Liderzy LiD nie mogą pogodzić się z faktem, że Polska nie stała się w pełni europejska według standardów liberalno-lewicowych, czyli nie przyjęła Karty Praw Podstawowych wraz z całym inwentarzem. „Nie pogodzimy się z tym, że Polska nie podpisze KPP, że polscy obywatele przez polski rząd zostali oszukani” perorował Wojciech Olejniczak, gdy liderzy LiD sami podpisali Kartę Praw Podstawowych (www.sld.org.pl/index.php?view=1&art_id=14241&pid=18&ret_id=16&rsid=392). Oczywiście podpis ten to tylko akt polityczno-propagandowy, nic nie zmieniający w sferze prawa. Co innego jest natomiast ciekawe.
Na stronach SLD można pobrać 2-minutowy film (nie wiedzieć czemu ma aż 31 MB), który przedstawia ewolucję poglądów Donalda Tuska nt. Karty, gdy najpierw gorąco ją popierał, a potem się z tego wycofywał. Film nie stanowi żadnego przekłamania, tak naprawdę było, ale zdanie, które wyświetlane jest na końcu, budzi poważne zastanowienie:
Mimo, że protestowała Amnesty International, mimo, że przyjęcie Karty Praw Podstawowych rekomenduje Polsce Helsińska Fundacja Praw Człowieka, Donald Tusk zmienił zdanie. W tej sprawie przyjął stanowisko Lecha Kaczyńskiego i PiS-u.
A kimże to są AI i HFPCz, aby mówiły Polakom, co mają robić? Nie, nie deprecjonuję roli NGO-sów w życiu publicznym, sam należę do dwóch. W pełni szanuję rolę samo-organizacji społeczeństwa obywatelskiego, które jest ucieleśnieniem wolności. Ale umiar w działaniach takich organizacji, a jeszcze bardziej w odbiorze ich działania przez demokratycznie wybieranych polityków, jest wskazany.
Zacznijmy od HFPCz. Będący jej prawdziwie medialną twarzą prof. Zbigniew Hołda uznał, że rezygnacja Tuska z Karty to porażka państwa praw człowieka („Gazeta Wyborcza” z 24 listopada 2007 r.). Dokładnie, jak w reklamie maszynek do golenia; kiedy dodaje się nowe ostrze okazuje się, że to w końcu właśnie ta maszynka, która nas dokładnie ogoli, tak tutaj, kiedy mamy nowy akt prawny chroniący prawa człowieka to okazuje się, że to akurat ten, którego akceptacja oznacza istnienie państwa prawa. Tak jak producenci maszynek żerują na klientach, tak prawnicy żerują na obywatelach. Słusznie Bronisław Wildstein zauważył ironicznie, że państwo prawa to państwo prawników.
O pogardzie najświatlejszych prawników dla zwykłych ludzi znakomicie pisał w Salonie elear przy okazji nominacji prof. Andrzeja Rzeplińskiego na sędziego Trybunału Konstytucyjnego, który wyrok w sprawie zdesperowanych obywateli Włodowy, którzy dopuścili się samosądu na opryszku terroryzującym ich rodziny w obliczu bezczynności policji, skomentował w ten sposób: państwo oddaje sprawiedliwość motłochowi(więcej: www.elear.salon24.pl/53074,index.html).
Pogarda tych prawników została najlepiej ukazana w sprawie Alicji Tysiąc, a właściwie, gdy było już po sprawie. Oto co dwójka z nich, Adam Bodnar i Dorota Pudzianowska, napisała po wyroku: mieliśmy nadzieję, że dzięki naszym wysiłkom wyrok (...) zostanie dobrze zrozumiany i nie będzie potrzeby prostowania różnych wypowiedzi post factum. Dlatego też, dopełniając należytej staranności, zaraz po jego ogłoszeniu Fundacja Helsińska zorganizowała konferencję, na której staraliśmy się wyjaśnić, jak należy go rozumieć („Rzeczpospolita” z 27 marca 2007 r.). Ot wystąpili oświeceni prawnicy i powiedzieli ciemnemu ludowi, motłochowi nie przymierzając, jak mają rozumieć wyrok. Czyż to nie wspaniale z ich strony?
Skoro już jesteśmy przy sprawie aborcji to nawiążmy krótko do AI. Ta mająca niezwykle chlubną przeszłość organizacja, skupiająca się niegdyś głównie nad walką o uwolnienie więźniów dyktatorskich reżimów, obecnie coraz więcej uwagi poświęca tematowi prawa kobiet do aborcji. Ciekawe ile z listów z ubiegłorocznej akcji pisania listów, której motywem przewodnim była walka o prawa kobiet-więźniów sumienia, poświęconych było kobietom, którym „straszne reżimy” nie pozwalają przeprowadzić zabiegu aborcji.
Organizacje pozarządowe nie stanowią oczywiście prawa, ale, szczególnie te najbardziej wpływowe, jak AI, mają istotną rolę w kształtowaniu „języka praw”, a ten coraz bardziej legitymizuje pojęcie tzw. zasady autokreacji moralnej, niebezpiecznie blisko utożsamianej w liberalno-lewicowej dominującej filozofii prawa z „prawami człowieka” i jego „godnością”, widoczną w tworzeniu takich praw podmiotowych jak np. prawo do aborcji, „godnej śmierci”, czy tzw. małżeństw homoseksualnych, które to automatycznie delegitymizuje jakikolwiek inny sposób sytuowania jednostki względem kultury, społeczeństwa i instytucji autonomicznych. Innymi słowy, taki sposób patrzenia na prawa czyni z każdej odmiennej koncepcji antropologicznej i instytucji takiej innej koncepcji antropologicznej nauczającej, np. rodziny czy kościołów, z definicji podejrzanymi i zdelegitymizowanymi (z tez wystąpienia prof. Andrzeja Bryka podczas debaty „Polska wobec Karty Praw Podstawowych UE” z 3 grudnia 2007 r., wkrótce na stronach KJ i WYA).
Na koniec pozostaje pytanie, jak odnoszą się do takich organizacji politycy. Piszą propagandziści LiD, że Donald Tusk [w sprawie KPP] przyjął stanowisko Lecha Kaczyńskiego i PiS-u. Nie, nie Lecha Kaczyńskiego i PiS-u, tylko demokratycznie wybranego prezydenta i rządu PiS wyłonionego z demokratycznie wybranego sejmu, którzy reprezentując naród tak postąpili, jak uważali dla niego za najlepsze. Kogo natomiast słuchają politycy LiD-u? Wychodzi na to, że prawników AI i HFPCz. Oczywiście jest to bardziej skomplikowane; słuchają dominującego prądu kulturowego. Wielu z nich ma taki nawyk z czasów, gdy słuchało poleceń z Moskwy, obecnie czasy się zmieniły, więc słuchają dominującego prądu kulturowego panującego w krajach UE. A, że, przypadkiem lub nie, prawnicze organizacje pozarządowe mają wielokrotnie takie same poglądy, to wygodniej jest uznać ich za autorytety i udawać, że ma się niezależne poglądy. Tylko, że z demokracją suwerennego państwa nie ma to dużo wspólnego…
Maciej Brachowicz
Wydawca Pressji
Strona Pressji
www.pressje.org.pl
Poglądy wypowiadane przez autorów nie stanowią oficjalnego stanowiska Pressji, stanowisko Pressji nie jest oficjalnym stanowiskiem Klubu Jagiellońskiego, a stanowisko Klubu Jagiellońskiego nie jest oficjalnym stanowiskiem Uniwersytetu Jagiellońskiego. Stanowisko Uniwersytetu Jagiellońskiego nie jest oficjalnym stanowiskiem autorów.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka