Rząd przy pomocy jednej ustawy chce zbudować w Polsce dwanaście metropolii. 60 lat temu Nowa Huta miała zdusić Kraków i przejąć ciężar flagowego miasta nowych czasów. Projekt mimo silnego wsparcia centrali i olbrzymich zaangażowanych w niego środków okazał się politycznym fiaskiem. Dzisiejsze starania rządu to równie racjonalny i oderwany od polskiej rzeczywistości koncept. Poprawi on zapewne dobre samopoczucie „gubernatorów” nowych ciał decyzyjnych, ale z całą pewnością nie przyczyni się do modernizacji największych polskich miast.
Metropolis a la polacca
Z założeń do rządowego projektu ustawy dowiadujemy się, że metropolia to przede wszystkim sprawna komunikacja, skuteczne zarządzanie odpadami i gospodarką wodną. To poważne braki, jakie odczuwają, zdaniem ministra spraw wewnętrznych i administracji Grzegorza Schetyny, duże polskie miasta. Problemy te mają zniknąć po zadekretowaniu dwunastu obszarów metropolitalnych. Metropolie zostaną utworzone na terenach wokół miast zamieszkałych przez około milion mieszkańców, gdzie gęstość zaludnienia wynosi co najmniej 200 osób na kilometr kwadratowy. Na jej budżet złożą się składki od zapisanych do niej obowiązkowo gmin. Na dobry początek kasę metropolitalną zasili też skarb państwa.
Jak można było się domyślać awanturę wywołały nie zakres kompetencji, nie celowość proponowanych zmian, ale liczba. Prof. Michał Kulesza - autor projektu rządowego oraz autor reformy powiatowej i wojewódzkiej w rządzie Jerzego Buzka - proponował pierwotnie utworzenie 7 obszarów metropolitalnych (Warszawa, Katowice, Kraków, Wrocław, Trójmiasto, Łódź i Poznań). Po politycznym sporze wewnątrz rządu i sprzeciwie polityków PSL wypracowano kompromisową dwunastkę. Dziś PSL kwestionuje także i tę liczbę stwierdzając, że obszarów tych powinno być tyle, ile województw. Sprzeciw wobec liczby najjaśniej pokazuje słabość projektu. Jeśli bowiem metropolii ma być dwanaście, to słusznie obawiają się utraty swej pozycji nieobecne na liście stolice województw lubuskiego czy świętokrzyskiego. Metropolitalna dwunastka to polityczna mrzonka. Zaspokaja ambicje polityczne i prestiżowe niektórych liderów lokalnych, oznacza stopniowy uwiąd dla pozostałej poza listą "czwórki".
Proponowane zmiany z całą pewnością nie ułatwią zarządzania infrastrukturą, ponieważ problemy te w dużej mierze można rozwiązać w ramach istniejących ram prawnych. Przykładem może być Kraków i jego okolice. Konsekwentne inwestycje transportowe prowadzone bez względu na zmiany polityczne, kwestia gospodarki wodnej rozwiązana w dużej mierze poprzez Związek Gmin Dorzecza Górnej Raby i Krakowa. Kraków zatem jest doskonałym przykładem, dlaczego ustawa metropolitalna w zaproponowanym przez rząd kształcie jest zbędnym ustawowym produktem.
Czy to znaczy, że w Polsce nie potrzebne są metropolie? Nie, ale budowanie ich przy pomocy wątłych środków za pośrednictwem dekretu to błędne założenie ustawodawcy. Metropolia to nie tylko komunikacja. Infrastruktura jest ważnym, ale jednak środkiem budowy realnego centrum ekonomicznego, kulturalnego czy politycznego. Miasta, które dziś nazywamy metropoliami dają dla swego regionu, ale przede wszystkim dla państwa impuls kulturalny i ekonomiczny. Rzym nie stał się metropolią z powodu akweduktów. Kanały wodne powstały tam, ponieważ rozrastająca się aglomeracja wymagała tego rozwiązania.
Metropolis to siedziba znakomitego ośrodka akademickiego i badawczego, który ma zdolność przyciągania najlepszych studentów z kraju i zagranicy. Korzystając z tego naturalnego potencjału obrasta wyjątkowymi przedsięwzięciami gospodarczymi dając w ten sposób impuls rozwojowy dla całej aglomeracji. To silny uniwersytet z zapleczem wysokich technologii stworzy nowe miejsca pracy nie tylko dla osób z wyższym wykształceniem. Przyciągając inwestycje staje się jednocześnie znaczącym centrum finansowym wykraczającym poza granice regionu. Metropolia to wreszcie miejsce spektakularnych wydarzeń kulturalnych i artystycznych zdolnych przyciągać najlepszych twórców z całego świata. Metropolia powinna generować idee inspirujące polityków i twórców na szeroką skalę. Zdając sobie sprawę z uwarunkowań geopolitycznych Polski, naszego potencjału gospodarczego trudno wyobrazić sobie, aby dwanaście aglomeracji sprostało takim oczekiwaniom. Komunikacja, ekologia, ścieki, woda - są niezwykle istotnym elementem każdego skupiska ludzkiego. Nie są jednak rdzeniem metropolii. Są jedynie środkiem.
Technologia zamiatania pod dywan
Poprzez propozycję rządową próbuje się prawdopodobnie znaleźć kolejny cudowny środek na polskie bolączki modernizacyjne - zbudować kilkaset kilometrów dróg zrzucając odpowiedzialność z politycznego centrum na samorządowe doły. To technika, jaką posługiwano się często konstruując ustawy kompetencyjne odbudowywanych za rządów Jerzego Buzka powiatów i województw. Przypisywano kompetencje nie przekazując wraz z nimi środków z budżetu państwa. Dziś rząd w podobny sposób chce dokonać skoku cywilizacyjnego.
Kolejnym rządowym argumentem jest ułatwienie dużym aglomeracjom dostępu do środków Unijnych. Po środki te jednak możemy sięgać w ramach istniejących dziś szczebli samorządu. Na podstawie ustawy o samorządzie terytorialnym powstają od wielu lat celowe związki gmin, powiatów czy porozumienia komunalne, które mogą i znakomicie rozwiązują dowolne problemy infrastrukturalne. Mają osobowość prawną, więc są podmiotem polityki regionalnej czy polityki spójności Unii Europejskiej. Jeśli nie działają one w jakichś częściach Polski - należy zastanowić się nad gospodarzami regionów, dyrektorami zakładów komunalnych, a nie mnożyć liczby urzędników.
Promotorzy metropolii ze Śląska przekonują, że ustawa pomoże rozwiązać kwestie transportowe w dużych aglomeracjach. Jeśli dla wspólnego dla kilku miast biletu komunikacji miejskiej piszemy nową ustawę, powołujemy kolejną biurokrację, tworzymy spolityzowane zarządy - to jest to działanie wbrew interesom państwa. Zakładając, że problem komunikacji osiedli powstających na obrzeżach miast z ich centrami rzeczywiście istnieje, a między innymi o takim mówił prof. Kulesza uzasadniając rządowy projekt - trzeba zmienić ustawę o zagospodarowaniu przestrzennym, nie uruchamiać zaś kolejnej kosztownej maszyny biurokratycznej.
Postawmy na Warszawę
Twórcom ustawy wydaje się być może, że przy jej pomocy rząd zbuduje Londyn wschodu w Białymstoku i Paryż północy w Trójmieście. To jednak założenie równie absurdalne jak 1000 mieszkań dla młodych małżeństw na wiosnę i 100 tys. złotych dla każdego Polaka na zakończenie kadencji pewnego prezydenta. Po prostu nie stać nas na to. Postawmy raczej na jedno duże miasto. Będzie to z pożytkiem dla całej Polski, projektem realnym, a nie polityczną marketingową watą.
Zbudujmy w nim jedno lotnisko - największe w tej części Europy, największy port tranzytowy na Wschód. Zainwestujmy tam w komunikację miejską z prawdziwego zdarzenia, a nie humorystyczną jedną linię metra zwaną siecią. Przekażmy odpowiednie środki uniwersytetowi, który stanie się atrakcyjnym miejscem dla Rosjan, Litwinów, Niemców, Ukraińców, studentów z Azji Centralnej, z Indii i Korei oraz dla przedsiębiorców, którzy obudują go swoimi przedstawicielstwami. Niech będzie to miasto z najlepszym i najnowocześniejszym w regionie centrum medycznym, gdzie zamiast w zmianę nazwy na Uniwersytet Medyczny zainwestuje się w nowoczesne kliniki współpracujące z instytutami technologicznymi. Postawmy tam wreszcie centrum badań nad totalitaryzmami XX w., do którego przyjadą najwybitniejsi intelektualiści i w którym Polacy będą mogli zaproponować nowe kategorie opisu zjawiska.
Czy to plan realny? Tak, ale przy założeniu długiego marszu, ogromnej woli politycznej i wyśmienitych zarządców zmianą. Plan, który ociera się o możliwość realizacji przy jednej aglomeracji z potencjałem rozwojowym, którego nie trzeba budować od zera. Chyba w żadnym z państw starej Europy nie ma więcej niż kilka metropolii. W Polsce rząd chce zadekretować dwanaście. Za co planuje je zbudować, jeśli budżet największego w Polsce miasta to dziś niespełna 8 miliardów złotych, Krakowa – nieco ponad 3 mld. W tym samym czasie porównywalny liczbą mieszkańców do Warszawy Paryż (2 miliony mieszkańców w samej stolicy, 12 w obszarze metropolitalnym) dysponuje 4 mld euro (12 mld zł), a ośmiomilionowy Londyn (20 milionow w aglomeracji) - 9 mld funtów (36 mld zł).
Postawmy więc na Warszawę i zbudujmy ogólnopolską infrastrukturę transportową. Sprawna stolica to impuls rozwojowy dla całego państwa. Przyjeżdżający do niej biznesmeni, naukowcy, turyści odwiedzą i inne atrakcyjne miejsca. Inne metropolie wyrosną naturalnie. Bez dekretu i ciepłych urzędniczych posad dla zapleczy politycznych w terenie.
Jadwiga Emilewicz
----------------------------------------------------------------------------------------------------
Tekst ukazał się również w dzisiejszym Dzienniku Polskim
Wydawca Pressji
Strona Pressji
www.pressje.org.pl
Poglądy wypowiadane przez autorów nie stanowią oficjalnego stanowiska Pressji, stanowisko Pressji nie jest oficjalnym stanowiskiem Klubu Jagiellońskiego, a stanowisko Klubu Jagiellońskiego nie jest oficjalnym stanowiskiem Uniwersytetu Jagiellońskiego. Stanowisko Uniwersytetu Jagiellońskiego nie jest oficjalnym stanowiskiem autorów.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka