Pressje Pressje
38
BLOG

SLD w jaskini

Pressje Pressje Polityka Obserwuj notkę 16
SLD pod wodzą nowego przewodniczącego zapowiada wyjście z politycznej zapaści. Grzegorz Napieralski pragnie odzyskać wpływ na polską rzeczywistość przebierając się w stroje hiszpańskich socjalistów.
 
Polskiemu Zapatero brak jednak nie tylko iberyjskiego wdzięku, ale i zmysłu obserwacji. Hiszpański premier odczytał zmiany społeczne, które postępowały w jego kraju od kilkunastu lat. Odniósł się do wciąż żywej w pamięci wojny domowej oraz socjalistycznej "bazy" społecznej. Napieralski uparcie poszukuje wzoru nie patrząc na to, kim jest jego wyborca.
 
Polska lewica pragnie świecić światłem odbitym. Ignoruje rodzime tradycje ideowe i naturalne zaplecze społeczne. Jeśli jest dla niej miejsce na polskiej scenie politycznej, to na pewno nie w kształcie proponowanym dziś przez Napieralskiego czy wczoraj przez Olejniczaka.
 
Lewica swojska
 
Jesteśmy inni niż kraje Europy Zachodniej. Politycy Sojuszu powinni to szybko zrozumieć i wyciągnąć wnioski, jeśli chcą przetrwać na arenie politycznej. Brak sukcesów politycznych PO nie oznacza dziś prostego przenoszenia głosów wyborców na rzecz SLD. Być może jesteśmy świadkami kształtowania się rodzimej sceny politycznej na wzór Irlandii czy Stanów Zjednoczonych, gdzie nie ma miejsca na socjalistyczno-lewicową alternatywę. Jeśli jednak Sojusz pragnie odzyskać jakikolwiek wpływ musi zapomnieć o przepisywaniu postulatów programowych hiszpańskiej PSOE. Polska lewica kształtowała się w odmiennej strukturze społecznej, kulturze politycznej i wreszcie innych uwarunkowaniach geopolitycznych. Była inna ze względu na miejsce i rolę religii w Polsce. Jesteśmy krajem "peryferyjnym", co nie oznacza gorszym. Prosta imitacja zachodnioeuropejskiego mainstreamu może okazać się SLDowskim gwoździem do trumny.
 
Kombatanci i feministki
 
Nasz program to Polska, w której odnajdą się wszyscy, będzie wolna jak dziś Hiszpania, zamożna jak Skandynawia, pisze na swym blogu Grzegorz Napieralski. Nowy przewodniczący SLD pragnie więc zmodernizować Polskę, aby upodobnić ją do czołowych państw europejskich. Postulat modernizacyjny nie jest sam w sobie niczym złym. Pytanie tylko, do jakiego wyborcy jest on adresowany? Dotychczasowy kurs modernizacyjny wyznaczany był przede wszystkim przez wypowiedzi Joanny Senyszyn i sprowadzał się głównie do czynnej walki z pozycją kościoła katolickiego w życiu społecznym oraz szeroko pojętej liberalizacji życia. Częściowo retorykę tę podjął pod koniec swej kadencji Wojciech Olejniczak powtarzając postulaty formułowane przez środowisko warszawskiej Krytyki Politycznej. Podobne hasła głosi dziś nowy przewodniczący mówiąc, iż SLD ma stać się partią związków zawodowych, kombatantów, ale też i feministek, alterglobalistów, ekologów. Ma zatem stać się partią, która dziś nie posiada żadnego społecznego zaplecza. Związki zawodowe - w zależności od swej politycznej proweniencji - są zagospodarowane z jednej strony przez PiS z drugiej zaś od dawna związane z SLD. OPZZ nie zwiększy zatem znacząco siły politycznej Sojuszu. Feministki, alterglobaliści, ekolodzy - to wciąż polski margines społeczny i polityczny. Jeśli celem Napieralskigo ma być organiczna praca nad wskrzeszeniem zielono-genderowego ducha polskiego społeczeństwa SLD powinno szykować się do politycznego zgonu.
 
Modernizacja dla Polski
 
Modernizacja, którą mogłaby zaproponować polska lewica nie musi oznaczać erozji wspólnoty politycznej i społecznej. Skrajnie indywidualistyczne reformy hiszpańskie czy francuskie nie znajdują wciąż w Polsce odbiorców. Polscy socjaliści z początku ubiegłego stulecia doceniając wagę wolności stawiali na dobro wspólne, a nie na indywiduum czy wybraną klasę. Korzystając z dorobku ówczesnej polskiej lewicy ideowej i politycznej nadali jej swoisty polski charakter. Dało im to pozycję jednej z podstawowych sił politycznych na polskiej scenie politycznej. Czy Grzegorz Napieralski zdecyduje się zatem na antyspołeczną rewolucję a co za tym idzie na polityczne samobójstwo czy raczej na działanie w zgodzie z zastanymi warunkami społecznymi?
 
Jeśli zdecydowałby się wsłuchać się w dusze społeczeństwa, a - jak sam pisze - SLD nie jest partią protestu - wówczas musiałby przyjąć, iż w dzisiejszej Polsce jedyny skuteczny politycznie program wychodzi z pozycji narodowych i katolickich. Na takie warunki przystali twórcy przedwojennego PPS i intelektualiści polskiej myśli lewicowej. Propagując idee "społecznie użytecznej pracy" znajdowali sojusznika w kościele katolickim. Dziś społeczne zaplecze lewicy nie zasiada w warszawskim salonie dyskusyjnym. Studenci czytający dziś z wypiekami tłumaczenia lewicowych mędrców z zachodu zagłosują na partie o liberalnych programach gospodarczych tuż po uzyskaniu pierwszej intratnej pracy. Lewicowa baza masowo uczestniczy w praktykach religijnych, opowiada się raczej za tradycyjnym porządkiem społecznym i mieszka daleko od wielkomiejskich salonów. Nie jest beneficjentem transformacji ustrojowej i w tej dziedzinie nigdy nie znalazła swej politycznej reprezentacji. Na poziomie deklaracji politycznych została zdefiniowana przez PiS, dlatego zapewne - jeśli w ogóle decyduje się na udział w wyborach - najczęściej wybiera właśnie PiS.
 
SLD mógłby sięgnąć po ten elektorat musiałby jednak uporać się z własną tożsamością. Obecność we władzach czy też silny wpływ na kształt Sojuszu przez polityków silnie związanych z polityczną poprzedniczką SLD nie ułatwi zmiany. Sojusz chcąc pozyskać nowe obszary politycznej rzeczywistości musiałby jednoznacznie zerwać z architektami "Polski Rywina" - największymi beneficjentami zmian ustrojowych i gospodarczych, którzy sami - jak Włodzimierz Czarzasty - z przymrużeniem oka traktują lewicowe postulaty gospodarcze. Działania takie wymagają heroizmu i poważnej dyskusji programowej, na które - sądząc po zapowiedziach nowych-starych władz - jeszcze dziś nie stać tej formacji politycznej.
 
W najlepszym razie SLD przyjmując dzisiejsze założenia programowe może więc liczyć na łagodny dryf w okolicach progu wyborczego oczekując kilka lat na biologiczną eliminację swego elektoratu i części kierownictwa politycznego. Na horyzoncie nie ma dziś zapowiedzi nowego przywództwa. Sławomir Sierakowski aspirujący do poważnych ról politycznych jeszcze długo będzie musiał pracować nad swoją bazą społeczną, bo ta, do której adresuje swoje przesłanie w Polsce nie istnieje. Polska myśl lewicowa czeka na odświeżenie. Raczej nie dokona go jednak dzisiejsze kierownictwo polityczne Sojuszu.
 
Jadwiga Emilewicz
 
- tekst ukazał się w Dzienniku Polskim z 5 czerwca 2008 r. 
Pressje
O mnie Pressje

Wydawca Pressji Strona Pressji www.pressje.org.pl Poglądy wypowiadane przez autorów nie stanowią oficjalnego stanowiska Pressji, stanowisko Pressji nie jest oficjalnym stanowiskiem Klubu Jagiellońskiego, a stanowisko Klubu Jagiellońskiego nie jest oficjalnym stanowiskiem Uniwersytetu Jagiellońskiego. Stanowisko Uniwersytetu Jagiellońskiego nie jest oficjalnym stanowiskiem autorów.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (16)

Inne tematy w dziale Polityka