Egzotyczna lokomotywa, jaką chce doczepić Platforma Obywatelska do swego europejskiego pociągu może być testem programowej wolty tej partii. Po opuszczeniu czy zdeklasowaniu działaczy z konserwatywnymi przekonaniami Danuta Hubner zdobywająca mandat społeczny z niezwykłą większością głosów w Warszawie pozwoli działaczom już jawnie i jednoznacznie podzielać przekonania europejskiej większości. Pytanie, czy dobre samopoczucie na europejskich salonach będzie jednocześnie cenne dla Polski.
Kandydatka nr 1 na listach PO ma nie tylko egzotyczny jak na tę partię życiorys, choć może nie miejsce tu na wypominanie rodzinnych grzechów i politycznej proweniencji. Słynie też z niezwykle europejskiej lojalności. Reprezentując Polskę w konwencie przygotowującym projekt traktatu europejskiego zachowała się biernie przyjmując z dobrodziejstwem inwentarza niekorzystne dla Polski rozwiązania. Prawdą jest przy tym, że i pozostali nasi reprezentanci zachowywali podobną wstrzemięźliwość.
Nie zawiodła też przewodniczącego Barroso oraz innych kolegów z budynku Berlaymont podczas sprawy pomocy publicznej dla polskich stoczni. Była wyjątkowo pasywna, jak mówią pracownicy Komisji Europejskiej, nie angażowała się po stronie polskiej, ponieważ reprezentowała przecież wspólny europejski interes. Ma także opinię komisarza bez inicjatywy, niewyraźnego, a zatem takiego, który nie sprawia kłopotów. Prawdopodobnie dlatego nominowanie jej w 2004 roku przez Komisję Spraw Zagranicznych zostało przyjęte niezwykle ciepło w Brukseli. Mówiono o niej wówczas, iż wyraża większe zrozumienie dla interesu europejskiego niż większość polskich polityków. Potwierdziła to sama wielokrotnie. „Jako komisarz będę korzystała z tych możliwości i w ten sposób będę starała się także spełnić oczekiwanie wyrażone przez przewodniczącego Barroso, by każdy z komisarzy był ambasadorem Unii w swoim kraju.”- deklarowała tuż po ukonstytuowaniu się komisji podczas jednego ze spotkań w Warszawie.
Jej kandydaturę wymyślił ówczesny premier – Leszk Miller, a została przyjęta w Sejmie niewielką większością, przy wstrzymującym się od głosu klubie PO. Janusz Lewandowski nie podzielał wówczas zachwytu nad kandydaturą pani minister. Dziś najprawdopodobniej będzie musiał wykazać większą życzliwość, aby jego starania o stanowisko komisarza zakończyły się sukcesem.
Donald Tusk deklarując wciąż konserwatywno-liberalne pochodzenie chce połączyć w swych szeregach ogień i wodę. Z jednej strony pokazuje więc twarz Jarosława Gowina z drugiej Zyskuje oblicze Danuty Hubner. Nie może nie pamiętać ceny, jaką za egzotyczny sojusz zapłaciło PiS. Na co więc liczy PO? Z jednej strony na uszczknięcie głosów lewicowego elektoratu, bo przecież o skonsumowaniu SLD i jego pozostałości nie może być jeszcze dziś mowy. Struktury tej partii są mimo gasnącego poparcia wciąż mocne i nie można ich porównywać do Samoobrony czy LPR. Może więc mamy do czynienia z jednoznacznym sygnałem zmiany programowej? Jeśli ton delegacji Platformy w przyszłym PE będzie nadawać Danuta Hubner, Janusz Lewandowski i Jacek Protasiewicz, a nie Jacek Saryusz-Wolski, wówczas europejska większość zyska łatwego sojusznika. Nie będzie już problemu z polskim votum separatum czy wetem w sprawie polityki wschodniej, w sprawach dziedzictwa europejskiego, koncepcją człowieka i jego praw podstawowych. Największa, bo licząca ok. 27 eurodeputowanych delegacja polskich posłów będzie powolna delegacji niemieckiej. Z całą pewnością, jeśli dyskusja dotyczyć będzie kandydata na przewodniczącego PE niemieccy socjaliści zgrupowani w PES łatwo zgodzą się na ich programową koleżankę, gdyby EPP zamiast wymienianego dziś Jerzego Buzka zdecydowało się jednak na wystawienie pani ekskomisarz. Będziemy mieli więc może prestiżowe stanowisko, ale co z tego wynika dla Polski? Raczej nic – tak jak i niewiele wyniknęło z 5 lat Danuty Hubner w komisji europejskiej.
A może ma ona jeszcze inny plan, którego nie przewidział Donald Tusk? Może po uzyskaniu społecznego mandatu przekona premiera do przedstawienia jej kandydatury do kolejnej Komisji? Historia tej instytucji zna już takie przypadki. Margot Wallström, wiceprzewodnicząca Komisji Europejskiej, unijna komisarz ds. instytucjonalnych i strategii komunikacji społecznej, była też komisarzem w poprzedniej kadencji. W nadchodzących wyborach do Parlamentu Europejskiego ma zamiar kandydować w Szwecji i - jak głoszą plotki – chciałaby właśnie po uzyskaniu mandatu ubiegać się o trzecią kadencję. Być może o podobnej karierze marzy nasza pani komisarz? Z punktu widzenia Polski to nie najlepszy scenariusz. Ale spindoktorzy Platformy wiedzą, że Polacy na forum międzynarodowym akceptują postawę „nasza chata skraja”. Każdy sprzeciw wobec silniejszych – nawet w słusznej sprawie i w naszym interesie - kwitowany jest przez nas prostym określeniem „warcholstwo”. Z Danutą Hubner o warcholstwie nie będzie mowy. Będzie miło.
Analitycy PO zdają sobie na pewno sprawę, że jej dzisiejsza hossa nie będzie trwać wiecznie. Wiedzą też, że brak jednoznacznej wizji państwa, a wraz z nią jasnej dla wyborców retoryki może pozbawić tę partię poparcia. Wydarcie SLD miejskiego elektoratu z PZPR-owską przeszłością i liberalnym światopoglądem może być programowym pomysłem na przyszłość. Danuta Hubner może być zatem testem tego eksperymentu.
PS. Tytuł wpisu zaczerpnięty z felietonu Stanisława Tyma opublikowanego kilka lat temu w Rzeczpospolitej.
Jadwiga Emilewicz
Wydawca Pressji
Strona Pressji
www.pressje.org.pl
Poglądy wypowiadane przez autorów nie stanowią oficjalnego stanowiska Pressji, stanowisko Pressji nie jest oficjalnym stanowiskiem Klubu Jagiellońskiego, a stanowisko Klubu Jagiellońskiego nie jest oficjalnym stanowiskiem Uniwersytetu Jagiellońskiego. Stanowisko Uniwersytetu Jagiellońskiego nie jest oficjalnym stanowiskiem autorów.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka