Pressje Pressje
488
BLOG

Czas przemyśleć multikulturalizm

Pressje Pressje Polityka Obserwuj notkę 19

„Czas przemyśleć multikulturalizm" nawołuje na rozmaitych europejskich salonach Anglik i Hindus, lord Bikhu Parekh. Tak, tak, lord Bikhu Parekh. Jak każdy zawodowy socjalista, również nasz lord nie stroni od przywilejów „starego porządku", kiedy tylko ma szansę z nich skorzystać. Nie dość, że lord Parekh szybko przyzwyczaił się do luksusów, których przyznanie umożliwiła mu „reforma" wyższej izby brytyjskiego parlamentu autorstwa Tony'ego Blaira, to jeszcze na dokładkę, zapewne przez wdzięczność, zaczął swoje urzędowanie od gruntownej krytyki instytucji, do której właśnie go powołano(http://www.wmin.ac.uk/sshl/pdf/parekh_interview.pdf).

Baron Kingston-upon-Hull w regionie Yorkshire, Bikhu Parekh, który spacerując po Izbie Lordów wciąż słyszy „głosy duchów wiceadmirałów i generalnych gubernatorów, którzy przenicowali Indie" ma nadzieję, że jego obecność w tej instytucji pozwoli mu niejako od wewnątrz naprawić haniebne wady wyższej izby brytyjskiego parlamentu, takie np. jak brak zagwarantowanej kwotowo obecności kobiet, brak adekwatnej demokratyzacji, aż po zmianę samej nazwy Izby Lordów, na inną, „płciowo neutralną".

Lord Parekh jest nie tylko reformatorem, prawdopodobnie czerpiącym pomysły z prac nieocenionego Jeremiasza Benthama, którego Parekh jest świetnym znawcą1, lecz także myślicielem. Zasłynął głównie przy okazji przygotowywanego przez siebie w roku 2000 raportu, zwanego „Raportem Parekha" poświęconemu „przyszłości multi-etnicznej Brytanii".

Czegóż zatem możemy dowiedzieć się od naszego myśliciela? Przede wszystkim, nie jest on filozofem, tj. nie jest człowiekiem poszukującym prawdy. Według niego bowiem, propagowany przez niego multikulturalizm (http://www.india-seminar.com/1999/484/484%20parekh.htm):

„nie jest ani polityczną doktryną z programową zawartością ani szkołą filozoficzną z odrębną teorią miejsca człowieka w świecie, lecz perspektywą lub sposobem patrzenia na ludzkie życie"

W swej wizji multikulturalizmu Parekh mniej wydaje się czerpać z doktryny Benthama a więcej z Herdera. Jego zdaniem bowiem relacje ludzkie posiadają zasadniczo charakter kulturowy i „organizowane są w ramach wywiedzionego z kultury systemu znaczenia i ważności". W skrócie, jego zdaniem, jednostki są zakorzenione kulturowo, a skoro kultury są różne, pluralizm powinien być powitany jako konieczny i szczęśliwy aspekt rzeczywistości, co więcej, nawet kultury, które zdają się monolityczne, de facto są (a może powinny być) pluralistyczne.

Czy Bikhu Parekh chce nam zatem powiedzieć, że adekwatnie będziemy patrzeć na siebie samych, kiedy zrozumiemy, że kultura ważniejsza jest od prawdy? Czy jego teoria sama nie staje się przez to jedynie pewną wizją kulturową, a więc nie może sobie rościć pretensji do jej racjonalnej akceptacji, jako jedna z wielu „perspektyw i sposobów" w jakie można patrzeć na ludzkie życie? Parekh chce powiedzieć jedno i drugie, mulikulturalizm to prawda i sposób na ułożenie życia. Jego zdaniem bowiem fakt kulturowego zakorzenienia człowieka implikuje z jednej strony, że „żadna kultura nie jest całkowicie bezwartościowa" z drugiej strony, że „żadna kultura nie jest doskonała i nie ma prawa narzucać się innym". Jedyna wartościowa zmiana kulturowa, to zmiana „od wewnątrz".

Czy prawdą jest zatem, że nie ma prawdy? Parekh jest typowym przedstawicielem europejskiego relatywizmu, jak dowodził Oswald Spengler, wykwitu kulturowego znanego jedynie naszej kulturze. To człowiek, który nie potrafi zrozumieć, że jedynie na gruncie kultury, w której jest obecnie „zakorzeniony", można kwestionować wartość tejże kultury. Większość jeśli nie wszystkie inne kultury mają przekonanie o własnej wartości i narzucanie się kulturom bezwartościowym traktowane jest w ich ramach jako naturalna konkluzja owego pierwotnego przekonania.

Jak na relatywistę kulturowego, Parekh posiada jednak zadziwiająco mocne przekonania:

„Wszystkie twierdzenia, że poszczególna instytucja lub sposób myślenia lub życie jest doskonałe, najlepsze, lub wymagane przez samą naturę ludzką jawią się jako niespójne a nawet dziwaczne"

Pozostawiając kwestię spójności na boku, warto przyjrzeć się sposobowi, w jaki Parekh chce się uporać z kwestią osiągnięcia stabilności i jedności społecznej. Skoro bowiem istnieją same różnice, skąd bierze się jedność? W tej kwestii nasz myśliciel jest niezwykle skromny:

„Wielokulturowe społeczeństwo nie może być stabilne i trwać, bez rozwinięcia powszechnego poczucia przynależności pomiędzy swymi obywatelami"

Tej roli nie może odegrać wspólna kultura, ponieważ społeczeństwa wielokulturowe są na to „zbyt zróżnicowane". Rozwiązanie posiadać powinno zatem charakter polityczny. Przynależność obywatelska wynika z podzielanego przywiązania do wspólnoty politycznej, wspólnoty istniejącej historycznie. Co sprawia, że ludzie wytwarzają takie więzi? „Wspólny interes i przywiązanie". Bikhu Parekh mówi nam zatem, że to, co powoduje, iż ludzie trzymają się razem, to poczucie, iż wszyscy płyniemy na tej samej łajbie, a skoro tak, to:

„jest to powód, dla którego mogą oni osobiście nie cierpieć niektórych ze swych współobywateli lub znajdować niektóre z ich stylów życia, poglądów i wartości nieakceptowalnymi"

niemniej jednak, z powodu troski o stan łajby i pomyślność rejsu zgodzą się oni ze sobą koegzystować. Co więcej, owa troska może spowodować, że przywiązanie do „wspólnoty" będzie przybierało formy od „cichej troski" aż po „intensywną miłość".

Innymi słowy, najwyższym celem patriotyzmu proponowanego przez Parekha jest „przetrwanie i dobrobyt". Wszelka krytyka wspólnoty jest dopuszczalna o tyle, o ile nie wywraca naszej metaforycznej łajby. Konserwatyści przestają mieć monopol na patriotyzm, co stanie się zrozumiałe, jeśli weźmiemy pod uwagę sposób, w jaki Parekh chce zapewnić obywatelską współpracę. Patriotyzm przetrwania i dobrobytu nie utrzyma się bowiem, jeśli nie zostaną spełnione określone warunki, np. nie zostaną zapewnione „równe prawa obywatelskie", „rozsądny standard życia", w szczególności chodzi zaś o wyeliminowanie wszelkiej dyskryminacji:

„Zarówno sprawiedliwość jak i potrzeba wspomożenia wspólnego poczucia przynależności wymaga takich środków jak grupowo-zróżnicowane prawa, kulturowo zróżnicowana aplikacja praw i polityk, państwowe wsparcie dla mniejszościowych instytucji oraz rozważnego programu akcji afirmatywnej"

Skąd problem dyskryminacji? Tu pojawia się następny zagadkowy element teorii Parekha, otóż okazuje się bowiem, iż mimo, że nie ma jednej prawdy i jednego najlepszego stylu życia, to jednak każdy w ramach swojej kultury chce być doceniony jako ktoś ważny. Lord Parekh afirmatywnie odnosi się do tezy Charlesa Taylora, iż „uznanie społeczne jest kluczowe dla tożsamości jednostki i poczucia własnej wartości". Mimo, że każda kultura jest wewnętrznie spluralizowana i nie wykazuje się szczególną jednolitością, to jednak owa jednolitość w zdumiewający sposób, niemal jak głowa hydry, ciągle odradza się pod postacią kultury dominującej, którą, nie trzeba dodawać, Parekh zaleca zwalczać, tak jak walczyć należy z hydrą, albowiem dominacja jednej kultury zagraża uznaniu społecznemu dla innych.

Ostatecznie, nasz lord zaleca zatem radykalną krytykę dominującej kultury w imię Innego oraz adekwatną transformację nierówności polityczno-ekonomicznych, nawet przy użyciu siły:

„[p]onieważ dominująca grupa ogólnie nie cieszy się z żadnej z tych rzeczy (krytyki i transformacji), uznanie nie jest dane dobrowolnie jako dar czy akt łaski. Trzeba o nie walczyć, co wiąże się nieraz z kulturową i polityczną kontestacją a czasem z przemocą, jak podkreślał Hegel w swej analizie dialektyki uznania"

Należy zatem osiągnąć jedność w różnorodności, poczucie wspólnoty oraz poszanowanie odrębności, czyli w imię relatywizmu kulturowego, wspólnego interesu i intensywnej miłości zwalczać kulturę dominującą, której i tak, jak to wynika z analiz Parekha, nie ma. Kto ma nad tym wszystkim czuwać? Parekh nie formułuje swojej tezy wyraziście, pisze jedynie, że

„[m]ądrość multikulturowego społeczeństwa polega na jego zdolności do antycypowania, minimalizowania i zarządzania" żądaniami mniejszości.

Można spróbować pomóc Parekhowi w jego rozważaniach. Któż bowiem jest w stanie zagwarantować, że kultury będą się pojmowały tak, jak chce tego Parekh, kto może zagwarantować, że konflikt kulturowy będzie adekwatnie zarządzany, kto może wprowadzić akcję afirmatywną, wreszcie kto może czuwać nad tym, by obywatelom opłacało się płynąć razem do celu? Czy może tego dokonać jakakolwiek wspólnota kulturowa? Przecież taka kultura właśnie powinna zostać zdemontowana! Tak odpowiedzialne zadanie można powierzyć tylko jednej sile, sile odpowiednio potężnej a jednocześnie odpowiednio czułej na subtelność „dialektyki uznania".

Jak wiadomo od czasów Hobbesa, z równości wynika brak zaufania, zaś z dążenia do uznania permanentny konflikt. Jedynie siła, która by „wszystkich trzymała w strachu", może wprowadzić zarówno „sprawiedliwość" jak i odpowiedzialnie zarządzać tożsamościami. Nie pierwszy to raz relatywizm idzie ręka w rękę z zamordyzmem. Tam bowiem, gdzie eliminuje się rozum, zawsze jeszcze można liczyć na wolę. Czy tak zorganizowana „wspólnota" może być przedmiotem „intensywnej miłości"? Obawiam się, że co do tej kwestii, Brytyjczycy mogą już wkrótce nie mieć wyboru.

M. Przychodzeń

1Książki Parekha poświęcone Benthamowi to: Parekh Bhiku, (red.) Bentham's Political Thought, 1973; Parekh Bhiku (red.) Jeremy Bentham: Ten Critical Essays, 1979

Pressje
O mnie Pressje

Wydawca Pressji Strona Pressji www.pressje.org.pl Poglądy wypowiadane przez autorów nie stanowią oficjalnego stanowiska Pressji, stanowisko Pressji nie jest oficjalnym stanowiskiem Klubu Jagiellońskiego, a stanowisko Klubu Jagiellońskiego nie jest oficjalnym stanowiskiem Uniwersytetu Jagiellońskiego. Stanowisko Uniwersytetu Jagiellońskiego nie jest oficjalnym stanowiskiem autorów.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (19)

Inne tematy w dziale Polityka