kiedy się zdarzy że zamarznie ziemia
od przypadkowo gasnącego słońca
nic się nie przyda do wniebowstąpienia
wiara, nadzieja w dobroć i miłość bez końca
Coś pierdnie w piekle, diabeł machnie gracą
Zgarnie z nadiru palące się karty
Przyjdą kasjerzy którzy kurwom płacą
Żebyś wykupił weksle na księże bękarty
A ty pokażesz że masz puste ręce
Na koniec świata strząśniesz spermę z pyty
I powiesz Bogu by nie prosił więcej
O sylogizm stworzenia świata Stagiryty
Salomon nie przeleje pustki w próżnie
brakuje wolnej woli do imaginacji
W wyspy szczęśliwe i kłamstwa przeróżne
Boski magik nie stworzy kolejnej kreacji
Pan gwiazdozbiorów sieje próżnie w pustce
W której byt wszelki tonie i się dusi
To diabeł wyszedł z piekła na przepustce
I głupców do istnienia pozornego kusi
Nie będzie następnej błękitnej planety
Na której się skurwysyn rozpycha łokciami
Żeby rozpalić atom i ocieplić bety
Razem z brzmiącymi dumnie bebechami
Nareszcie znikną ostatnie kosteczki
Przepięknych ciałek, które nęcą kałem
Ogołocone z ostatniej cząsteczki
Będą w wieczności świecić boskim szałem
Inne tematy w dziale Kultura