Marzy mi się niewidzalna i niesłyszalna władza.
Władza, która działa sprawnie, administruje skutecznie, ale której nie widać i nie słychać. Władza nieszukająca rozgłosu, nieszminkująca swego uśmiechu skierowanego ku wyborcom na wzór prostytutki spod latarni.
Marzenie to jednak chyba pozostanie tylko marzeniem.
Nie ma wyboru, trzeba wspierać demokrację, a w tym systemie mizdrzenie się do wyborców jest jego głównym filarem. Zresztą i w systemie autorytarnym władca absolutny lubi być ukazywany w hagiograficznych elukubracjach jako dobry ojciec narodu.
Inne tematy w dziale Polityka