8 września 1926 r. podczas mszy na Jasnej Górze zdarzył się cud: młody człowiek odrzucił prymitywne drewniane kule i wstał na nogi. Po zakończeniu mszy młody człowiek został zaprowadzony wraz ze świadkami jego uzdrowienia do przeora jasnogórskiego klasztoru ojca Piotra Markiewicza. Ten własnoręcznie sporządził protokół i opatrzył go pieczęcią. Wynika z niego, że cudownie uzdrowiony nazywa się… Józef Wałęsa.
Wieść o cudownym uzdrowieniu Wałęsy rozniosła się po Polsce błyskawicznie. Szybko trafiła do gazet, które jako jedną z głównych wiadomości z kraju podawały: „Cud na Jasnej Górze”. Jeden z endeckich dzienników („Podlasiak”) dowodził wręcz, że nad Polską czuwa Boża Opatrzność, której dowodem jest ostatni cud dotyczący Józefa Wałęsy. Gazeta podkreślała przy tym, że dzieje się to w czasach, gdy Polska jest szczególnie zagrożona, bo „chcą nam zbezcześcić naszą wiarę”, a „komuniści podnoszą swoje plugawe szpony na kościół”.
Cud, jakiego doznał w Częstochowie odmienił Józefa Wałęsę całkowicie. Zaczął coraz częściej myśleć o sprawach wielkich. Los ojczyzny wydawał mu się zagrożony. Rosja, bolszewizm, drapieżne Niemcy były dla niego uosobieniem szatańskiego zła, które zagraża Polsce. W środowisku małorolnych chłopów z Bud jego diagnozy robiły wrażenie, prawie nadprzyrodzonej mądrości.
Więcej w 2. numerze tygodnika „Wręcz Przeciwnie”, w sprzedaży od poniedziałku 3. października.
Inne tematy w dziale Polityka