O RÓŻNICY MIĘDZY ZABIJANIEM PSÓW A ZABIJANIEM CIELĄT I ŚWIŃ.

Jakiś czas temu media wiele pisały o wykryciu hodowli psów, na której dokonywano ich uboju z przeznaczeniem na smalec. Główny zarzut jaki obrońcy zwierząt stawiali hodowcy to tylko proceder ich zabijania, bo przecież hodowano je w dość standardowych warunkach. Faktycznie w polskiej i europejskiej tradycji psie mięso nie jest spożywane. Ale oburzanie się „obrońców zwierząt” z powodu zabijania psów świadczy o ich wyjątkowej hipokryzji. Okazuje się, że psów zabijać nie wolno, ale już młode cielaki lub sympatyczne świnie to owszem. Przecież za ochroną psów nie może przemawiać tylko fakt, że są one naszymi przyjaciółmi? Bądźmy konsekwentni, zakażmy hodowli wszystkich zwierząt w celach ubojowych. A co robić z sympatycznymi i mądrymi szczurami, które - przy powszechnej przecież akceptacji - poddawane są masowej eksterminacji?

Na koniec mam pytanie – gdzie byli obrońcy zwierząt, kiedy masowo zabijano niewinne krowy lub drób, tylko podejrzane o choroby groźne dla człowieka? Czy nie oglądali wtedy zdjęć masowo zabijanych krów, tylko dlatego, że w pobliskim stadzie stwierdzono jeden przypadek choroby „wściekłych krów”.

To napisał mieszkaniec wsi, który nie zabił w swoim ponad 50-letnim życiu nawet kury. Niestety  jestem wojującym  tępicielem much, komarów i myszy też.

Czy ktoś z Salonowiczów wyjaśni mi różnicę między zabiciem psa a zabiciem cielaka? Jako smakosz schabowego wyczuwam tę różnicę, ale na wegetarianizm nie przejdę na stare lata. A zresztą, gdyby nie zabijano zwierząt i ludzie pozwolili im rozmnażać się w sposób naturalny, to one w poszukiwaniu i utrzymaniu swoich terenów łownych, w sposób nieunikniony, zaczęłyby krwawą walkę o byt między gatunkami, bez udziału człowieka.

ps. Czy w tej Kategorii S24 można pisać na taki temat?