Czteromiesięczny Oskar zmarł zaledwie cztery dni po tym, jak został odebrany rodzicom i umieszczony w rodzinie zastępczej. Dramat rozegrał się w Warszawie. Bliscy chłopca nie rozumieją decyzji policji. Sprawę bada prokuratura. Matka dziecka - skazana za nieopłacenie mandatów - pojawiła się na pogrzebie niemowlęcia w kajdanach zespolonych. Tę poruszającą historię ujawnili dziennikarze programu "Interwencja" Polsat News.
Matka skazana, dzieci odebrane - dramat z Warszawy
Rodzeństwo – czteromiesięczny Oskar i trzyletnia Lena – zostało odebrane z domu 15 maja 2025 roku przez policję. Powodem interwencji była sytuacja 22-letniej Magdaleny, matki dzieci, która została zatrzymana i osadzona w więzieniu za niezapłacone mandaty. Policjanci pojawili się w mieszkaniu, by wykonać wyrok sądu, a dzieci trafiły do dwóch różnych rodzin zastępczych.
Rodzina, w tym 71-letnia prababcia Halina i babcia Monika, od początku protestowały przeciwko tej decyzji. – Próbowałam zatrzymać dzieci, ale usłyszałam tylko, że jestem za stara i nie dam sobie rady – stwierdziła prababcia chłopca. – Nikt nie sprawdził, czy rzeczywiście nie możemy się nimi zaopiekować – dodała z żalem.
Niemowlak zmarł w pieczy zastępczej
Zaledwie cztery dni po umieszczeniu w rodzinie zastępczej, czteromiesięczny Oskar zmarł. Bliscy chłopca nie dostali żadnej oficjalnej informacji – o tragedii dowiedzieli się z radia. Początkowo podejrzewano, że dziecko mogło się zachłysnąć jedzeniem. W materiale pada sugestia, że chłopiec nie odbił po podaniu mleka lub zadławił się burakiem. Sekcja zwłok nie wykazała jednak mechanicznych obrażeń ani obecności pokarmu w drogach oddechowych. Wstępna przyczyna zgonu to niewydolność krążeniowo-oddechowa lub pokarmowa. – Nie mogę w to uwierzyć. Oskarek był zdrowy, dobrze się rozwijał. To nie powinno się wydarzyć – mówi babcia chłopca, pani Monika.
- Z tego co wiem, to (dziecko - przyp. red.) się zachłysnęło. Na początku była wersja, że kawałkiem buraka, nie wiem, to nie jest potwierdzone. Obstawiam, że dziecko było nakarmione mlekiem i nie zostało postawione do odbicia się. Chciałam mieć wgląd w akta, ale prokuratura powiedziała, że go uzyskam, jak się zakończy sprawa. Obawiam się, że jak się zakończy, to już nic nie będę mogła zrobić - dodała w rozmowie z "Interwencją".
- Nic kompletnie, żadnych dokumentów nie chcieli, tylko „książeczki proszę oddać i akty urodzenia”. Ja mówię, czy ja nie mogę zostać z dziećmi? „Nie, bo pani jest za stara i pani sobie nie poradzi”. Tłumaczyłam, że przyjdzie córka z pracy i mi pomoże – opowiada pani Halina, prababcia zmarłego Oskara i odebranej trzyletniej Leny.
Trzylatka w rodzinie zastępczej
Rodzina wystąpiła do sądu o odzyskanie opieki nad dziewczynką. Trzylatka wciąż przebywa w rodzinie zastępczej, a najbliżsi codziennie się o nią martwią. – Straciliśmy jedno dziecko. Nie wiemy, czy jutro nie zadzwoni telefon z kolejną tragedią – relacjonowała pani Monika.
O decyzję ws. odebrania dzieci dziennikarze "Interwencji" zapytali policję i Warszawskie Centrum Pomocy Rodzinie. Policja odmówiła udzielenia odpowiedzi. Z kolei rzecznik stołecznego ratusza wyjaśniła, że zapadła ona na miejscu, a dzieci nie zostały przekazane bliskim, bo tak postanowiła policja. - Nie podejmujemy decyzji o zabezpieczeniu dzieci poza rodziną, to kompetencje policji, sądu lub pracownika socjalnego - odparła Monika Beuth z Urzędu m.st. Warszawy.
Policja: Mieliśmy prawo odebrać dzieci
Stołeczna policja wydała oświadczenie, w którym tłumaczy swoje działania. Decyzja o umieszczeniu dzieci poza rodziną została podjęta zgodnie z przepisami, a działania funkcjonariuszy miały na celu zapewnienie dzieciom bezpieczeństwa - poinformowała.
"Na miejscu zastano matkę z dwójką małych dzieci, prababcię i dwie dorosłe osoby, które z uwagi na swoją niepełnosprawność wymagały także bieżącej opieki ze strony prababci. Tak wynikało z informacji przekazanych policjantkom przez domowników. Ojciec dzieci nie zamieszkiwał wspólnie z ich matką - jest on osobą poszukiwaną przez Policję i ukrywa się przed wymiarem sprawiedliwości. Matka dzieci nie chciała przekazać informacji o miejscu jego pobytu" - czytamy.
"Prababcia poinformowała interweniujące policjantki, że matka dzieci nie przykłada wagi do okresowych badań kontrolnych maluchów, trzyletnia dziewczynka nie mówi, a mama dziecka nie starała się diagnozować przyczyn takiego stanu i konsultować ich z lekarzami" - dodano w oświadczeniu stołecznej policji.
"Te informacje wskazywały, że opieka nad dziećmi ze strony matki mogła być pełniona w sposób niewłaściwy, a prababcia nie miała możliwości jej polepszenia ze względu na pozostające pod jej pieczą dwie dorosłe niepełnosprawne kobiety" - podsumowano.
Tymczasem prokuratura prowadzi śledztwo w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci (art. 155 kodeksu karnego). Postępowanie toczy się „in rem”, czyli w sprawie, a nie przeciwko konkretnym osobom. – Czekamy na szczegółowe wyniki badań – powiedział Remigiusz Krynke z Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga.
Na pogrzebie synka - co ujawniły media - matka Oskara była pod obstawą Służby Więziennej w kajdanach zespolonych, stosowanych wobec najgroźniejszych więźniów i tych, których podejrzewa się o ucieczkę lub o chęć samookaleczenia.
Fot. Matka zmarłego Oskara i trzyletniej Leny na pogrzebie swojego dziecka w kajdanach zespolonych/screen Polsat News
Red.
Inne tematy w dziale Polityka