Pressje Pressje
49
BLOG

Wyjątkowe wybory do europarlamentu

Pressje Pressje Polityka Obserwuj notkę 17

Nie przypadkowo odwiedzającym Polskę niemieckim socjalistom z SPD tak leży na sercu los ich polskich towarzyszy. W przyszłym roku odbywają się, u nas wciąż lekceważone, wybory do Parlamentu Europejskiego. A tam poglądy lewicowe mają się doskonale. Spójrzmy: w chwili obecnej Europejska Partia Socjalistyczna jest drugim co do wielkości ugrupowaniem z 215 posłami na 777 ogółem. W PE zasiadają jeszcze dwie silnie lewicowe grupy: sojusz Zielonych z Wolnym Przymierzem Europejskim (43 mandaty) i Zjednoczona Lewica Europejska/Nordycka Zielona Lewica (41 mandatów), gdzie zasiada wielu twardogłowych komunistów. W sprawach światopoglądowych i obyczajowych wspiera ich często Porozumienie Liberałów i Demokratów na Rzecz Europy (ALDE) z 98 posłami, co w sumie daje już 397/777 mandatów, tj. 51 %. Co prawda największą grupą jest sojusz Europejskiej Partii Ludowej i Europejskich Demokratów (ta pierwsza i dominująca z przyczyn rodowodowych zwana jest wciąż „chadecją”) z 286 posłami (37 %), ale jest to grupa najbardziej zróżnicowana i o najsłabszej dyscyplinie podczas głosowań, a wielu jej członków w swoich poglądach na sferę aksjologiczną stanowi wierne odbicie kolegów z lewicy. Dwa bez wątpienia prawicowe ugrupowania, Unia na rzecz Europy Narodów oraz Niepodległość/Demokracja mają w sumie zaledwie 66 posłów (8,5 %), poza tym działa tam 28 posłów niezrzeszonych.

Parlament Europejski tylko pozornie jest instytucją, której przerośnięte ambicje można lekceważyć. Utarty pogląd prezentowany przez dużą część polskiego środowiska naukowego zajmującego się UE, a w szczególności prawników, głosi, że całkowitą kontrolę nad procesem integracji mają państwa członkowskie poprzez proces kształtowania traktatów. Lektura najnowszego numeru „Nowej Europy” każe zrewidować ten pogląd. Kilka zawartych tam tekstów dotyczących ewolucji instytucji wspólnotowych, a w szczególności ten autorstwa Jeffrey’a Stacey, pokazuje jak Parlament, głównie w drodze porozumień międzyinstytucjonalnych, zyskiwał kompetencje kosztem Rady, a także zdominował Komisję Europejską nadając jej działaniom kierunki odpowiadające jego woli. Najbardziej znanym tego przejawem jest wpływ Parlamentu na skład Komisji oraz możliwość jej odwołania, wypracowywany mozolnie, a dziś potwierdzony traktatowo.

W trakcie najbliższych wyborów do PE dojdzie jednak najprawdopodobniej jeden dodatkowy element; skład Parlamentu będzie miał bezpośrednie przełożenie na skład Komisji Europejskiej. Art. 17 ust. 7 Traktatu o Unii Europejskiej zmienionego przez Traktat Reformujący z Lizbony stanowi: Uwzględniając wybory do Parlamentu Europejskiego i po przeprowadzeniu stosownych konsultacji, Rada Europejska, stanowiąc większością kwalifikowaną, przedstawia Parlamentowi Europejskiemu kandydata na funkcję przewodniczącego Komisji. Tak więc przewodniczący Komisji, którego znaczenie w nowym systemie instytucjonalnym również wzrasta w porównaniu do pozostałych komisarzy, będzie reprezentował opcję, która wygra w wyborach, co dodatkowo uzależni go od woli Parlamentu.

Od pierwszych wyborów do Parlamentu z 1979 r. socjaliści dwa razy wygrali z chadecją na sześć kadencji, w latach 1989-1999. Jednakże, jeżeli wierzyć w prawo serii, tym razem ich kolei, a wybory stają się szczególnie ważne – to Komisja Europejska decyduje o kształcie inicjatyw legislacyjnych, a posiadanie mocno uzależnionej od Parlamentu Komisji, praktycznie gwarantuje jej uległość.

