckiego fotela, to nikt nie uważał go za poważnego kandydata. W starciu z zimnym i wyrachowanym generałem KGB wydawał się być bez szans. Jednym skinieniem ręki Putin uczynił go murowanym zwycięzcą nadchodzących wyborów prezydenckich.
„Całkowicie i w pełni popieram tę kandydaturę” – oświadczył niedawno prezydent. Zapewne ta deklaracja wystarczy, aby Miedwiediew wygrał w pierwszej turze. Zwłaszcza, że ponad 40% wyborców deklaruje, że zagłosuje na każdą osobę wskazaną przez Władimira Putina. Pozostałych kandydatów czeka wyborczy nokaut. Pierwszy wicepremier oczywiście momentalnie oświadczył, że zgadza się na kandydowanie i równocześnie proponuje, aby Putin stanął na czele rządu. Deklaracja ta jest zaskakująca, zwłaszcza, że w rosyjskim systemie władzy i tradycji jednowładztwa, przejście ze stanowiska prezydenta na stanowisko premiera byłoby prestiżową degradacją. Z pozoru tylko.
Miedwiediew pozbawiony jest charyzmy i politycznego zaplecza. Właśnie dlatego, z punktu widzenia obecnego prezydenta, kandydatura ta ma same zalety, gwarantuje bowiem kontynuowanie „idei Wielkiej Rosji” i zapewnia lojalność ze strony nowej głowy państwa. Jeśli Putin zapragnie wrócić na Kreml – Miedwiediew ani nie będzie chciał, ani nie będzie mógł się sprzeciwić. Co więcej, interesy ekipy Putina zostaną zabezpieczone, tak samo jak wcześniej miało to miejsce w przypadku „rodziny” Jelcyna, której specjalnym dekretem prezydenckim zagwarantowano nietykalność. Z pewnością nikt nie będzie badał prywatyzacji, zwłaszcza w sektorze naftowym. Nie wspominając o nielegalnych działaniach „siłowników”.
O ile w 2000 roku każdy zastanawiał się co zrobi nowy lokator Kremla, to teraz wszystkich bardziej interesują deklaracje tego, który powinien pakować się do wyprowadzki. Być może przeczuwają, że nie wyprowadza się na długo... W świetle ostatnich wydarzeń jest to coraz bardziej prawdopodobne. Większość analityków twierdzi, że wśród kilku scenariuszy najbardziej prawdopodobnym jest ten, zgodnie z którym, Putin po krótkotrwałym sprawowaniu funkcji premiera, wróci na fotel prezydencki. Realizacja tego planu wymaga spełnienia trzech warunków. Po pierwsze, zwycięstwa „Jednej Rosji”. Po drugie, „słabego” prezydenta. Po trzecie, ustąpienia z urzędu nowego prezydenta i wygranej Władimira Putina w przedterminowych wyborach (http://osw.waw.pl/files/tnw24.pdf). Pierwsze dwa warunki zostały spełnione. Wydaje się, że trzeci jest tylko kwestią czasu. Jak twierdzi autor biografii Putina, Boris Reitschuster, w ciągu ostatnich ośmiu lat prezydent zbudował w Rosji system, który można określić mianem demokratury. Ta konstrukcja nie przetrwałaby jego odejścia.
Bartosz Piński
Student politologii na Uniwersytecie Jagiellońskim i socjologii na WNSS Akademii Górniczo-Hutniczej. Członek Katedry Unii Europejskiej Klubu Jagiellońskiego.
Wydawca Pressji
Strona Pressji
www.pressje.org.pl
Poglądy wypowiadane przez autorów nie stanowią oficjalnego stanowiska Pressji, stanowisko Pressji nie jest oficjalnym stanowiskiem Klubu Jagiellońskiego, a stanowisko Klubu Jagiellońskiego nie jest oficjalnym stanowiskiem Uniwersytetu Jagiellońskiego. Stanowisko Uniwersytetu Jagiellońskiego nie jest oficjalnym stanowiskiem autorów.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka