Z trwogą obserwuję kreatywne myślenie które wydala z siebie ostatnio co raz cześciej ZUS. Tonący brzytwy się chwyta, a jak już chwyci to siecze na oślep co popadnie. I tak ZUS wpadł na genialny pomysł, by single płaciły "karniaka" za to, że w pełni odpowiedzialnie nie mnożą się jak króliki, gdyż wiedzą że nie zapewniliby swoim dzieciom odpowiednich warunków. Ów podatek miałby wywrzeć na nich presję, a tak naprawdę jeszcze bardziej zubożałoby ich zasoby, i jeszcze bardziej skłaniało do pozostania singlem. Wiadomo jest, że jeśli państwo nie zapewnia odpowiednich warunków do posiadania licznego potomstwa, to prędzej czy później nadejdzie niż demograficzny. Ostatnio mam wrażenie, że ZUS chce jechać po bandzie, bo sam już przestał wierzyć w swoje przetrwanie. Skoro ma dojść kiedyś do wielkiego upadku, to trzeba się zawczasu nachapać, a potem ewakuować i zwalić winę na system, państwo, czy kwaśne deszcze.