Płytka demokracja i pakt PO-PiS
Jednym z istotnych warunków funkcjonowania demokracji jest debata publiczna, która za podstawę ma różnorodność opinii i programów politycznych. Debatą ta powinny rządzić dwa prawidła: otwartości i równouprawnienia poglądów. Dzięki temu obywatele posiadają rzeczywisty wybór i mogą decydować o kierunkach działania państwa. Zabójcza dla demokracji jest natomiast sytuacja, gdy rządzi nią Tina („there is no alternative) – czyli świadomość, iż nie ma alternatywy dla obecnych uwarunkowań, a decyzje wyborcze mają tak naprawdę charakter pozorny. Taką demokrację możemy zdefiniować jako płytką.
Warto zastanowić się, co może być źródłem owego negatywnego zjawiska, jakim jest płytka demokracja i na ile mamy z nim do czynienia w Polsce, w różnych momentach ostatnich 20 lat.
Aby tego dokonać, należy na początek postawić diagnozę co do potencjalnych źródeł, które mogą ufundować płytką demokrację.
Pierwsze z nich to powstanie „wewnętrznej zmowy politycznej” połączonej z blokadą agory, czyli przestrzeni debaty publicznej.
Drugie to powstanie „zewnętrznych uwarunkowań blokujących”, które powodują, że opcje działania pozostające w gestii rządzących są zawężone praktycznie do zera lub bardzo ograniczone, tak że rządzenie sprowadza się do sterowania w ramach określonych ram.
W pierwszym przypadku mielibyśmy zatem do czynienia z płytką demokracją, która rodzi się z wyrzucenia na margines przestrzeni publicznej osób, poglądów, programów uznanych przez hegemona agory za niepożądane i tym samym wyeliminowanie ich z grona propozycji „branych pod uwagę” jako realna alternatywa dla dominującego kursu. Można to uczynić zarówno przez mobbing medialny (o którym w następnym odcinku blogu), zabiegi edukacyjne lub po prostu przewagę w dostępie do środków finansowych i innych narzędzi wpływu. W efekcie czyni to demokratyczną rywalizację na tyle zdeformowaną jeśli chodzi o dostęp do środków, że praktycznie trwale ją upozorowuje.
Drugi przypadek ma miejsce w sytuacji, gdy mamy do czynienia z tak silnym naciskiem zewnętrznych aktorów politycznych lub okoliczności, że demokracja w ramach państwa staje się „zewnętrznie sterowna”. Jest wiele historycznych i współcześnie możliwych tego typu sytuacji – od dominacji silniejszego sąsiada, który decyduje o wyniku np. politycznych wyborów (elekcji) w słabszym kraju, poprzez zjawisko nazwane przez prof. Staniszkis „przemocą strukturalną”, jakie ma miejsce w sytuacji konieczności harmonizowania struktur państwa do porządku działającego w innej logice (mówiąc w uproszczeniu – np. proces przeszczepiania rozwiązań Unii Europejskiej do krajów kandydujących) po globalny kryzys gospodarczy, który wymusza działania nawet sprzeczne z wewnętrznymi potrzebami społecznymi.
We wszystkich tych przypadkach demokracja w ramach państwa narodowego staje się płytka, zaś porządki te – z natury swej – nie są same w sobie demokratyczne, bo nie szanują zasady otwartości i równości.
Gdy popatrzymy z tej perspektywy na polskie 20-lecie po 1989 roku możemy bardzo łatwo stwierdzić, że w gruncie rzeczy prawie nigdy nie mieliśmy doświadczenia realnej demokracji, a jedynie mogliśmy cieszyć się jej płytką namiastką.
W czasie rocznicowej konferencji nt. Okrągłego Stołu, która odbyła się w Sejmie z udziałem prominentów PZPR/SLD oraz tzw. środowiska Unii Demokratycznej (panowie Michnik, Mazowiecki, Fransyniuk i inni) w roli mentora wystąpił były prezydent Aleksander Kwaśniewski i powiedział do zebranych niezwykle mocne słowa, na które warto zwrócić uwagę. Ich sens był taki: po 1989 rządziliśmy na przemiennie albo my albo wy, ale wszystko pozostawało „w rodzinie” Okrągłego Stołu, dbaliśmy o zachowanie jego ducha i podstawowych wartości tam ustanowionych. Wyjątkiem był (to cytat dosłowny) „krótki epizod rządu Olszewskiego” oraz „okres rządów braci Kaczyńskich”. Nikt temu nie zaprzeczył. Słowa te oznaczają przyznanie się tego grona osób do tego, że nie powstała w Polsce realna demokracja wyboru, w której głos wyborczy dokonywałby zasadniczej zmiany linii politycznej. Realna demokracja była „epizodem” – półrocznych rządów Jana Olszewskiego oraz „koalicji marginesów” w latach 2005-2007. Nie chodzi tu o same rządy, tylko o ich alternatywność wobec dominującej linii politycznej.
Także analiza kontekstu zewnętrznego ostatnich dwudziestu lat prowadzi do wniosku, że jedynie w kilku momentach najnowszej historii dokonywaliśmy strategicznych wyborów, w większości jednak musieliśmy działać zgodnie z zewnętrzną logiką wydarzeń – od transformacji i terapii szokowej w gospodarce po harmonizacje europejską.
W tym kontekście kluczowe wydaje się pytanie – jak w tym obrazie odnajduje się obecny rząd i premier Donald Tusk. Nie uczestniczył on w uroczystościach okrągłostołowych (śladem swego mentora Lecha Wałęsy) najwyraźniej przygotowując się do rocznicy 4 czerwca jako punktu odniesienia dla narodzin wolnej Polski. Symbolicznie stwarza to wrażenie (jak pisał niegdyś red. Karnowski), że Tusk jest trzecim premierem w historii IV RP, a nie kolejnym w dziejach płytkiej demokracji III RP. Zasadniczy będzie jednak nie ten symboliczny wybór, ale odpowiedź Tuska na propozycję debaty programowej z PiS. Jeżeli PO porzuci logikę mobbingu politycznego i podejmie realną polemikę z propozycjami programowymi PiSu, to partie te mogą rzeczywiście wspólnie (poprzez swoją hegemonię) ufundować w Polsce system trwale realnie demokratyczny – to znaczy taki, gdzie wybór będzie oznaczał opowiedzenie się za jednym z członów rzeczywistej a nie pozorowanej alternatywy i będzie miał znaczenie. Tak też rozumiem „pakt PO-PiS” w nowych warunkach – nie jako wielką koalicję, ale wielką demokratyczną konkurencję.
Wydawca Pressji
Strona Pressji
www.pressje.org.pl
Poglądy wypowiadane przez autorów nie stanowią oficjalnego stanowiska Pressji, stanowisko Pressji nie jest oficjalnym stanowiskiem Klubu Jagiellońskiego, a stanowisko Klubu Jagiellońskiego nie jest oficjalnym stanowiskiem Uniwersytetu Jagiellońskiego. Stanowisko Uniwersytetu Jagiellońskiego nie jest oficjalnym stanowiskiem autorów.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka