Głośna sprawa alimentów byłego premiera Marcinkiewicza dla byłej żony "Isabelle" budzi we mnie mieszane uczucia.
Zaznaczam, że nie jestem prawnikiem i nie znam szczegółów sprawy, ale zadaję sobie proste pytanie: Dlaczego w większości takich spraw stroną zobowiązaną do płacenia alimentów jest mężczyzna?
Wygląda na to, że mężczyzna musi się sam utrzymać i utrzymać kobietę, zaś kobieta nie musi utrzymywać ani siebie ani byłego kochanka.
Jak to się ma do postulatu równouprawnienia płci? Ciekawe, jakie zdanie na ten temat mają feministki.
Inne tematy w dziale Polityka