Tymczasem polscy socjaliści są w rozsypce, stąd to niezwykłe zainteresowanie ich losem niemieckich odpowiedników, którzy tradycyjnie dominują w grupie Europejskiej Partii Socjalistycznej. Polska będzie miała szóstą co do wielkości delegację do PE, która zapewni jej 51 posłów na 750 wszystkich, a więc jest o co walczyć. Wszystko wskazuje jednak na to, że zdecydowana większość głosów przypadnie PO i PiS.

W tym miejscu pojawia się wielki dylemat polskiej prawicy. Nie od dziś wiadomo, że na forum PE posłowie tych dwóch partii często pracują zgodnie, zupełnie inaczej niż w kraju. Ale tym razem nie wystarczy tak samo głosować. Po raz pierwszy dochodzi do sytuacji, w której sama przynależność w pierwszym etapie funkcjonowania Parlamentu zadecyduje o kierunku, w jakim będzie kształtowane prawo Unii (nawet przy założeniu, że różnice pomiędzy socjalistami i chadecją nie są często szczególnie uderzające). Sprawa Platformy jest jasna – wiadomo, że znajdzie się w grupie chadeckiej. Co natomiast zrobi PiS?

Najprawdopodobniej nie przyłączy się do grupy chadeckiej, nawet gdyby miało to rozstrzygnąć o większości w Parlamencie, a zatem i o wyborze przewodniczącego Komisji. A to z dwóch powodów. Po pierwsze ideologicznych; chadecja pozostała chrześcijańską demokracją już tylko z nazwy, a wielu jej zachodnioeuropejskich przedstawicieli mogłoby spokojnie zasiadać w partiach lewicowych, gdyby nie różnice dotyczące gospodarki (na temat światopoglądowej miałkości chadecji zob. tekst czołowego eurodeputowanego PiS, Konrada Szymańskiego, „Europa wyrwana z rąk założycieli”). Wydaje się jednak, że gdyby problem sprowadzał się do kwestii wartości PiS byłby w stanie przełamać opór, tym bardziej, że w późniejszym okresie mógłby opuścić grupę ludowców. Ale poważniejszy problem tkwi gdzie indziej.

Związany jest z kwestiami czysto pragmatycznymi. Nie tak dawno pojawiła się w prasie wiadomość, że Jarosław Kaczyński nie jest zadowolony z obecnych eurodeputowanych PiS, poza jednym – Adamem Bielanem. Sprawa dotyczyła zbyt małego, wg prezesa PiS, zaangażowania reszty na podwórku krajowym. Krótko mówiąc, utrzymywanie się na uboczu na głównej linii frontu w Parlamencie Europejskim, zasiadanie w małej grupie, ma motywować do większego angażowania się w rozgrywki partyjne w kraju. Europosłowie PiS, którzy tego nie zrozumieli i zaangażowali się w politykę europejską, spotkali się z niezadowoleniem prezesa partii. Z tego powodu obawiam się, że nawet jeżeli dojdzie do sytuacji granicznej PiS pozostanie zamknięte w swojej niewielkiej grupie politycznej, oddając władze nad sercem UE w ręce socjalistycznego przewodniczącego Komisji.

Prezesa PiS po prostu to mało obchodzi. A to, na dłuższą metę, duży błąd…

Maciej Brachowicz

Pressje
O mnie Pressje

Wydawca Pressji Strona Pressji www.pressje.org.pl Poglądy wypowiadane przez autorów nie stanowią oficjalnego stanowiska Pressji, stanowisko Pressji nie jest oficjalnym stanowiskiem Klubu Jagiellońskiego, a stanowisko Klubu Jagiellońskiego nie jest oficjalnym stanowiskiem Uniwersytetu Jagiellońskiego. Stanowisko Uniwersytetu Jagiellońskiego nie jest oficjalnym stanowiskiem autorów.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (17)

Inne tematy w dziale Polityka